Pierwsza wizyta

1.4K 86 76
                                    



Nie mam pojęcia co skłoniło mnie do tego pomysłu. Byłem w Polsce przejazdem. Mój ostatni kontrakt już dawno uległ zakończeniu, dlatego stwierdziłem, że powinienem teraz zadbać o siebie. Miałem wrażenie, że ostatnio stało się to dość popularnym zjawiskiem, więc... Dlaczego miałbym sobie odmawiać?

Jednak im bliżej byłem drzwi, tym bardziej powątpiewałem w swój własny rozum, którym jednak lubiłem się chwalić. Po co mi to? No po co? Czy było mi tak źle, kiedy chodziłem po świecie, nie opowiadając o sobie na prawo i lewo? Psychologa mi się zachciało! Naoglądałem się idiotycznego Lucyfera na Netflixie, to teraz mam. Oj głupiś ty, głupiś... Niby demon, niby tyle lat na karku, a jak małe dziecko. Co prawda wybrałem najlepszy gabinet, w najlepszym mieście i najlepszego specjalistę, licząc na prawdziwą pomoc. Koszty nie grały roli. Obym się tylko zbyt mocno nie rozczarował. 

W poczekalni usiadłem pośrodku rzędu krzeseł. Niedobrze jest siadać z boku, bo to zaraz ludzie odczytują w jakiś pokrętny sposób, że można po nogach deptać, zaczepiać wszelakimi pakunkami, które przenoszą z punktu A do punktu B, a już nie daj... No, może pomińmy, z szefem ostatnio mamy na pieńku, ale można zostać wziętym za nieśmiałą osobę. Też mi coś, nieśmiały demon! Hahaha, powinni rozdawać za to jakieś antynagrody. 

– Panie Michaelis? – rozległ się głos, wyrywający mnie z zadumy. Jasna cholera, a gdzie to całe RODO? Podniosłem głowę, namierzając nadawcę. Nieforemna blondynka w za dużych okularach na twarzy właśnie zapraszała mnie do gabinetu. Zmrużyłem oczy. Może to i dobrze, że nie za ładna. Będzie mi się lepiej otworzyć. 

Wstałem, naturalnie nie spiesząc się i wszedłem do środka. Wydało mi się to zaskakująco łatwe. Ciszę przerwało skrzypnięcie zamykanych za mną drzwi. 

– Witam pana, nazywam się Anna Klunowicz i będę pańskim terapeutą. Może mi pan całkowicie zaufać. Nic, co tu padnie, nie wyjdzie poza ściany tego pokoju – zapewniła mnie na początku, wskazując dłonią wygodny fotel, który miałem zająć. 

Spodziewała się chyba, że coś powiem, bo milcząc wpatrywała się we mnie, jakby czekając na ciąg dalszy naszej rozmowy. Słowo daję, gdyby miała taką umiejętność, to chyba wywierciłaby mi dziurę w piersi tym spojrzeniem. Na jej nieszczęście nie zamierzałem się produkować, to nie mi płacili tym razem za robotę. Jak dobrze w końcu nie być na żadnym kontrakcie! Wolność i swoboda, a ponadto masa pieniędzy z poprzednich zleceń. Gdyby nie głód, taki stan mógłby trwać wiecznie.

Najwyraźniej się poddała, bo za jakąś minutę znowu się odezwała. 

– O czym chciałby pan porozmawiać? – zapytała pogodnie. 

– Prawdę mówiąc, nie wiem – odpowiedziałem szczerze. Założyłem nogę na nogę i oparłem się wygodnie w fotelu, a następnie spojrzałem na sufit. Ze zdumieniem zauważyłem, że wyrwało mi się ciche westchnięcie. Dużo się tego nazbierało, że nawet nie wiedziałbym, skąd zacząć ani co mnie najbardziej boli. Westchnąłem ponownie, poruszyłem ramionami, jakbym miał obolały kark i popatrzyłem na kobietę, zaczynając na nowo żałować, że tu przyszedłem. A najgorsze było uświadomienie sobie, że czekam, aż mi podpowie, jak powinienem postąpić. Demon się tak nie zachowuje.

– Jest pan bardzo młody – zaczęła delikatnie. Nie byłem pewien, czy zrobiła to świadomie, czy też nie. Niemniej udało się jej trafić w pierwszy, czuły punkt. Poczułem się jak rozjuszony czerwienią byk na korridzie. 

– Młody – burknąłem. Byłem ponad kilkanaście razy starszy od niej! Latałem za dinozaurami, a ta mi mówi, że jestem młody! – W takim razie słucham, jestem ciekawy, co jeszcze pani o mnie powie. 

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now