Chapter 2

94.5K 4.9K 2.4K
                                    

Tydzień. Minął cały tydzień od mojej ucieczki od tego napalonego chłopaka. Nie pamiętałam jego imienia, byłam za bardzo wstrząśnięta tym wszystkim, wiem jednak, że najprawdopodobniej uratowałam mu tyłek. Po takim czymś powinnam być szczęśliwa, dumna i niczym się nie martwić. Niestety jedynym uczuciem, które towarzyszyło mi przez ten tydzień był strach. Strach, że on jeszcze wróci i będzie chciał to dokończyć. Przez trzy dni po tym epizodzie miałam koszmary z nim w roli głównej.

Jego sylwetka była ciemna, jedyne co mogłam ujrzeć w tej ciemności to jego oczy, błękitne jak fale oceanu. Takich oczu się nie zapomina.

Ale co jeśli on naprawdę wróci? Będzie chciał dokończyć to, czego nie udało mu się zrobić wcześniej? Może będzie chciał mnie zabić?

Teraz pozostaje mi dalej utwierdzać się w przekonaniu, że zapomniał. I wszystko będzie dobrze.

Zgarnęłam ze stołu mój telefon, który po chwili spoczywał już na dnie moich jeansów, portfel i jabłko, które dziś zjem na śniadanie. Szybko założyłam moje czarne tenisówki i wyszłam z domu, następnie go zamykając. Kluczyki jak zawsze schowałam pod moim ulubionym kwiatkiem.

Teraz już powoli zmierzałam na przystanek, gryząc moje jabłko. Gdy znalazłam się na miejscu, nie musiałam długo czekać, ponieważ autobus przyjechał po pięciu minutach. Podałam kierowcy adres mojego dzisiejszego miejsca pracy i po piętnastu minutach stałam pod drzwiami domku, w którym miałam dziś posprzątać. Lekko w nie zapukałam i otworzyła mi sympatycznie wyglądająca, starsza pani.

No to zabieram się do roboty.

***

Byłam już w drodze powrotnej do domu. U staruszki spędziłam tylko dwie godziny. Musiałam tylko odkurzyć i powycierać kurze tam, gdzie ona nie dostawała. Zresztą bardzo miło mi się pracowało, ponieważ w trakcie ona opowiadała mi o swoim życiu. Kto by pomyślał, że mogłoby mnie to tak zainteresować? To przemiła kobieta. Z chęcią ją jeszcze kiedyś odwiedzę, tylko tym razem na pewno nie będzie to sprawa służbowa.

***

Przykucnęłam na nogach, by sięgnąć ręką pod mojego kwiatka, aby wziąść klucze do domu. Niestety kiedy tylko to zrobiłam, nie poczułam pod moją ręką nic, żadnych kluczy, które zawsze tam spoczywały i czekały na mój powrót.

Co jest? Dlaczego ich nie ma?

Po chwili dopiero pomyślałam, że to pewnie listonosz znowu musiał mi coś przekazać. Czasami tak robi, gdy nie ma mnie w domu. To mój przyjaciel więc nie ma się czego obawiać, nawet sama powiedziałam mu gdzie je trzymam.

Chwyciłam za klamkę i niepewnie otworzyłam drzwi.

- Halo? Kevin? Jesteś tu? - zaczęłam wołać mojego przyjaciela, jednocześnie ściągając kurtkę.

Gdy nikt mi nie odpowiedział, weszłam w głąb mieszkania. Teraz troszeczkę się bałam, bo przecież już dawno by się odezwał.

- Kevin? To nie jest śmieszne! - byłam już zirytowana jego zachowaniem. Dlaczego jeszcze się nie pokazał?

Nagle poczułam jak ktoś napiera na mnie swoim ciałem, tym samym przypierając mnie do ściany.

- Co do... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ ten ktoś brutalnie przycisnął swoje ciepłe wargi do moich.

Tylko nie to. Znowu czułam te miękkie wargi i ten cieńki kolczyk na swoich ustach.

Nagle przypomniałam sobie nawet jego imię. Luke. To ten cholerny Luke, którego tak się bałam. Cholera jasna.

Całował mnie z taką brutalnością, że zaczęło mnie to boleć. Nie mówiąc już o tym, że dalej przyciskał swoje ciało do mojego tak blisko, że gdyby ktoś teraz chciał włożyć między nas kartkę papieru, stałoby się to niemożliwe.

Zaczęłam oddawać pocałunek, bo przynajmniej wtedy to mniej bolało. Po chwili chłopak zaczął się ode mnie odsuwać, subtelnie przygryzając moją wargę. Gdy skończył, zaczął szeptać mi nad uchem:

- Tęskniłaś kochanie? Bo ja bardzo. - na jego słowa przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Bałam się go tak bardzo.

- Od dziś nie pozbędziesz się mnie tak łatwo ze swojego życia. Zapisałem sobie twój numer telefonu, miło, że napisałaś mi go na lodówce skarbie. Oszczędziłaś mi tym kłopotu. - po tych słowach jeszcze raz cmoknął mnie w usta i zaczął mówić dalej. Dlaczego akurat ja? W tej chwili zaczęłam żałować, że postanowiłam mu pomóc, bo gdyby nie to, moje życie na pewno nadal byłoby normalne.

- Pamiętaj, niedługo wrócę. Już nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania. Rosalie czy pamiętasz moje imię? - w odpowiedzi przytaknęłam mu powoli głową. Użył mojego pełnego imienia, kładąc na nie nacisk. Tylko skąd on wiedział jak mam na imię?

- Powiedz je. Chce usłyszeć jak brzmi z twoich pięknych ust. - Powiedział, dotykając wargami mojego ucha. Jego ręka zaczęła jechać w dół mojej talii. Proszę, niech on wyjdzie i nigdy już tutaj nie wraca.

- L-luke - szepnęłam. Oczywiście się zająkałam. Tak bardzo się bałam.

- Głośniej księżniczko. - Mogłam wyczuć, że się uśmiecha. To właśnie wtedy zaczęłam go nienawidzić.

- Luke. Masz na imię Luke. - spełniłam jego żądanie. Nawet udało mi się zapanować nad głosem.

- Pięknie, ale teraz niestety muszę już iść. Postaraj się zbytnio za mną nie tęsknić, skarbie - po tych słowach odsunął się ode mnie i puścił mi oczko. Teraz mogłam zobaczyć jak wygląda.

Miał blond włosy, postawione do góry, najwyraźniej nie wiedziały co to grawitacja. Na jego niebezpiecznie długich nogach spoczywały czarne jeansy. Ubrany był również w czarną koszulkę z żółtym logiem zespołu "Nirvana" i posiadał czarny kolczyk po boku wargi, ten który zdążyłam już bliżej 'poczuć'.

Oh i te jego oczy, są przepiękne. Przypominają mi błękit oceanu. Są naprawdę cudowne.

Co nie zmeniało faktu, że strasznie mnie przerażał. Tego nawet patrzenie w jego oczy nie zmieni.

Jeszcze cmoknął mnie przelotnie w usta i zaczął kierować się do drzwi, a ja już zaczęłam się cieszyć, że wychodzi. Gdy jego ręka była na klamce, odwrócił się jeszcze do mnie.

- O... I kochanie? Przy następnym spotkaniu powiesz mi kto to do kurwy nędzy jest ten kutas Kevin. I powiesz mi, dlaczego mam mu nie sprać dupy.

Po tych słowach opuścił moje mieszkanie, a ja zaczęłam myśleć w co ja się do cholery wpakowałam i jak trudno będzie mi z tego wyjść.

Widać, że facet jest niebezpieczny, dlatego ani mi się śni dzwonić na policję. Na pewno by się o tym dowiedział i wtedy byłoby tylko gorzej. Nawet jeśli to co bym im powiedziała? Przecież nic o nim nie wiem. Dlatego muszę jakoś przeboleć te dni, mając nadzieję, że chłopak po prostu zapomni, lub że mu się znudzę. Tylko myśl, że to się skończy, sprawia że wiem, że nie mogę zwariować.

***

Byłam już na skraju wyczerpania, więc poszłam szybko pod prysznic i po piętnasto minutowej kąpieli położyłam się na łóżku.

Po krótkiej chwili zaczęłam plakać. Robiłam to ze strachu i bezsilności. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, dziwne by było gdybym wcześniej jej doświadczyła. Tak strasznie się boję.

Gdy przestałam, przewróciłam się na bok, z nadzieją, że uda mi się zasnąć.

***

Hej kochani!

Dziękuję za poprzednie komentarze! Bardzo mnie zmotywowały do dodania wcześniej rozdziału. Kocham was i dziękuję. Pamiętajcie :

»» Każdy komentarz motywuje do dalszej i szybszej pracy! ««

Scary »» Luke HemmingsWhere stories live. Discover now