[2,0] - Circle of Swindler

317 23 0
                                    

([T/I]'s pov)

Gdy wysiedliśmy z auta pod naszą siedzibą, Jungkook wyglądał jednocześnie, jakby był pod wrażeniem, ale miał też zamiar zwymiotować. Nic dziwnego, jazda z Hobim nie należała do najprzyjemniejszych - lubił zaszaleć, driftować, szarpać autem i palić gumy. Młodszy miał szczęście, że jechał z nim, gdy ja również byłam w aucie. Beze mnie Hoseok stawał się istnym szatanem za kierownicą - wtedy już na pewno Jeon zwróciłby ostatni posiłek po zaledwie kilku minutach jazdy.

- Witamy w naszych skromnych progach, Jeon Jungkook - mruknęłam, nawet nie siląc się na sztuczny uśmiech. Teraz już i tak nie miał jak uciec.

Chłopak nie odpowiedział. Rozglądał się, szukając ewentualnej drogi ewakuacyjnej. Rezydencja Namjoona była schowana głęboko w lesie, z dala od jakichkolwiek siedlisk ludzkich. Nowoczesny budynek stojący na półce skalnej tuż nad wodospadem robił ogromne wrażenie, nawet gdy było się tu już któryś raz z kolei. Szum wody był słyszalny nawet w środku, mimo wygłuszonych ścian i okien. Rzeka i klif oplatały willę od zachodu i północy, a gęsty las od wschodu i południa. Kim nawet nie miał pojęcia jaką radość mi sprawił, przydzielając pokój z widokiem na wodospad i koryto rzeki. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mi dane spędzać tak dużo czasu w tak przepięknym miejscu. Co prawda parking przed domem, który właśnie przemierzaliśmy, by dotrzeć do drzwi wejściowych psuł cały klimat, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Przynajmniej auta w większości były drogie i po prostu ładne.

Niestety Jungkook nie mógł się zachwycać widokami, gdyż za kilka minut miała wybić północ, a oświetlenie posiadłości mimo wszystko nie mogło oddać piękna tego miejsca za dnia. Do tego chłopak był zbyt przerażony i skupiony na tym, by przeżyć w razie, gdyby sytuacja zaczęła się robić niebezpieczna, więc nie mógł sobie pozwolić na podziwianie widoków dłużej niż zrobił to przy wysiadaniu z auta.

Drzwi otworzył nam V, który nawet nie uraczył nikogo oprócz mnie swoim zmęczonym spojrzeniem, zamykając za nami i wracając do kuchni, aby zaparzyć sobie kolejną kawę. Miał dużo na głowie, był naszym głównym informatorem. Ciągle gdzieś jeździł, spotykał się z najróżniejszymi ludźmi, szukał informacji wszędzie i o każdym, a jego mózg pracował na najwyższych obrotach, aby nie pominąć żadnego szczegółu, który mógł się okazać piekielnie istotny w ostatecznym rozrachunku. Navy nie była tak dobra, chociaż jej nie było trzeba aż tyle, by widzieć wszystko. Miała wrodzoną spostrzegawczość, której nawet za bardzo nie musiała wytężać przy pracy, czego Taehyung zawsze jej zazdrościł. "Ta gówniara jest tak dobra, że jej arogancja ją kiedyś zgubi. Za bardzo ufa swoim talentom od siedmiu boleści". Było w słowach szatyna trochę racji. Harin była zdolna i utalentowana, wielu nie udałoby się osiągnąć jej poziomu po latach ciężkich treningów. Była jednak jeszcze za młoda żeby to docenić, czym niemiłosiernie denerwowała Tae, który tak czy siak nie potrafił się na nią gniewać. W końcu była jego wychowanicą.

- Młoda, chodź tu - westchnął, ciągnąc się do kuchni, zapewne chcąc przekazać dziewczynie jakieś informacje.

- Już idę, staruszku - zaśmiała się, odwracając się zaraz do Jungkooka. - Nie martw się, nie zostawiam cię na długo, Kookie! - potem pobiegła za V, który był tak wykończony, że nawet nie obruszył się za nazwanie go staruszkiem.

Brunet idący pół kroku za mną, nieco spiął się na radosną uwagę Navy, jednak chyba postanowił zignorować dziewczynę. Hobi również się od nas odłączył, tłumacząc się jakimiś zadaniami od szefa. Tak więc ruszyliśmy sami na pierwsze piętro, aby przypieczętować moją świetną akcję rekrutacyjną podpisaniem umowy, o której Jeon nie miał bladego pojęcia.

***

Namjoon siedział na swoim fotelu, odwrócony do nas tyłem, patrząc na widok rozpościerający się za ogromnym oknem na całą ścianę. Za szybą z tej wysokości dało się dostrzec zarys pięknie oświetlonej metropolii, jakieś piętnaście kilometrów od willi. Noc była prawie bezchmurna, a oświetlenie w pomieszczeniu było wyłączone, więc jedynie promienie księżyca dawały nieco światła.

- Wyglądasz jak z dennego filmu o mafii - westchnęłam, podchodząc do przełącznika i zapalając lampy. Pomieszczenie dalej robiło wrażenie, ale na pewno nie takie, jakiego chciał Kim. Odwrócił się na fotelu trochę szybciej niż planował, ale dalej starał się zachowywać pozory gracji, wstając z niego. Oparł się rękoma o biurko z czarnego drewna, zrzucając z niego kilka plików kartek, a ja miałam ochotę przybić piątkę z własnym czołem. Zamiast tego westchnęłam głęboko po raz kolejny, a mężczyzna posłał mi wkurzone spojrzenie.

- Zawsze musisz mi psuć wejście, Hyun? - warknął, patrząc z żalem na lądujące na szarych panelach kartki.

Nie odpowiedziałam, tylko popchnęłam Jungkooka w stronę krzesła dla gości, siadając obok niego na drugim. Namjoon górował nad nami, dalej opierając się o stół, przez co młodszy stracił pewność siebie, której nieco zyskał przez nieudane pierwsze wrażenie Kima. Mężczyzna był naprawdę wysoki jak na Koreańczyka, zdecydowanie wyższy od Jeona. Jego jasne włosy były skrupulatnie ułożone, tak samo jak dobrze dobrany garnitur i czarna koszula, która dokładnie opinała się na szerokich barkach i klatce piersiowej białowłosego. Namjoon uwielbiał się w tym kolorze i gdy tylko pojawiał się choć najmniejszy odrost, od razu nakazywał Jinowi coś z tym zrobić, bo sam najprawdopodobniej prędzej zniszczyłby sobie włosy, niż je pofarbował. Tak, Namjoon, oprócz bycia szefem Organizacji, był też bogiem destrukcji. Równie dobrze obijał ludziom mordy, co rozbijał wszystkie szklane bądź porcelanowe rzeczy w rezydencji. Z tą różnicą, że jedno robił z własnej woli, a drugie w pełni nieumyślnie.

- Jeon Jungkook, miło mi, że wreszcie się spotykamy - zaczął w końcu Kim, spoglądając na chłopaka z lekkim szelmowskim uśmiechem. Sprawiał wrażenie pedofila, któremu w końcu udało się zaciągnąć bezbronnego chłopczyka do piwnicy, aby pokazać mu swoje kotki. Przynajmniej takie odczucia towarzyszyły brunetowi. Nie trzeba było mu się specjalnie przypatrywać, żeby zauważyć, że już kompletnie zatracił pewność siebie, a najchętniej wstałby i stąd wybiegł. Wiedział jednak, że byłoby to dość głupie posunięcie, które nie przyniosłoby zupełnie żadnego pozytywnego skutku, więc wytrwale siedział jak na szpilkach, czekając na to, co miało nadejść. Zdrowy rozsądek jeszcze go nie opuścił.

"Może to i dobrze" - pomyślałam, zakładając nogę na nogę i siadając nieco wygodniej.

- Czego ode... Czego Pan ode mnie chce? - poprawił się szybko, czując respekt w stosunku do starszego.

- Wyrównania rachunków - mężczyzna poszerzył uśmiech i wyciągnął rękę w stronę Jeona. - Jeśli uściśniesz moją dłoń i wykonasz całą robotę, jaką ci powierzę, twojemu bratu nic się nie stanie. Jeśli nie... Cóż, powiedzmy, że mam kilkoro ludzi, którzy są dobrzy w zadawaniu bólu - uśmiech nie schodził mu z twarzy, za to na buźce Jungkooka malowało się czyste przerażenie.

Po krótkim namyśle Jeon uścisnął dłoń Namjoona.

- Zgoda - mruknął, unikając wzroku Kima.

- Świetnie. Jestem Monster i teraz oficjalnie mogę powiedzieć: Witaj w Organizacji, Kook.

Jungkook nagle spoważniał. Uśmiechnęłam się, domyślając się, że właśnie dotarło do niego, w jak ogromne gówno się wpakował.


Surrender | BTS x Reader | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz