Śliwy z Edenu

382 45 10
                                    

Nie rozumiałem, dlaczego dziewczyna upodobała sobie pokój na ostatnim piętrze. Z drugiej strony, niegrzecznie byłoby pytać, szczególnie w takiej sytuacji jak nasza, w której numer piętra był ostatnią rzeczą, o jaką powinienem się w tym momencie martwić. Nie zamierzałem być wścibski i nie dopytywałem. Może nie dawano możliwości wyboru? W każdym razie upatrzyłem się tylko jednej zalety: głośne dźwięki studenckiej imprezy docierały tutaj odpowiednio tłamszone przez ściany i drogę, jaką miały do przebycia. Dzięki temu w całym segmencie było względnie cicho. 

Malwina zastukała do drzwi, a chwilę później klucz w zamku przekręcił się i w wejściu stanęła dziewczyna w rozciągniętej piżamie i z otwartą paczką chipsów w ręku. Domyśliłem się, że to musiała być ta współlokatora, o której wcześniej wspominała. 

– Zgubiłam torebkę – rzuciła jakby na wyjaśnienie Malwina, podczas gdy ta druga lustrowała mnie wzrokiem bardziej niż ortezę na ręce swojej współlokatorki. 

– Dlatego zawsze ci mówię, że klucze nosi się przy dupie. Raz się na tym przejechałam, to już będę do końca życia pamiętać – odpowiedziała w dość niewyrafinowany sposób. Zresztą, nie dziwiłem się. To i tak było niezwykle kulturalne jak na środek nocy. – A on toooooo? 

– Właśnie... To jest Sebastian. Bardzo mi pomógł, kiedy zgubiłam torebkę i zawiózł mnie później do szpitala. A to jest Ania, mieszka ze mną – wtrąciła na koniec oczywistość, niemniej Malwina wyglądała na zmieszaną zaistniałą sytuacją. – Sebastian przenocuje u mnie dzisiaj. 

– Woooow... Chyba pierwszy raz kogoś w ogóle przyprowadzisz, ale jak już to robisz, to wybierasz same ciacha! – wypaliła bez ogródek Ania, patrząc na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Dość typowe.

– Naprawdę jestem pierwszym gościem? W takim razie, czuję się zaszczycony – zażartowałem, kiedy Malwina otwierała swój pokój. 

– Naprawdę – zamiast Malwiny odpowiedziała mi Anka – Malwina nie sprowadza tutaj znajomych. W pewnym sensie jesteś wyjątkowy. Jutro wychodzisz? O której? – zapytała, niby niezobowiązująco, ale z łatwością dostrzegłem jej lustrujący wzrok.

Chyba Malwina nie żartowała, mówiąc, że jej współlokatorka wymierzy sprawiedliwość, w razie gdyby coś się jej stało. Mimo to, daleko mi było do poczucia bezpieczeństwa, zwłaszcza że jeszcze parę minut temu ktoś do mnie strzelał. I to z broni powstałej tylko po to, aby raniła istoty zamieszkujące krainy Otchłani. 

Miałem nadzieję, że nie ostrzelają całego czwartego piętra. W polowaniach na demony raczej uważano na istoty postronne, jakimi byli ludzie, aby nikt niepożądany nie ucierpiał. Może to było nieetyczne, ale w obecnej chwili moja Holly robiła za żywą, świętą tarczę, prawdopodobnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. 

Tak jak i reszta lokatorów studenckiej braci.

I tak ledwo nas wpuszczono do środka. Nieźle musiałem się napocić, aby przekonać ochronę, że tak przystojny demon jak ja nie sprawi żadnego zagrożenia w środku nocy. Malwina wpisała mnie jako swojego krewnego, co poniekąd mnie rozbawiło. Miała taki zwyczajny charakter pisma, lecz mimo to był przyjemny dla oka. Najważniejszy był wynik. 

– Sądzę, że do dziesiątej już na pewno nie będzie mnie tutaj – przyznałem, zerkając porozumiewawczo na dziewczynę, walczącą zapasowym kluczem z zamkiem w drzwiach.

– Ok – rzuciła przez ramię, zawracając się w miejscu. Wróciła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zostaliśmy sami.

Nie pozostało mi nic innego, jak pójść za Malwiną.

Jej pokój zupełnie różnił się od brudnego korytarza i części wspólnej. Nie mogłem nawet określić za bardzo czym, bo był tak samo zniszczony i zaniedbamy pod względem technicznym, jednak był niezwykle wysprzątany i - chyba to było najbardziej niesamowite - czuć było pewien spokój i atmosferę bezpieczeństwa. Firanki były związane po bokach najzwyklejszym białym sznurkiem, który mimo wszystko pasował do karmelowego koloru zasłon. Gdy tylko weszliśmy do środka, dziewczyna zasłoniła je natychmiast, jakby chciała się odciąć od świateł ulicy i zewnętrznego świata. Na biurku leżał laptop i kilka drobiazgów, a wszystkie tomiszcza podręczników ułożone były na wiszącej półce na ścianie. Z drugiej strony miała położone owoce i przekąski. Przejrzałem pobieżnie tytuły, które widniały na grzbietach.

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now