XVI.

401 39 12
                                    

- Szybciej niż myślisz.

Odwróciłaś się w stronę głosu. Patrzyłaś na tą osobę z podniesionymi brwiami i tak stałaś chwilę w milczeniu. To był Kankuro. Znów to zrobił.

- No, co?

- A gówno, wiesz takie wbijanie, bez pukania do czyjegoś pokoju jest niegrzeczne? Już nie wspominając o podsłuchiwaniu czyiś przemyśleń, gdy mówi je na głos.

- To ty gadasz do siebie. Jak mam tego nie słyszeć?

- Może jakbyś nie wbił tu, to byłoby inaczej.

- Nie odwracaj kota ogonem... - zamrugałaś parę razy patrząc na niego jak na debila - Za dwa dni wyruszamy.

- Bosko. A teraz wyjdź.

- Okey, okey.

Gdy zamknął za sobą drzwi westchnęłaś i położyłaś się na łóżko. Poduszka była taka miękka, przytuliłaś ją i zamknęłaś oczy. Po obfitym posiłku musi być sjesta przecież.

Obudził cię chłodny powiew na plecach. Otworzyłaś jedne oko i rozejrzałaś się po ciemnym pokoju. Był już wieczór. Chwyciłaś kunai, który miałaś przypięty do paska. Tak dla bezpieczeństwa. Powoli podniosłaś się i podeszłaś do okna. Wszystkie mięśnie miałaś dalej spięte. Zamknęłaś je i odwróciłaś się w stronę włącznika.

Zobaczyłaś go. Tego, który przerwał twój sen. Ustawiłaś się w pozycji obronnej. Rzucił się do ataku na ciebie. Kucnęłaś unikając kopnięcia w głowę. Zacisnęłaś kunai w dłoni i wstając pchnęłaś w jego stronę. Uniknął. Próbowałam zadać ci serie ciosów pięściami, ale cofnęłaś się. Wtedy ktoś cię objął i przycisnął coś do ust i nosa.

Atak od tyłu? Zasadzka? A to kurwy, pomyślałaś, a twoje powieki zrobiły się ciężkie.

***
Jak życie mija?

Kankuro x Reader PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz