12. - Niespodziewane spotkanie

266 21 17
                                    

(Victoria)

Jedynie wpatrywałam się w zabójczą broń, która skierowana jest prosto na mnie i jest gotowa do wystrzelenia pocisku w każdej chwili. Moje serce biło mi jak szalone, a ja byłam już gotowa na przeogromne uderzenie. Mimo że nie chciałam zakańczać tego w ten sposób, nie miałam teraz żadnego innego wyjścia lub sposobu na ucieczkę. Dodatkowo kolce coraz bardzie wbijały mi się w nogi, co bolało mnie coraz bardziej i coraz bardziej. Ból był naprawdę nie do zniesienia, a nie mogłam się teraz jakkolwiek uleczyć przez ten metal, który uniemożliwiał mi używanie mojej energii.

Jednak po chwili zauważyłam jak ktoś strzela w zabójcze działko rakietą, lecz ono się przez to nie zniszczyło, a nawet jeszcze bardziej przygotowywało się do wystrzelenia pocisku. Nie miałam pojęcia, co się właśnie stało, ale nie miałam zbyt dużo czasu na rozmyślenia, bo pocisk został wystrzelony.

Następnie to były sekundy. W jednej chwili jakiś mężczyzna przeciął oba łańcuchy i rzucając się na mnie, odciągnął mnie od zabójczego pocisku, który trafił w asfalt, na którym przed chwilą leżałam. Usłyszałam również jeszcze więcej wystrzelanych pocisków oraz krzyki ludzi. Ponownie rozgorzała walka, lecz tym razem ludzi z ludźmi. Nie mogłam rozpoznać kto to przez zamazany obraz.

- Hej, Vic. Dawno się nie widzieliśmy, co? - usłyszałam głos osoby, za którą tęskniłam bardzo mocno. Od razu otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam ukochaną twarz Lennoxa, który lekko się do mnie uśmiechał i od razu zaczął próbować pozbyć się metalowych uchwytów, które trzymają mnie za nogi.

- William? Co ty tu robisz? - spytałam się go, kaszląc ze zmarszczonymi brwiami.

- To długa historia - odpowiedział krótko. - Zabieramy was stąd.

Po jego słowach wreszcie udało mu się pozbyć metalowych uchwytów z moich nóg. Od razu poczułam nieprzyjemne szczypanie i z tych miejsc zaczęła lecieć mi krew. Skrzywiłam się przez to, ale od razu posłałam tam energię, dzięki czemu ból ustał chociaż na chwilę i mogłam wstać o własnych siłach. Zdenerwowana zgromadziłam energię w dłoniach, a następnie zrobiłam to w jednym z samochodów naszych wrogów, których mogę już tak nazwać. Pojazd przewróciłam na jego prawy bok i dzięki temu również uderzył on w drugi samochód, a następnie zobaczyliśmy duży wybuch oraz płomienie. Oczywiście uważałam przy tym na ludzi Lennoxa, których o dziwo jest tu dużo i nie mam pojęcia, co tak właściwie tu robią, ale tego dowiem się pewnie później, więc teraz skupiłam się na walce.

Od razu wciągnęłam się w ferwor walki i zaczęłam walczyć u boku żołnierzy Williama. Przy moim starym przyjaciele czułam się naprawdę dobrze i poczułam się jak kiedyś, gdy razem walczyliśmy przeciwko temu samemu przeciwnikowi. Zajęłam się również Barricadem, który dalej jest nieprzytomny. Wokół niego stworzyłam pole ochronne i co jakiś czas obserwowałam czy nic się z nim złego nie dzieje. Zaczęłam się również rozglądać za moim towarzyszem, który gdzieś zniknął i nie mam pojęcia, gdzie jest.

- Victoria! Porywają Bee! - usłyszałam nagle jak na zawołanie głos Cliffjumpera ze sprzętu komunikacyjnego.

- Co?! Gdzie on jest?! - musiałam aż krzyczeć i unikać pocisków jednocześnie, w czym na szczęście pomagał mi Lennox i posyłał mi lekko zdezorientowane spojrzenie, ale mam wrażenie, że domyśla się, o co chodzi.

- Jadą na zachód. Nie odjechali daleko, ale grzebią coś w jego nadajnikach - odpowiedział mi Cliff.

- Chcą, żebyśmy stracili jego położenie - dodałam, jakby sama do siebie, zastanawiając się nad rozwiązaniem aktualnej sytuacji. - Leć za nimi! Zaraz dołączę do pościgu.

- Jasne, masz jego współrzędne? - spytał się mnie jeszcze Cliffjumeper.

- Tak, a teraz leć! - odpowiedziałam szybko, wiedząc, że Bot jest aktualnie w statku.

Transformers: Battle Scars [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz