Kolacja u wrót Otchłani

316 45 11
                                    

Ten prosty gest był jak Rafaello. Wyrażał więcej, niż potrafiłbym w tamtej chwili opisać. Nie sposób było odmówić dziewczynie trzeźwości, natomiast daleko mi było do chłodnego osądu sytuacji. Jej szare oczy zahipnotyzowały mnie do tego stopnia, że stałem niewzruszony jak skała, śledząc z zapartym tchem jej poczynania. Moje kły były tak blisko jej palców, a mimo to była obok. 

Tymczasem Malwina zabrała nagle rękę, dość gwałtownie zwiększając przestrzeń między nami do bezpiecznej odległości. Sprawiała wrażenie, jakby wystraszył ją jej własny gest, bo z mojej strony nie mogłem się dopatrzeć uchybień. Nawet nie mrugnąłem! Stałem jak skała. Piotr mógłby brać ze mnie przykład.

- Przepraszam - zaczęła, ale to ja poczułem się chyba bardziej niekomfortowo. 

- Nic się nie stało, to ja przepraszam. To skorzystajmy już z tego, że nie muszę udawać kogoś innego... Nie masz nic przeciwko? - zapytałem, czując ogromną niezręczność, która zawisła między nami. 

- Zależy, co masz na myśli - usłyszałem zdroworozsądkową odpowiedź. 

- Jestem demonem, mój wygląd może się odrobinkę różnić...

- W sensie rogi, pazury i te sprawy? - zagadnęła mnie dziewczyna, a ja westchnąłem męczeńsko. 

- W zasadzie, to... A - machnąłem ręką, chcąc porzucić temat. - Nareperuję ci torebkę. Wzmocnię ucho tak, że będziesz mogła ją ładować czym zechcesz i dam ci piekielnie dobrą gwarancję, że będzie ci służyć tak długo, jak będziesz z niej korzystać - zaproponowałem, licząc na to, że się zgodzi. No i będę miał jakieś zajęcie. - O, zapomniałem! To dla ciebie - przypomniałem sobie, schylając się po kartonik z ciastem i wręczając je w ręce zdezorientowanej dziewczyny. 

- Wszystkie demony są takie?

- Co... - zapytałem zaskoczony. Czyżby szykowało się przesłuchanie? Chyba tak. Zresztą, co ja się dziwię. Mimo to zaskoczony dopatrzyłem się, jak Malwina wzięła torebkę na kolana i zaczęła z niej wybierać rzeczy. - Nie, jesteśmy różni. Zupełnie jak ludzie. Albo anioły. O tym, jacy jesteśmy, decyduje nasz charakter, upodobania, gusta. 

- Jeżeli to nie kłopot - wtrąciła dziewczyna, podsuwając mi niezgrabnie opróżnioną torebkę. Zauważyłem, jak drżały jej ręce. Bała się mnie? Obrzuciłem ją uważnym spojrzeniem. Mogłem zauważyć, że patrzyła w podłogę na moje czarne kapcie z kocimi uszkami. Miała lekko czerwonawe uszy i zarumienione policzki. Parę kosmyków uciekło z jej koka i opadały swobodnie na twarz. Nieznacznie przyśpieszony puls sugerował, że w jej głowie coś się działo. Żałowałem, że nie mogłem tam zajrzeć, aby lepiej ją zrozumieć.

- Gdyby był, nie proponowałbym ci - odezwałem się do niej ciepło. Nie chciałem, aby się mnie bała. Chwilę później nasze spojrzenia się spotkały i w mogłem dostrzec siebie w jej źrenicach. 

Wyglądałem na zagubionego. Potargane włosy, wystraszone spojrzenie. Nie tak powinien wyglądać demon. Muszę wziąć się w garść.

- To... To może ja zrobię coś do jedzenia w ramach podziękowania - zaproponowała nagle, a jej puls jeszcze bardziej przyśpieszył. 

- Boisz się mnie?

- Skądże! - zaprzeczyła, ale odstąpiła krok do tyłu. 

- Proszę, nie kłam chociaż w tej sprawie. Nie jestem na tyle ułomny, aby nie rozumieć, że masz wszelkie możliwe prawa, aby się mnie bać. Na twoim miejscu też bym się bał. W ogóle bym tu nie przyjechał. Uciekłbym już dawno temu. Dlatego, jeśli się boisz, powiedz mi to w twarz - dokończyłem niemal błagalnie, wyczekując jej odpowiedzi, czy to poprzez mowę ciała czy języka.

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now