Rozdział 5

14 5 1
                                    

Budynek wbudowany w górę był prawdopodobnie pałacem, cały czarny, ze złotymi zdobieniami. Dwoje tubylców stało przed białymi wrotami, trzymając w rękach średniowieczne włócznie z kijka i jakiegoś metalu. Gdy Sekuru chciał podejść, włóczniami zablokowali przejście, z trudem chowając agresję w kierunku przybysza.

-Wpuścić go!- Rozkazał kobiecy głos, zdający się rozchodzić z samych ścian pałacu. Tubylcy niechętnie zabrali włócznie. Jedi popchnął lekko mocą drzwi i wszedł do środka. Korytarz był przestronny, ale spowity w mroku. Jedi uniósł swój miecz, rozświetlając sobie drogę i spokojnym krokiem poszedł do przodu.

-Jesteś jednym z Rycerzy.- Znowu odezwał się głos, zdający się dochodzić zewsząd. -Jakie są twoje intencje?

-Przybywam w pokoju, moim jedynym celem jest wiedza.- Odparł Sekuru. -Czy jesteś ich przywódczynią?

-Przewodniczką.- Odparł głos, którego źródło można było w końcu dostrzec. Korytarz kończył się niezbyt obszerną salą, pośrodku której stał kamienny tron, opleciony przez gałęzie drzewa, wychodzące z podłogi. Siedziała na nim kobieta, która w przeciwieństwie do "jeżyków" na zewnątrz prawdopodbnie była człowiekiem. Miała czarną, połyskliwą suknię z trójkątnym dekoltem, sięgającą do kostek. Miała czarne włosy do ramion, zielone oczy, długie rzęsy, oraz lekki, niezbyt przyjemny uśmieszek, a na głowie opaskę z gałęzi prawdopodobnie tego samego drzewa, które oplatało jej tron. -Pomagam mojej rasie przetrwać

-Rzeczywiście, w żadnym zakątku Galaktyki nie słyszałem o twojej rasie.- Przyznał Gungan, gasząc miecz świetlny i przyczepiając go do pasa. Pokój był oświetlany lekkim, fioletowym światłem z nieokreślonego źródła. -Skąd pochodzicie?

-Stąd.- Kobieta wstała. -To co widzisz, to zaledwie resztki naszego pradawnego domu.

Sekuru tworzył w umyśle możliwe teorie. Czarnowłosa uśmiechnęła się, jakby litując się nad niezbyt rozumnym zwierzęciem. Dopiero teraz Jedi zauważył chłopaka z wcześniej, siedzącego nieco za tronem.

-Mój syn ci ufa. Może dzięki tobie Galaktyka znowu o nas usłyszy.- Przeszła kawałek i skierowała się gdzieś za tron.-No chodź.

Jedi usłuchał, a z nim poszedł i dzieciak. Weszli do niezauważonego wcześniej przez Sekuru tunelu, prowadzącego w głąb ziemi.

-Kiedyś, znała nas cała Galaktyka. Pokojowa rasa Tyoni, zamieszkująca jedną z piękniejszych planet znanego wszechświata. Yadenyika. Zlatywali się tutaj... Jak się nazywała ta profesja...? Ach, artyści, no tak. Macie jeszcze takie coś? Z resztą nieważne. Nic nie trwa wiecznie.

Sekuru obejrzał się. Chłopak w pewnym momencie zatrzymał się i usiadł. Nie chciał, albo nie mógł iść dalej. Może i on też powinien zawrócić.

Ale Jedi poszukują wiedzy. A on przecież był jednym.

Prawda?

Star Wars - Dzieje Mistrza SekuruOù les histoires vivent. Découvrez maintenant