Pov. Kim
Kurwa, oficjalnie uznaję że czas nieubłaganie leci. Nim się obejrzałam minęły dwa tygodnie, a Kay wychodzi ze szpitala. Co prawda dopiero tydzień temu zaczął chodzić i jak na razie robi to wolno i dość nieudolnie, lekarze i tak stwierdzili że jego stan jest na tyle dobry, by mógł wrócić do domu. Dla ułatwienia ma kule. Wszystkie inne czynności wykonuje płynnie. Bardzo się cieszę, że wreszcie będę mogła z nim zamieszkać. Niestety, wyjazd moich rodziców trochę się przedłużył. W Afryce są już trzy miesiące i jak na razie nie widzą szans by wrócić. Oczywiście mama Kay'a nic nie wie o wypadku syna. Chciałam jej powiedzieć, ale mój chłopak prosił, a wręcz błagał bym jej nic nie mówiła. Kim bym była gdybym go zawiodła? Jego matka pewnie i tak nie mogłaby przyjechać, a jedynie zamartwiałaby się.
Idę tym samym korytarzem już ostatni raz. W rękach trzymam małą torbę w której znajdują się ubrania mojego chłopaka. Wybrałam jego ulubione rzeczy czyli buty Nike Air, bluzę Supreme, koszulkę Thrasher i spodnie Adidas. Liam i Vivian także ze mną są, jednak woleli poczekać przed szpitalem. Weszłam do sali i od razu się uśmiechnęłam. Kay jak zwykle siedział na łóżku z telefonem w rękach. Obok łóżka leżała spora torba z jego ubraniami.
-Cześć kochanie!- przywitałam się z nim i pocałowałam delikatnie w usta.
-Cześć Kim! Masz moje ubrania?
-Oczywiście! - podałam mu małą torbę
Kay podziękował, odsunął od siebie kołdrę i powoli zsunął nogi na ziemię. Oczywiście łóżko było na tyle wysokie że jego stopy nie dotykały ziemi.
-Kim?-mruknął po chwili ciszy
-Tak kochanie?
-Możesz mi pomóc?- mimo że całkiem nieźle sobie radzi, czasem proste czynności potrafią go przerosnąć.
-Jasne...
Wyjęłam jego koszulkę z torby. Złapałam za obecną jaką miał na sobie i ściągnęłam ją przez głowę, po czym szybko założyłam nową, żeby nie było mu zimno. Szybko zdejmowałam z niego kolejne części piżamy, a na ich miejsce zakładałam nowe.
-Uwielbiam jak mnie rozbierasz...-powiedział kiedy byłam w trakcie ubierania jego buta. Przewróciłam oczami z rozbawieniem.
Kiedy był już ubrany, jego piżamę włożyłam do małej torby. Wsunęłam rękę pod jego łokieć pomagając mu zejść z łóżka. Kiedy był już na równych nogach podałam mu kule, a on wsunął je na ręce i podparł się. Wzięłam obydwie torby i wyszliśmy. Na dworze od razu powitały nas głośne okrzyki. Krzyczeli oczywiście Liam i Viv.
-Kay!- powiedziała moja przyjaciółka po czym delikatnie objęła chłopaka.
-STARY!!!- Liam nie był już taki delikatny. Złapał mojego chłopaka w talii i podniósł do góry. Dobrze że w ostatniej chwili porwałam od niego kule. Liam zaczął się kręcić wokół własnej osi z chłopakiem na rękach. Mimo iż Kay wrzeszczał że ma go puścić, Liam absolutnie go nie słuchał. Po chwili odłożył go na ziemię. Mój chłopak niestety stracił równowagę i gdyby nie to że Liam złapał go za ręce, pewnie wąchałby trawnik. Podbiegłam do nich i wsunęłam na jego ręce kule. Chłopak się podparł.
-Idiota...-mruknął kiedy stał już stabilnie.
-Jedziemy?- zapytał ignorując uwagę swojego przyjaciela. Wskazał na czarnego Jeepa.
Wszyscy przytaknęliśmy po czym ruszyliśmy w stronę auta. Naturalnie szliśmy na tyle wolno by Kay bez zbytnego wysiłku mógł za nami nadążyć.
Jestem taka szczęśliwa!
CZYTASZ
My Bad Boy
RomanceNazywam się Kim Levis, mam 16 lat. Nie jestem jedną z tych najpiękniejszych dziewczyn w szkole, ale na swoją urodę nie narzekam. Niby mam chłopaka, nazywa się Harry, jest ode mnie starszy dwa lata, można powiedzieć że uważa się za gwiazdę ten szkoły...