Chapter 36

60.6K 2.6K 744
                                    

Ważna notka na końcu. Proszę przeczytać.
*W załączniku, ubiór Luke'a*

Uderzałem coraz mocniej w worek treningowy. Czułem, że brakuje mi sił, że za chwilę polegnę.

Kolejne uderzenie. Mocniejsze.

Muszę wygrać tę walkę w sobotę, muszę. Nie poddam się.

Kolejne uderzenie. Tym razem mocniejsze, pełne gniewu i odwagi.

Muszę wygrać.

Siły wracają, nie przestaję. Nie dam mu zwyciężyć, nie dam sobą manipulować.

Dwa szybkie uderzenia.

Czuję kropelkę potu spływającą mi po czole. Nie poddam się. Trenuję dalej. Mocniej, szybciej, wścieklej. Robię to dla niej. Nie dam mu mi jej odebrać. Nie pozwolę na to.

Pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, piąte. Pięć uderzeń. Czuję zmęczenie, lecz energii ciągle przybywa. I tak od dobrych 5 godzin.

- HEMMINGS STOP! - słyszę głos przyjaciela. Ignoruję go. Mocniej, szybciej. Tylko to się liczy. Muszę trenować, muszę pokazać, że ze mną się nie zadziera. Nigdy.

- WYSTARCZY! - Ashton krzyczy i odciąca mnie od worka treningowego mocnym popchnięciem. Patrzę na niego ze złością w oczach, on natomiast na mnie współczująco.

Nie chcę współczucia, pragnę zrozumienia.

- Pozwól mi ćwiczyć. - warczę i chcę wrócić z powrotem na miejsce, lecz on ponownie popycha mnie rękami, przez co tylko oddalam się od worka.

- NIE! ROZUMIESZ!? WYSTARCZY! Przez ponad pięć godzin tylko zmieniasz sprzęt! Jak nie robisz pompek, to podnosisz ciężary, jak nie biegasz na bieżni, to wyżywasz się na worku!!! ZA DUŻO TEGO!!! Musisz odpocząć, do jasnej cholery!!!  - krzyknął zdenerwowany. Czuję się dobrze. Zmęczenie to nic, muszę ćwiczyć dłużej.

- TY NIC NIE ROZUMIESZ! Muszę trenować, by wygrać, muszę wygrać!!! Ashton, muszę... Zrozum... - po tych słowach usiadłem na ringu chowając głowę w kolanach, podciągniętych do podbródka.

Wiem z kim walczę. To nie będzie łatwa walka. To będzie piekło, które muszę zwyciężyć. Muszę.

Josh McVey - człowiek którego nienawidzę tak samo bardzo, jak nienawidzę Greg'a. Działają razem, obaj chcą zniszczyć mi życie. A to wszystko przez to, że była dziewczyna Greg'a, zostawiła go, ponieważ zakochała się we mnie. Oczywiście, nie zależało mi na niej, w ogóle. Nie chciałem z nią być, nigdy. Greg nie uwieżył, kochał ją. On i jego ekipa tylko czekają na okazję, by zabrać kogoś ważnego z mojego życia, tak jak ja rzekomo, zabrałem jemu.

I gdy w moim życiu nie było żadnej ważnej dla mnie kobiety, miał mnie zwyczajnie w dupie, tak ja ja jego. Ale teraz to się zmieniło.

Jest Rosalie. On zrobi wszystko, by mi ją odebrać, by odebrać mi moje szczęście. A ja wiem, że ta walka akurat z Josh'em to nie przypadek. To zostało zaplanowane. Oni zamierzają coś zrobić, mają plan. Zostaje mi tylko trenować i starać się zwyciężyć, by tylko móc obronić niewinną, bezbronną i niczemu nie winną, Rose.

Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. Nigdy.

Ashton powoli usiadł koło mnie i poklepał mnie lekko po plecach.

Gniew, rozdrażnienie, odwaga, siła. Za tymi moimi wszystkimi emocjami kryje się strach.

- Ej, nie załamuj mi się tu. Nie po to tu z tobą tyle siedzę, bym potem musiał patrzeć jak się poddajesz. Masz jeszcze dwa dni, a ja teraz jestem przekonany, że jesteś w stanie zwyciężyć. Teraz musisz odpocząć. Będzie dobrze... - powiedział. Podniosłem głowę i popatrzyłem na niego. Byłem mu wdzięczny, za wszystko co dla mnie robił. Ufam mu. Jeżeli Ashton Irwin mówi, że mam szansę, to tak jest. Wierzę w to.

Scary »» Luke HemmingsKde žijí příběhy. Začni objevovat