21.

10.2K 280 57
                                    

Pov. Kim

 Chłopak położył się z powrotem na łóżko i do pasa okrył kołdrą gdyż stwierdził że mu zimno.Po wizycie lekarza już nie rozmawiało nam się tak dobrze. Mimo to postanowiłam jeszcze z nim zostać. Próbowałam go jakoś pocieszyć, ale za każdym razem tylko uśmiechał się smutno. Przesiedziałam z nim bite dwie godziny, próbując go pocieszyć, niestety nie jestem zbyt dobra w te klocki. W końcu musiałam iść do domu. Mama i tak mnie zabije za to że tyle siedziałam. 

-Trzymaj się...-powiedziałam na pożegnanie i złożyłam delikatny pocałunek na jego czole. Odwróciłam się w stronę drzwi i już postawiłam pierwszy krok, jednak poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku.

-Kim, proszę cię...-odezwał się-...zostań jeszcze chwilę. Muszę ci coś powiedzieć...

-Dobrze. Tylko proszę cię szybko. Już i tak jestem trupem...-zaśmiałam się a on jak zwykle tylko smutno się uśmiechnął.

Kay pociągnął mnie do siebie. Nie chciałam mu zrobić krzywdy, ale nie mogłam protestować. Był ode mnie dużo silniejszy. Tak więc siedziałam na nim okrakiem. Zsunęłam się na uda by nie przysparzać mu bólu. Kiedy złapał mnie za ręce, na jego nadgarstku zobaczyłam kilka małych wklęsłości, jedno z nich było jednak dużo głębsze i obszerniejsze niż pozostałe. Spojrzałam na drugą rękę ale tam to samo. Zobaczyłam że największe biegną dokładnie wzdłuż żyły na jego rękach. Stało się jasne że są to blizny po nacięciach. Te najobszerniejsze spokojnie mogłyby być przyczyną śmierci. Ale zaraz! On chciał się zabić?! 

Wzięłam jedną z rąk chłopaka i podniosłam do góry. 

-Co to jest?-zapytałam wskazując nacięcia.

-Ja...-poczuł się zakłopotany-...nie chcę o tym mówić... jeszcze nie teraz...

-Na pewno? Nie chcesz się wygadać? To na serio pomaga...-odłożyłam rękę chłopaka na wcześniejsze miejsce. 

-Na pewno...

-To po co mnie zatrzymałeś?-położyłam się na jego klatce piersiowej. Wciągnęłam brzuch, żeby przypadkiem nie uszkodzić jego. 

-Muszę ci coś powiedzieć...-położył ręce na moich plecach-...a właściwie to poprosić...

-Słucham...-zaciągnęłam się jego perfumami.

-Wiesz że cię kocham prawda?-i znów mam motylki

-Mówiłeś...-postanowiłam udawać że nie robi to na mnie większej różnicy, nie udało mi się.

-I ty mówiłaś że kochasz mnie...

-Tak...

-To wcale nie jest dla mnie takie łatwe Kim...-zatrzymał się by wziąć głęboki wdech.

-Co?-podniosłam głowę by spojrzeć na niego. 

-Będziesz moją dziewczyną? Proszę? -powiedział lekko ściszonym głosem.

Moje serce zadrżało. Mój sen, moje marzenie właśnie staje się rzeczywistością. Myślałam że mi zaraz brzuch rozsadzi od tych motylków. Mam być dziewczyną Kay'a Hilfigera? Boże, to najcudowniejszy dzień na świecie. 

-Głupie pytanie...-prychnęłam szczęśliwa.

-Ah...-jego oczy znów się zaszkliły, ale zamiast radości widziałam w nich smutek. Czyżby mnie źle zrozumiał?-...przepraszam...-szepnął, po czym jedna łza spłynęła mu po policzku.

Pov. Kay

Boże! Dlaczego ja byłem taki głupi?! Przecież wiedziałem że się nie zgodzi! Po co w ogóle zrobiłem z siebie idiotę?! Poczułem jak moje serce pęka. 

Gdzie jest moja żyletka?

Pov. Kim

-Jasne że tak! -krzyknęłam po czym dosłownie uwiesiłam mu się na szyi. Jeszcze raz spojrzałam w jego szkliste oczy po czym złączyłam nasze usta w pocałunku. Kay chyba na początku był trochę zdezorientowany, ale później odwzajemnił pocałunek. Byłam taka szczęśliwa. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. 

-Czyli że? Że tak? Będziesz?-zapytał zakłopotany 

-Pewnie że tak idioto...-powiedziałam a on się uśmiechnął. Szczerze się uśmiechnął.-...mój idioto...

-Ja...-jąkał się-...nie wiem co powiedzieć...

-Nic nie musisz mówić...-szepnęłam wprost w jego usta po czym wbiłam się w nie. Tym razem chłopak od razu odwzajemnił pocałunek. 

My Bad BoyWhere stories live. Discover now