[1,0] - New Face

422 30 0
                                    

([T/I]'s pov)

Szłam ciasnymi uliczkami, klucząc między budynkami, aby dotrzeć w umówione miejsce. Tam miała na mnie czekać Navy. Gdy wyszłam zza rogu bloku, zauważyłam dziewczynę, która stała oparta o mur w taki sposób, aby uliczne światła jej nie dosięgały. Patrzyła w niebo, chyba mając nadzieję, że zobaczy jakieś gwiazdy, co w środku zatłoczonego, migoczącego jak lampki choinkowe miasta było niemożliwe. Ale Lee Harin zawsze była marzycielką, więc raczej nie miała problemu z wyobrażeniem sobie rozgwieżdżonego nieboskłonu.

Chwilę później przekręciła głowę w moją stronę, uśmiechając się na przywitanie. Zmusiłam swoje usta, żeby ułożyły się w promienny uśmiech, co było dla mnie od pewnego czasu dość trudne. Miałam nadzieję, że to, co zagościło na mojej twarzy nie wyglądało aż tak sztucznie, jakim było w rzeczywistości.

- Czyżbyśmy w końcu mieli zarzucić przynętę, Hyun-unnie? - zapytała, wyciągając ręce z kieszeni i salutując. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego w moim otoczeniu byli prawie sami ludzie pełni energii, wiecznie w dobrym humorze. Jak można wykonywać naszą robotę i zachowywać się jak najszczęśliwsza osoba na Ziemi? Przecież nie byli psychiczni. A przynajmniej nie aż tak, jak Chim.

- Czas najwyższy. Masz papiery? - spytałam, zerkając na zegarek. 21:43. Miałyśmy jeszcze jakieś dwie minuty.

- Oczywiście, szefowo! - zaśmiała się. - Aaaaah, nie mogę się doczekać! Ten chłopak jest  i d e a l n y, mówię ci! - zaczęła się rozpływać. "Wiedziałam, że tak będzie"- pomyślałam.

- Zamilcz łaskawie i się skup, Navy. Najlepiej w ogóle się nie wtrącaj. Wiesz jak kończy się wchodzenie mi w drogę, prawda? - uniosłam brew, kątem oka rejestrując ruch jakieś czterysta metrów od nas. Wyśmienicie.

- Nie chcę się dowiadywać jak to dokładnie jest - Lee zachichotała nerwowo, ale zaraz spoważniała, stając ze mną ramię w ramię naprzeciw nadchodzącemu chłopakowi.

Brunet wracał z treningu i miał zamiar skierować się do swojego małego mieszkania w pobliskim bloku, które wynajęli mu rodzice, aby ich syn mógł mieszkać i rozwijać się w stolicy. Mimo zmęczenia wciąż myślał trzeźwo, a jego uwadze nie uszły dwie postaci - moja i Navy - wyraźnie czekające właśnie na niego. Wyczuł, że coś jest nie tak, więc skręcił między dwa bloki, aby dojść do domu okrężną drogą. "Będzie trzeba popracować nad przewidywalnością postępowania" - pomyślałam i dałam znak HaRin, aby zaszła chłopakowi drogę od frontu, a ja udałam się prosto za nim. Po chwili byłam już między budynkami, za którymi zniknął chłopak. Biegł, ruszony złym przeczuciem, ale szybko wyhamował, gdy na końcu jego drogi ucieczki stanęła Navy. Bezszelestne dotarcie do niego nie zajęło mi więcej niż jemu przemyślenie sytuacji, w której w tamtym momencie się znalazł. Zaczął się cofać, ale niemal podskoczył, gdy usłyszał mój głos tuż za sobą:

- Jeon Jungkook, tak?

Odwrócił się do mnie i skinął głową, postanawiając, że spróbuje jakoś przejąć kontrolę nad tą sytuacją - błąd.

- Czego ode mnie chcecie? Nie mam czasu na pogaduszki - powiedział, unosząc lekko brodę, aby wydawać się bardziej pewnym siebie.

- Zawsze grasz takiego niedostępnego? - Navy oparła się ramieniem o ścianę budynku i z nudów podrzucała swój ulubiony nóż.

Chłopak nie miał zamiaru odpowiadać na zaczepkę, ale raczej zaniepokoiła go zabawka mojej przyjaciółki. Zadrżał nieco, gdy dziewczyna przesunęła ostrzem po ścianie bloku.

- Słuchajcie, nie chcę wam zrobić krzywdy - uniósł ręce w geście kapitulacji.

- Och, jaki słodki! Obyś w łóżku też był taki troskliwy - na dźwięk śmiechu Harin przeszły go ciarki.

- Navy - westchnęłam, a gdy ta na mnie spojrzała, od razu spuściła wzrok i zamilkła. Potem zwróciłam się do chłopaka - Nie będę snuć jakichś wymijających historii, tylko przejdę do sedna. Twój brat z nami zadarł i jeśli nie chcesz, żeby przez zupełny przypadek spotkał go jakiś śmiertelny wypadek, grzecznie pójdziesz z nami i zrobisz wszystko, co ci każemy, jasne?

- Co?! - Jeon odsunął się ode mnie, prawie wpadając na Lee. - To jakiś nieśmieszny żart, tak?

- Jeśli nie będziesz chciał współpracować, to po prostu pozbawimy cię przytomności, ale naprawdę łatwiej by było, gdybyś szedł o własnych siłach, wiesz? - skinęłam na Navy, która podała Jungkookowi sfałszowane papiery o długach jego brata.

W miarę jak chłopak czytał treść dokumentów, jego oczy robiły się coraz większe, a jemu samemu przez głowę przebiegały tysiące różnych myśli. Cokolwiek by nie wymyślił i tak był w sytuacji bez wyjścia. Chciałam nawet skrócić jego cierpienia, odzywając się, ale potem zrezygnowałam, aby móc napawać się słodkim wyrazem twarzy chłopaka, który zaczynał naprawdę panikować. Minęły dobre trzy minuty, zanim zebrał się w sobie.

- Okej, nie mam pojęcia o co chodzi, ale to na pewno jakaś pomyłka - powiedział, patrząc mi w oczy i wyciągając rękę z dokumentami w moją stronę.

- Niestety nie, ja się nigdy nie mylę - uśmiechnęłam się delikatnie. Wzięłam od niego plik kartek, chowając je do kieszeni. - Wyglądasz na kogoś, kto poradzi sobie z tym, co dla ciebie mamy. To tylko moja lekka sugestia. Jeśli jednak wolisz odejść to twój brat pożegna się z tym światem szybciej niż myślisz - usilnie próbował utrzymać ze mną kontakt wzrokowy, ale nie był w stanie wytrzymać mojego spojrzenia, więc zerknął szybko za siebie, aby tylko upewnić się, że Lee dalej tam stała i wciąż bawiła się nożem.

- Co miałbym zrobić, żeby nic mu się nie stało? - poddał się. Navy uśmiechnęła się promiennie.

- Pójść z nami. Resztę wytłumaczy ci szef - wyjaśniłam, po czym odwróciłam się i ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie miał czekać na nas Hope w swoim ukochanym BMW. Jungkook posłusznie udał się za mną, a HaRin szła tuż za nim, na wypadek gdyby chłopak wpadł na jakiś niemądry pomysł.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, Jungkook niemal od razu poznał Hobiego, co przyprawiło go o mały zawał serca.

- To pan mi przytrzymał drzwi w kawiarni - powiedział z szeroko otwartymi oczyma.

- Spostrzegawczy jesteś! Chodź, zapraszam do środka! Szofer Hope melduje się na posterunku!


Surrender | BTS x Reader | ZakończoneWhere stories live. Discover now