58.

6.7K 196 6
                                    

Pov. Kim

Dziś Kay postanowił odespać wczorajszy mecz i wstał po 14. Ja już od 10 rozmawiałam z Vivian.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili moja przyjaciółka weszła do salonu. Nie byłam w nastroju na żadne żarty czy inne żeczy a Viv od razu to zauważyła.

-Hej! -powiedziała niepewnie

-Hej... -odburnknęłam

-Coś się stało? -zapytała, usiadła obok mnie i objęła ramieniem- To z tymi walkami coś, prawda?

-Liam ci nie powiedział? -prychnęłam. Byłam na niego tak cholernie zła, że wkopał Kay'a w to całe bagno.

-Nie...

-Dziś o dziesiątej jest pierwsza walka... -powiedziałam. Od razu poczułam że moje oczy napełniają się łzami. Poczułam mocniejszy uścisk przyjaciółki.

-Nie płacz! -pocieszała- Gdzie Kay?

-Śpi... -mruknęłam

-Jeszcze? -próbowała się zaśmiać, ale zamiast tego na jej twarzy zagościł dziwny grymas.

-Odsypia wczorajszy mecz... -wyjaśniłam. Przyjaciółka skinęła głową.

-Nie czas go obudzić?

-Nie... -mruknęłam-... Niech śpi!

Ponownie skinęła. Zaczęłyśmy rozmawiać. Pomogło mi to, mimo iż na początku nie byłam skora do rozmowy. Choć na chwilę oderwałam się od smutnej szarej rzeczywistości.

Chwilę później usłyszałyśmy odgłos otwierania drzwi, a z sypialni wyszedł zaspany Kay. Na głowie miał nieład, a ubrany był tylko w spodnie od piżamy. Na widok jego nagiej piersi kąciki moich ust uniosły się w górę. Poczułam szturchnięcie ze strony przyjaciółki. Wiedziała że mi się to podoba.

-Oh no proszę! Któż to postanowił zwlec szanowną dupę z łóżka... -zadrwiła Vivian. Kay prychnął.

-Która godzina? -jego poranny głos przyprawiał mnie o motyle w brzuchu.

-Czternasta... -odpowiedziała Viv. Chłopak tylko uniósł brwi z rozbawienia i opadł na kanapę obok mnie. Po chwili poczułam jak mocne, wytatuowane ramiona obejmują mnie w pasie. Położyłam głowę na nagiej klatce piersiowej chłopaka.

-Boisz się? -zapytałam w końcu

-Jak cholera... -prychnął-... Ale nie mam już odwrotu. Wiem że sobie poradzę. Muszę sobie poradzić...

-Wierzę w ciebie... -wtrąciła Vivian. Ja też w niego wierzę, choć nie wierzę że nie poniesie żadnych ran. Mam tylko nadzieję że nie bedą one poważne. Wczoraj w nocy, gdy wsłuchiwałam się w bicie jego serca i jego równy oddech kiedy spał, rozmyślałam nad tym wszystkim. Doszłam do wniosku że nie mogę nic zrobić. Mogę tylko się modlić by wyszedł z tego cało i ten cały syf jak najszybciej się już skończył. Mogę się modlić i będę się modlić. Teraz tylko Bóg czuwa nad jego losem i On tylko może go ocalić.

My Bad BoyWhere stories live. Discover now