20.

10.1K 274 41
                                    

Pov. Kim

Następnego dnia zaraz z rana postanowiłam jechać do szpitala. Nie mogę już dłużej czekać. Zjadłam tylko śniadanie i na szybko się ubrałam. Teraz jestem już w busie, a właściwie to wysiadam z niego. 

Od razu pokierowałam się do recepcji i próbowałam się czegoś dowiedzieć, ale niestety. Jako iż nie jestem z rodziny, nie mogę nawet wiedzieć na której leży sali. Dopiero kiedy powiedziałam że jestem jego narzeczoną (pokazałam jakiś tandetny pierścionek na palcu), pielęgniarka łaskawie pokierowała mnie na salę numer 310, piętro 3. Od razu ruszyłam do windy i wcisnęłam odpowiedni przycisk.  Strasznie się denerwuję, bo przecież  z własnej woli idę do mojej miłości przed którą, zawsze staję się drętwa i strasznie się jąkam. Kiedy stanęłam przed drzwiami jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Przez mój rozum przebiegła pewna myśl.

Jeszcze możesz się wycofać.

-Nie...-mruknęłam pod nosem. 

Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi. Ok dobra, jestem w środku. Na sali faktycznie leżał mój ukochany chłopak. Leżał na szpitalnym łóżku pod białą kołdrą, miał na sobie szpitalną koszulę. Kay chyba spał. Wnioskuję to po tym że nawet się nie poruszył kiedy drzwi zamknęły się z ogromnym hukiem. Wszystkiemu winne było uchylone okno bo to właśnie przez nie zrobił się przeciąg. Nie chciałam go budzić, więc tylko cicho usiadłam na krześle. On jest taki słodki kiedy śpi. Mogę go oglądać ile chcę ponieważ leży na boku odwrócony w moją stronę. Teraz tylko czekać aż się obudzi. Prawie mam czas żeby ułożyć sobie w głowie całą przemowę. 

Minęło już kilka minut a ja nadal siedzę i wpatruję się w jego śliczną buźkę.

Nagle chłopak przewrócił się na plecy i potarł rękami twarz, po czym spojrzał na mnie. Od razu kiedy tylko mnie zobaczył na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Nie dziwię się, pewnie jestem ostatnią osobą którą chciałby tutaj zobaczyć, ale nie obchodzi mnie to. On dowie się co do niego czuję. 

-Kim?-podniósł się na rękach i usiadł po turecku. W jego głosie wyraźnie słychać było chrypkę. 

-Hej...-powiedziałam cicho-...Jak się czujesz?

-Dobrze dziękuję...-poczuł się trochę zakłopotany. Nie on jeden.- Coś się stało? -zapytał kiedy zobaczył że jestem nieśmiała

-Kay ja muszę ci coś powiedzieć...-powiedziałam trochę głośniej. Kim weź się w garść!

-Słucham...-chłopak spuścił nogi na ziemię i poklepał miejsce obok niego. Usiadłam na łóżku.

-Bo ja...-Boże znów zaczynam się jąkać-...ja...

-Spokojnie-powiedział i założył kosmyk moich włosów za ucho.

-,,Weź się kurwa w garść...-motywowałam się w myślach''

-Bo ja się...-złapałam w garść rąbek mojej bluzki-...ja się  w tobie zakochałam...-ostatnie słowo wypowiedziałam szeptem- ...ale tak na prawdę, nie tak jak te wszystkie...-dodałam patrząc mu w oczy. Chłopak nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie. Czułam się tak dobrze. Było mi lżej że wreszcie mu to powiedziałam. Tak mi dobrze. Kay zbliżył się jeszcze bardziej do mojego ucha.

-Kocham cię...-wyszeptał wprost do mojego ucha. Poczułam że mój brzuch wije się i skręca na wszystkie możliwe strony. Nic nie odpowiedziałam tylko mocniej wbiłam się w jego uścisk.

 Nic nie odpowiedziałam tylko mocniej wbiłam się w jego uścisk

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć więc tylko tuliliśmy się. Dopiero później zaczęły się plotki. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak komfortowo. Właściwie to rozmawiałam z nim tak jak z Vivian czy Vicky. Starałam się go pocieszyć, bo widać było że boi się jak cholera. W międzyczasie do sali wszedł lekarz. W rękach trzymał jakąś kartkę.

-Są już wyniki...-zaczął. Chłopak mocniej mnie przytulił, a ja pocałowałam go w policzek. -...ale zanim je poznacie, muszę wiedzieć czy ty jesteś pełnoletni?

-Tak...-chłopak skinął głową.

-No... dobrze, uwierzę ci na słowo...-lekarz spojrzał na kartkę.- To nie jest rak. 

-Nie?-Kay odetchnął z ulgą, ja też. 

-Nie. To jest niewielki guzek, powstał prawdopodobnie w wyniku uderzenia...

-Ale on jest niegroźny prawda?

-No właśnie nie do końca.

-Jak to?-wtrąciłam się. Nie mogłam dłużej patrzeć jak Kay sam w to wszytko brnie. Będę z nim choćby nie wiem co.

-No, to znaczy na razie jest niewielki, ale z każdą godziną rośnie...

-I?

-I tak na prawdę jedynym ratunkiem jest wycięcie go...

-Czyli operacja?-zapytałam

-Tak. Najlepiej jak najszybciej. A jeśli jesteś dorosły to potrzebujemy twojej pisemnej zgody... To jak będzie?

-Ja...-zaczął i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć więc tylko ciepło się uśmiechnęłam-...jeszcze nie wiem. Przemyślę to...

-Dobrze, w porządku, ale pamiętaj że na prawdę im szybciej tym lepiej. -znów spojrzał na kartkę.- Do czasu kiedy nie podejmiesz decyzji zostaniesz w szpitalu...

Kay tylko skinął głową, a lekarz wyszedł. 

-Boję się...-wyszeptał kiedy tylko usłyszeliśmy zamykanie drzwi. Złapałam go za podbródek i pokierowałam tak by spojrzał mi w oczy. Moje serce po raz kolejny rozpadło się. Jego oczy zrobiły się szkliste. Po chwili jedna z łez spłynęła mu po policzku. Kay wbił się we mnie,  a ja przytuliłam go do siebie.

My Bad BoyWhere stories live. Discover now