Rozdział 28

3 0 0
                                    

Wkrótce Sekuru miał na głowie dwóch Magna Guardów po obu stronach, ostrzał z każdego blastera w okolicy, oraz trzech debili i dziecko do osłaniania.

-Nasza musi iść. Zrobiliśmy już dość dla waszej wojny.- Oznajmiła Gunganka za nimi. Jedi nie odpowiedział.

-Mają rację.- Odparł Delta. Z każdą chwilą cofali się o krok. Nawet ich czuły na Moc Mistrz odczuwał zmęczenie. -Idźcie. My to dokończymy.

Zan-Zan skinęła głową i rozkazała swoim siłom się wycofać. Sekuru i jego ludzie schowali się za drzewem. Usłyszeli szum zbliżającego się bombowca.

-Cholera. Póki on tu jest, mamy jeszcze mniejsze szanse. Jeśli jeszcze jakieś mieliśmy.- Mruknął Gamma. Delta przygryzł wargę.

-Mam pomysł.- Powiedział cicho. -Musimy...- Przerwał na chwilę, gdy Gungan złapał Mocą nadlatujący pocisk i z wysiłkiem odrzucił go w stronę droidów, dając im nieco czasu. -Mistrzu, zostaniesz z nimi, i ochraniaj ich tarczą z droidów, drzew, czegokolwiek. I rób dokładnie to co mówię.

Jedi popatrzył na klona, po czym skinął głową. Delta się uśmiechnął, po czym wbiegł prosto w tłum droidów. Użył strategii Gungan, ale nie był tak zwinni jak oni. Trafili w jego lewe ramię. Zaklął. Wskoczył za wrak jednego z czołgów.

Oddychał ciężko. Przeklął siebie w myślach, za ten idiotyczny pomysł, po czym zaczął się wspinać po kawałkach pojazdu. Sekuru skupiał na sobie większość uwagi, ale i tak w jego kierunku leciały pociski. Jeden musnął jego zdrową nogę. Jak na klona przystało, zignorował ból dostał się na najwyższy punkt, po czym przeskoczył na dach bazy droidów. Odczołgał się od krawędzi i wstał. Bombowiec właśnie zawracał.

Delta włączył komunikator, patrząc na Sekuru.

-Dobra, rzuć mi swój miecz!- Polecił. Gungan się zawahał. Mimo to, po chwili do rąk klona wleciał zgaszony miecz świetlny. Delta obrócił go w rękach, znalazł włącznik i go nacisnął, wypełniając powietrze przyjemnym buczeniem. Westchnął cicho i spojrzał na zbliżający się bombowiec, zetknął na armię droidów za nim, po czym zaczął biec do przodu.

***

BX-2004 przecisnął się przez tłum innych droidów bojowych. Nie miał już wątpliwości, że Separatyści wygrają. W końcu, to była tylko mała próba spowolnienia ataku na Theed. Teraz jego celem było dodanie na konto ofiar Jedi, z którym walczyli.

Po drodze zauważył samotnie biegnącego klona. Strzelił mu w ramię, nie odwracając się w jego stronę. Przynajmniej do czasu, gdy tuż nad głową droida przeleciał wyłączony miecz świetlny. Jedi powierza go byle klonowi? Droid szybko odwrócił się w stronę żołnierza w białym, który właśnie biegł w stronę lecącego bombowca. Co on robi? BX przeleciał wszystkie możliwe opcje. W sumie bombowiec leciał dość nisko nad dachem, ale...

A no tak. Mechaniczna proteza. Klon wyskoczył na niej, po czym jednym ruchem przeciął dolną część statku na pół i wylądował lewym boku, patrząc na trzymany przez siebie miecz. Lądowanie statku było nie lepsze. Obniżył lot, będąc na kursie kolizyjnym z centrum armii droidów. BX, będący na obrzeżach, szybko się odwrócił aby odbiec. Jeden z klonów, który akurat znalazł się blisko, uderzył go w głowę i położył nogę na jego torsie.

-Wybacz. Idziesz tam, gdzie należy mięso armatnie.- Oznajmił z wyraźną satysfakcją, po czym odepchnął go bliżej miejsca kolizji. Droid już wiedział. Nie zdąży uciec od eksplozji. Wystawił rękę w jego stronę, przeklinając ten oddział klonów. Ostatnią rzeczą jaką zarejestrował, nim statek uderzył w ziemię, były rozpaczliwe wołania innych droidów o pomoc i dźwięk oznajmiający przybycie kanonierek Republiki. A potem tylko ciemność.

***

-Co teraz?- Spytał droid o żółtych oznaczeniach. Asajj syknęła, zaciskając palce na rękojeści swoich nowych mieczy.

-Zmiana planów. Odwrócili dość uwagi, atakujemy teraz!- Wykrzyknęła, włączając swoje miecze i od razu pobiegła do przodu. Zatrzymała się jednak po chwili na szczycie wzgórza, po drugiej stronie którego widniała wioska Tyoni. Jednak nie widziała tego. Jej wzrok zajmował Jedi, z którym stanęła oko w oko.

-Witaj Asajj.- Powitał ją Obi-Wan, zapalając swój miecz świetlny. Stojące za nim klony stały, gotowe do walki. Zabójczyni Hrabiego Dooku syknęła głośno, odwróciła się i pobiegła z powrotem przez tłum. Kenobi był zbyt zajęty droidami, by mieć szansę ją dogonić.

Tymczasem Ventress weszła na swój statek, zostając sama z myślą, że znowu zawiodła mistrza. 

Star Wars - Dzieje Mistrza SekuruWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu