Wróciliśmy wszyscy do Chaty. Było spokojnie, nie wspominałem o tym co się wydarzyło w drodze powrotnej i on też nie zaczynał tematu. Zjedliśmy kolacje, pogadaliśmy. Jak normalna rodzina, nikt kto teraz by na nas popatrzył nie powiedziałby, że wróciliśmy z śmiercionośnej misji.
-Słuchajcie, my już będziemy się zbierać... - powiedziałem wstając od stołu.
Mabel spojrzała na Gideona a Gideon na nią. Zakochane gołąbki, ohydne.-Nie zapomnijcie się przygotować. - powiedział Soos.
-Na co? - spytałem.
-Jak to na co? Na mój ślub. Potrzebujecie partnera/partnerki, garnituru i sukienki... - zaczął wymieniać niekończącą się listę.
Cholera by to, zapomniałem.
Wyszliśmy z chaty a ja zacząłem się zastanawiać. Kogo ja do jasnej cholery zaproszę? Cuksa? Nie, ona już kogoś ma a to by było dziwne. Nie pójdę na ślub z własną siostrą a zwłaszcza, że pewnie pójdzie z Gideonem. Wendy ma Robbiego, a ja?
-Pójdź ze mną. - powiedział Bill.
-Co? - spytałem jakby wyrwany z transu. Musiał zauważyć nad czym się zastanwiam.
-A może raczej z Becky. - powiedział zmieniając formę i przybliżając się za blisko.
-Jesteś ohydny Cipher. - powiedziałem ale w końcu zacząłem się zastanawiać.
To nie takie złe wyjście, mało kto dowie się, że to on. Jestem zdesperowany, bardzo.
-Przemyśl to, ostatnio było Ci dobrze. - powiedział robiąc zbereźną minę.
-Jesteś najgorszą osobą jaką znam. - powiedziałem powstrzymując pawia.
Roześmiał się po czym wrócił do normalnej formy. Byliśmy już przed domem. No tak, na co liczyłem. Nie zdążyliśmy zrobić remontu.
-Biorę sypialnie na poddaszu. - powiedziałem biegnąc do drzwi.
-Biorę tą na pierwszym piętrze. - krzyknęła Mabel.
Wbiegłem do pokoju, zobaczyłem tam coś co mnie udupiło. Dwa łóżka.
-No to żeś się wpakował. - powiedział Bill rzucając się na łóżko.
-Nie waż się choćby zbliżać na moją stronę, rozumiesz? - powiedziałem biorąc taśmę i przyklejając ją na środek pokoju.
-To nasza granicą, tak?
-Tak.
-Jasne, nie przekroczę jej. - powiedział Bill podnosząc ręcę do góry w geście niewinności.
Zacząłem się rozpakowywać.
.
.
.
Żartuję, piznąłem walizkę w kąt i walnąłem się na łóżku.Czułem jak powoli zamykają mi się oczy, moje mięśnie się rozluźniają. Powoli zasypiałem... Dopóki nie usłyszałem cichego szlochu. Podniosłem się niechętnie i spojrzałem na Billa. Spał jak zabity ale najwyraźniej jego sny potrafiły być gorsze od moich.
-Walić granicę... - powiedziałem przechodząc na drugą stronę pokoju.
Zacząłem powoli szturchać go w ramię. On nagle podniósł się z złapał mnie za gardło.
-Ej, stary, to ja. Sosna... - powiedziałem unosząc ręce do góry.
Bill spokojnie puścił moje gardło.
-Przepraszam, wystraszyłeś mnie. - powiedziałem przecierając twarz. Dopiero teraz zorientował się, że wcześniej płakał.
Widziałem po jego twarzy, że modlił się wręcz żebym tego nie widział. Wiecie, oznaką słabości itp.
-Słuchaj, jeśli chcesz pogadać to skoczę po piwo i możemy sobie urządzić coś w stylu babskiego wieczoru, ale męskiego. - co ja pierdole?
On tylko pokiwał głową. Otworzyłem walizkę i wyjąłem dwie puszki. Popatrzył się na mnie tak dziwnie jakby w życiu nie widział, że ktoś chowa piwo w walizce.
-Mogę o coś spytać? - spytał Bill.
-Jasne, wal śmiało. - odpowiedziałem.
-Co twoja siostra czuję do Gideona?.- spytał zaciekawiony.
-To trochę trudne do wytłumaczenia, są w sobie zakochani.
-Możesz rozwinąć? - spytał z nadzieją.
-No więc... Cały czas chcesz żeby ta osoba była obok, jakby była jakimś nie zastąpionym pierwiastkiem bez którego nie możesz żyć, jak tlen. Martwisz się o nią nawet jeśli tylko i wyłącznie obetrze ją but, mógłbyś wtedy ją zawieźć nawet do szpitala byleby być pewnym, że wszystko jest okej. A co najważniejsze... Czujesz więź z tą osobą, wtedy nie jesteś tylko ty. Jesteście wy. - powiedziałem patrząc mu się w oczy.
-No to w takim razie... Kiedyś byłem zakochany...
YOU ARE READING
|| Endless Deal ||
Fanfiction-Na pewno chcesz to zrobić?- spytał z podstępnym uśmiechem. -W życiu nie byłem niczego tak pewien.- powiedziałem wystawiając rękę. Złapał za nią, piekło czas zacząć.