Rozdarte serce

301 34 16
                                    


Myślałam, że ranek przyniesie mi nowe perspektywy i odpowiedzi, a tymczasem każdego dnia budziłam się coraz bardziej zagubiona w swoich myślach i uczuciach. Zasypiałam, śniłam i budziłam się z tą samą myślą, która nie odstępowała mnie ani na krok, podążając za mną jak wierny cień.

Co powinnam zrobić? Jak powinnam postąpić? 

Odkąd dowiedziałam się od nich o swojej rzekomej anielskości, wszystko przestało trzymać się kupy. Spoglądając w lustro nadal widziałam SIEBIE, a nie jakąś skrzydlatą istotę, która zamieszkiwała gdzieś tam wysoko w obłokach, z dala od ludzkich trosk i zmartwień. Natomiast liczba tych ostatnich utwierdzała mnie z niezbitą siłą, że nadal jestem człowiekiem. 

Nadal z drugiej strony lustra patrzyła się ta sama, zwyczajna dziewczyna. Przetłuszczone włosy na trzeci dzień, brak wyrazistych kolorów na twarzy, chuda. Zwyczajna aż do bólu. Cienie pod oczami jasno sugerowały, że powinnam podarować sobie albo parę dodatkowych godzin snu albo okłady z ciepłego rumianku. Uciekając od problemu, który nie miał dobrego rozwiązania szukałam sobie na siłę zajęcia. Jednak jak na złość, kiedy potrzebowałam dodatkowego zajęcia, w pracy była posucha, a nawet podczas moich praktyk nie było żadnego ciekawego pacjenta, który przykułby moją uwagę. Starałam się zostawać dłużej, ale po trzeciej z kolei sugestii, abym  wracała, nie miałam jak dłużej się opierać. 

Nie mogąc sobie znaleźć miejsca, pomimo późnej pory (zostałam na wieczorno-nocnej zmianie) postanowiłam przejechać się do parku, o którym wspominała mi zupełnie niedawno znajoma. Z powodu zamontowania instalacji świetlnej stał się miejscem chętnie odwiedzanym przez mieszkańców, zwłaszcza w ciepłą, letnią noc. Nie martwiłam się o bezpieczeństwo, instalację rozmieszczono wzdłuż głównej ulicy, na której zawsze był ruch, a ja nie zamierzałam zawędrować nigdzie dalej. 

Jak zwykle w pojedynkę przemierzałam ulice, obserwując mijane budynki, ludzi i zwierzęta. Czasami uśmiechałam się sama do siebie, kiedy coś miłego przykuło moją uwagę. Nie przejmowałam się tym, jak to wygląda z boku. Byłam w tym komfortowym wieku, kiedy nadal jest się jeszcze młodym, ale odrzuciło się już niepotrzebne fanaberie wieku nastoletniego. Mimo to, odczuwałam pustkę o wiele dotkliwiej, niż zazwyczaj. Wystarczyło tak niewiele, abym... Ech. 

W pewnym momencie myślałam, że go widzę. Nawet w myślach obawiałam się używać Jego imienia. Chociaż zdecydowanie na to nalegał i widziałam, że robię mu przykrość, ignorując jego prośbę, sama przed sobą ciągle nie mogłam się przełamać. Wydawało mi się, że jeżeli chociaż raz nazwę go per Sebastian, resztki mojego zdrowego rozsądku runą jak stara, przegniła tama pod naporem wezbranej wody. W takim przypadku utonęłabym, zalana spiętrzoną falą uczuć, które z uporem maniaka od siebie odsuwam, aby nie zaburzyć strefy komfortu. Nie zdążyłabym odbić się od dna, aby zaczerpnąć świeżego powietrza w płuca i pogrążyłabym się w chaosie, przybliżając swój upadek. 

I mimo to, pomimo tej wiedzy, pomimo świadomości o zagrożeniach i znając jego prawdziwą tożsamość, że wszystkich istot na całym świecie, nieszczęśliwie dla siebie... 

Boże, wstydzę się o tym nawet pomyśleć. Jakbym wiedziała, że robię coś złego. 

Ale prawda była taka, że moją pierwszą miłością był sam diabeł. 

Przykro mi było z tego powodu. Wydawało mi się, że moje nieudacznictwo sięgnęło już dna, że gorzej być nie może. I zastanawiałam się, jak do tego doszło. Nie potrafiłam jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. 

Z drugiej strony wyrzucałam sobie podłość. Zachowałam się niestosownie i ordynarnie, rzucając mu tym tak w twarz. Trzeba było to zachować dla siebie. Gdyby wiedziała o tym tylko jedna strona, mogłabym teraz może mogłabym jeszcze go spotkać. A tak? Własnoręcznie spaliłam za sobą most, po którym kroczyłam. W końcu, on nie był temu winny, że ją nie potrafię utrzymać serca w ryzach. Przecież takim zachowaniem tylko go ramię. Dał mi wiele razy do zrozumienia, że on czuje. I że cierpi, kiedy musi się ciągle na nowo i na nowo zmierzać z tą samą pogardą wobec jego rasy. On nie był w żaden sposób winien temu, że do tej pory moje życie uczuciowe w zasadzie nie istniało. 

Siła nieczysta też cierpi | Kuroshitsuji [W TRAKCIE POPRAWY]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें