XXIII

1.7K 166 39
                                    

Wróciliśmy wszyscy do Chaty. Było spokojnie, nie wspominałem o tym co się wydarzyło w drodze powrotnej i on też nie zaczynał tematu. Zjedliśmy kolacje, pogadaliśmy. Jak normalna rodzina, nikt kto teraz by na nas popatrzył nie powiedziałby, że wróciliśmy z śmiercionośnej misji.

-Słuchajcie, my już będziemy się zbierać... - powiedziałem wstając od stołu.
Mabel spojrzała na Gideona a Gideon na nią. Zakochane gołąbki, ohydne.

-Nie zapomnijcie się przygotować. - powiedział Soos.

-Na co? - spytałem.

-Jak to na co? Na mój ślub. Potrzebujecie partnera/partnerki, garnituru i sukienki... - zaczął wymieniać niekończącą się listę.

Cholera by to, zapomniałem.

Wyszliśmy z chaty a ja zacząłem się zastanawiać. Kogo ja do jasnej cholery zaproszę? Cuksa? Nie, ona już kogoś ma a to by było dziwne. Nie pójdę na ślub z własną siostrą a zwłaszcza, że pewnie pójdzie z Gideonem. Wendy ma Robbiego, a ja?

-Pójdź ze mną. - powiedział Bill.

-Co? - spytałem jakby wyrwany z transu. Musiał zauważyć nad czym się zastanwiam.

-A może raczej z Becky. - powiedział zmieniając formę i przybliżając się za blisko.

-Jesteś ohydny Cipher. - powiedziałem ale w końcu zacząłem się zastanawiać.

To nie takie złe wyjście, mało kto dowie się, że to on. Jestem zdesperowany, bardzo.

-Przemyśl to, ostatnio było Ci dobrze. - powiedział robiąc zbereźną minę.

-Jesteś najgorszą osobą jaką znam. - powiedziałem powstrzymując pawia.

Roześmiał się po czym wrócił do normalnej formy. Byliśmy już przed domem. No tak, na co liczyłem. Nie zdążyliśmy zrobić remontu.

-Biorę sypialnie na poddaszu. - powiedziałem biegnąc do drzwi.

-Biorę tą na pierwszym piętrze. - krzyknęła Mabel.

Wbiegłem do pokoju, zobaczyłem tam coś co mnie udupiło. Dwa łóżka.

-No to żeś się wpakował. - powiedział Bill rzucając się na łóżko.

-Nie waż się choćby zbliżać na moją stronę, rozumiesz? - powiedziałem biorąc taśmę i przyklejając ją na środek pokoju.

-To nasza granicą, tak?

-Tak.

-Jasne, nie przekroczę jej. - powiedział Bill podnosząc ręcę do góry w geście niewinności.

Zacząłem się rozpakowywać.

.
.
.
Żartuję, piznąłem walizkę w kąt i walnąłem się na łóżku.

Czułem jak powoli zamykają mi się oczy, moje mięśnie się rozluźniają. Powoli zasypiałem... Dopóki nie usłyszałem cichego szlochu. Podniosłem się niechętnie i spojrzałem na Billa. Spał jak zabity ale najwyraźniej jego sny potrafiły być gorsze od moich.

-Walić granicę... - powiedziałem przechodząc na drugą stronę pokoju.

Zacząłem powoli szturchać go w ramię. On nagle podniósł się z złapał mnie za gardło.

-Ej, stary, to ja. Sosna... - powiedziałem unosząc ręce do góry.

Bill spokojnie puścił moje gardło.

-Przepraszam, wystraszyłeś mnie. - powiedziałem przecierając twarz. Dopiero teraz zorientował się, że wcześniej płakał.

Widziałem po jego twarzy, że modlił się wręcz żebym tego nie widział. Wiecie, oznaką słabości itp.

-Słuchaj, jeśli chcesz pogadać to skoczę po piwo i możemy sobie urządzić coś w stylu babskiego wieczoru, ale męskiego. - co ja pierdole?

On tylko pokiwał głową. Otworzyłem walizkę i wyjąłem dwie puszki. Popatrzył się na mnie tak dziwnie jakby w życiu nie widział, że ktoś chowa piwo w walizce.

-Mogę o coś spytać? - spytał Bill.

-Jasne, wal śmiało. - odpowiedziałem.

-Co twoja siostra czuję do Gideona?.- spytał zaciekawiony.

-To trochę trudne do wytłumaczenia, są w sobie zakochani.

-Możesz rozwinąć? - spytał z nadzieją.

-No więc... Cały czas chcesz żeby ta osoba była obok, jakby była jakimś nie zastąpionym pierwiastkiem bez którego nie możesz żyć, jak tlen. Martwisz się o nią nawet jeśli tylko i wyłącznie obetrze ją but, mógłbyś wtedy ją zawieźć nawet do szpitala byleby być pewnym, że wszystko jest okej. A co najważniejsze... Czujesz więź z tą osobą, wtedy nie jesteś tylko ty. Jesteście wy. - powiedziałem patrząc mu się w oczy.

-No to w takim razie... Kiedyś byłem zakochany...

|| Endless Deal ||Where stories live. Discover now