25. - Tokio

230 20 23
                                    

(Mei Xing)

~Trzy dni później~

- Dobra robota. Zrobiłeś naprawdę duże postępy. Jestem naprawdę zaskoczona - pochwaliłam Bena po naszym ostatnim treningu dzisiejszego dnia, który zresztą był bardzo udany. Trenowaliśmy teraz na świeżym powietrzu i zaraz zaczniemy zbierać się do domu.

- No cóż. To zasługa dobrej nauczycielki - dodał i uśmiechnął się do mnie cwaniacko. - Ale też wrodzonego talentu.

Ja jedynie wywróciłam oczami i wzięłam łuk z ziemi. Następnie przerzuciłam go przez ramię i zabrałam również swoje strzały. Byliśmy teraz na zupełnym polu poza terenem Kenzou. Musimy przejść teraz przez nieduży las i będziemy na miejscu.

- Ymm... Mei..? - Ben niepewnie złapał mnie za ramię. Stał za mną, a jego przerażony głos mnie zaniepokoił. - Znasz tych ludzi?

Po jego pytaniu odwróciłam się gwałtownie do tyłu i zobaczyłam, że chłopak wpatruje się w jakichś ludzi, którzy stoją na wzgórzu niedaleko nas. Jest ich dziewięciu i każdy z nich ma czarną pelerynę, czarne ubranie pod spodem i do tego mają czarne maski, które zakrywają ich twarze. Po budowie ciała stwierdziłam, że jest tam siedmiu mężczyzn i dwie kobiety.

Po chwili mężczyzna, który stał na samym środku wyciągnął katanę i nakierował ją w stronę moją i Bena. Ten, który stał obok niego wyciągnął tradycyjny łuk i go napiął, nakierowując strzały na nas. Reszta powtórzyła ich ruchy, a ja i brunet zaczęliśmy się powoli cofać.

- Nie, ale na pewno nie mają dobrych zamiarów - odpowiedziałam mu, starając się robić to dyskretnie.

- Kim jesteście?! - wykrzyknął do nich Ben, a ja miałam ochotę uderzyć się z załamania w głowę, ale tego nie zrobiłam.

W odpowiedzi jeden z mężczyzn posłał w naszą stronę strzałę, która leciała z ogromną prędkością. Nie mieliśmy dużo czasu na zareagowanie. Jedynie zdążyłam odepchnąć Bena na bok i tym sposobem oboje się przewróciliśmy w dwie różne strony, i leżeliśmy na trawie, choć od razu podniosłam głowę, żeby kontrolować sytuację. Mężczyzna na szczęście chybił i strzała nie trafiła ani we mnie, ani w bruneta. Jednak po chwili kolejna osoba posłała w stronę Bena następną strzałę. Miałam bardzo mało czasu na zareagowanie, ale w jednej chwili wzięłam do rąk swój łuk oraz strzałę. Następnie bardzo szybko ją wystrzeliłam i trafiła ona w tą lecąca, przez co obie od razu się zniszczyły, ale w nikogo nie trafiły.

Moja następna strzała była już gotowa do wystrzelenia. Napięłam cięciwę łuku i nakierowałam ją na mężczyznę, który stał na środku. Uważnie się na niego patrzyłam i zabijałam wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech i byłam gotowa do oddania strzału.

- Mei! Lepiej stąd spadajmy! - pospieszał mnie dyskretnie Ben, lecz ja byłam dalej wpatrzona w obcych ludzi, którzy jedynie stali w miejscu i olałam chłopaka.

Nie zamierzałam czekać i wystrzeliłam moją metalową strzałę w mężczyznę, lecz ona w niego nie trafiła, bo została po prostu złapana przez mężczyznę, który stał obok niego. Po prostu wychylił rękę i ją złapał jakby nigdy nic.

Bardzo mnie to zdziwiło i aż lekko się przeraziłam oraz otworzyłam szerzej oczy. Jednak wiedziałam, że nie mogę im pokazać, że się boję, więc po chwili ponownie przybrałam kamienną twarz.

Transformers: Battle Scars [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now