Rozdział 13

186 14 1
                                    

Pospiesznie zabieram teczkę i wybiegamy z pomieszczenia. Robi się zamieszanie, po korytarzach zaczynają biegać ludzie, więc staramy się zachowywać tak jak oni. Jakimś cudem udaje nam się dotrzeć do wyjścia, więc wybiegamy na zewnątrz. Po drodze gubię teczkę i chce się po nią wrócić, ale Lily stanowczo ciągnie mnie za rękę, żebym odpuścił, więc to robię. Nie jestem pewny, czy to słuszna decyzja, ale musimy uciekać.

Zdyszani, docieramy do naszego hotelu. Opieram się plecami o ścianę i próbuję uspokoić oddech.

- Przydał się trening z tobą, wcześniej to bym padła po pierwszym kilometrze - zaczyna Lily.

- Myślisz, że się zorientowali, że tam jesteśmy?

- Nie wiem, było takie zamieszanie, że może nie.

- Nie zabrałem teczki - wzdycham z frustracją.

- Może nie było w niej nic ważnego - odpowiada blondynka. - Wracanie po nią było zbyt dużym ryzykiem, złapaliby nas i naprawdę poszlibyśmy do więzienia. To nie Chicago, oni tu mają inne prawo.

- Któremu niby mamy podlegać - prycham. - Zaraz po powrocie muszę się spotkać z Tylerem. Trzeba przyspieszyć tworzenie bazy w Nieustraszoności.

- Nadal nie rozumiem, dlaczego ty tym nie zarządzasz.

- Nie miałem i nie mam na to ochoty.

- Według mnie byłbyś wspaniałym przywódcą buntowników.

- Już kiedyś nim byłem, teraz dam sobą pokierować - wzruszam ramionami.

- A ja mogę tobą pokierować? - Przygryza wargę.

- Zależy w jaki sposób - zauważam, że jej twarz zaczyna być niebezpiecznie blisko mojej. Jakaś część mnie chce ją odepchnąć i powiedzieć, że nadal kocham Tris, nieważne, że już jej z nami nie ma. Żyje w moim sercu i tam pozostanie na zawsze. Zaś druga część mnie chce się temu poddać, chce odpocząć od wiecznego żalu i tęsknoty za tym, czego już nigdy nie odzyskam. Po prostu rzucić się w wir wydarzeń i zobaczyć co z tego wyniknie. Zapomnieć choć na chwilę, kiedy jest się na skraju załamania. Próbuję chwycić koło ratunkowe, które właśnie zostało mi rzucone, ale wydaje mi się, ż jeszcze długa droga przede mną, zanim je złapię. Nigdy nie sądziłem, że właśnie Lily będzie moim kołem. Zawsze strasznie mnie irytowała, ale tylko dlatego, że nigdy nie dałem jej szansy. Nie chciałem nikogo do siebie dopuścić tak blisko, jak byłem z Tris, bo teraz już wiem z czym wiąże się strata ukochanej osoby. Nie wiem, czy dałbym radę przeżyć to ponownie.

Może i nie będę w stanie kiedykolwiek powiedzieć Lily, że ją kocham. A może nauczę się z czasem ją kochać. Ją albo kogoś innego... Całe życie przede mną.

Lily napiera na mnie swoim ciałem, przyciskając mnie do ściany. Lekko ją od siebie odsuwam i otwieram drzwi do swojego pokoju, bo nie uśmiecha mi się robić takie rzeczy na widoku. Dziewczyna tylko śmieje się i znowu sięga do moich ust. Próbuję czuć coś innego niż podniecenie, włożyć w to jakieś uczucie, ale narazie nie potrafię. Wszystko wydaje się być takie automatyczne - ściąganie ubrań, pocałunki, nasze przyspieszone oddechy. Pamiętam nasz pierwszy i jedyny raz z Tris - chciałem jej wtedy pokazać jak bardzo ją kocham. Teraz chcę tylko zaspokoić potrzebę.

- Tobias - wzdycha Lily, kiedy w nią wchodzę. Nie wiem, czy to co robię, robię dobrze. To mój drugi seks w życiu, ale nasłuchałem się o tym tak dużo razy od Zeke'a, że mam wrażenie jakbym robił to codziennie. Lily wygląda na zadowoloną, więc chyba nie jest źle. Przynajmniej mi jest dobrze.

Zupełnie wyłączam myślenie. Pcham, przód-tył, przód-tył, zaczynam posapywać, jakbym był po ciężkim treningu. Ledwo rejestruję paznokcie Lily wbijające się w moje plecy.

Po wszystkim opadam na łóżko, starając się wyrównać oddech.

Właśnie uprawiałem seks z Lily. Czy zrobiłem coś złego? Czyż nie tak postępują inni faceci w moim wieku? Nawet po stracie bliskiej osoby, potrafią się podnieść i od nowa budować swoje życie.

- Mieliśmy się nie spieszyć - zauważam.

- Żałujesz? - Lily unosi brew.

Jeśli mam być szczery, to...

- Nie. Nie żałuję - odpowiadam, zgodnie z prawdą.

CDN.

HOW IT ENDSWhere stories live. Discover now