|15|

854 44 41
                                    

Obudziła mnie Carol, która przy okazji uśmiechała się ciepło i powiedziała, że dotarliśmy. Przetarłam oczy i spojrzałam za okno, było już jasno. Promienie słońca oświetlały mi twarz i wypełniły światłem kamper. Wstałam i wzrokiem odprowadziłam Carol do drzwi. Złożyłam koc w kostkę i również wyszłam.

Uderzyła mnie fala zimna i wiatr, dzisiaj nie było zbyt przyjemnie na dworze. Wszyscy wyszli najwidoczniej przede mną, bo stali w większym kole i rozmawiali z Hershelem. Z rozmyśleń wyrwał mnie krzyk moich rodziców, którzy aktualnie biegli w moją stronę strasznie zmartwieni. Już po chwili zamknęli mnie w szczelnym uścisku.

- Gdzie ty byłaś?! Co się stało?! Jak ty wyglądasz?! Stało ci się coś?! ... - seria pytań się na mnie wylała a ja nawet nie wiedziałam co mam im powiedzieć i na które najpierw udzielić odpowiedzi.

Zaraz po nich dołączył Rick i oczywiście Carl, tylko go tutaj brakowało. Rick najpierw spojrzał na mnie a następnie na nową grupę, która wszystkiemu przyglądała się z boku.

- Zrobili ci coś? - zapytał poważnie.

- Nie! Oni mnie uratowali... - powiedziałam szybko.

Carl tylko patrzył na mnie obojętnie, badając każdą część mojego ciała. Byłam cała brudna i nie wyglądałam zbyt ciekawie, a jedyne co było czyste to bluza Jamesa.

- Odpowiesz nam w końcu?! - krzyknęła zdenerwowana moja mama.

Zawahałam się chwile, ale nie powiem im całej prawdy, szczególnie, że Rick również słuchał. Nie chciałam kolejnych dram z Carlem.

- W nocy nie mogłam spać i poszłam się przejść, weszłam trochę zbyt głęboko w las i zgubiłam się. Po jakimś czasie znalazł mnie Daryl i Carol. - spojrzałam na nich, stali również słuchając. Czułam się przez to zestresowana. - Też jechali na farmę więc mnie zabrali. Koniec, czy mogę teraz iść odpocząć?

- Przyjdź do mnie. Umyjesz się na spokojnie i przebierzesz. Przygotuje ci również coś ciepłego do wypicia. - powiedział Hershel.

- Dobrze, dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę busa.

Minęłam Carla, który po chwili szedł za mną. Weszłam do busa i zaczęłam szukać ubrań.

- Jesteś idiotką, że uciekłaś. - powiedział znów obojętnie.

- Nie musiałabym się stąd nawet ruszać gdyby nie TY.

- Nikt nie kazał ci uciekać i robić z siebie później ofiary. Pomyśl trochę, mało jest tutaj problemów?

- Jedynym problemem jesteś ty. - warknęłam zła, zabrałam rzeczy i minęłam go w przejściu.

Zapukałam do drzwi a w nich stanęła wysoka brunetka.

- O hej, nie wiem czy się znamy. Jestem Maggie. - uśmiechnęła się.

- Amy. Miło mi. - powiedziałam również się uśmiechając, chociaż nie było mi aż tak wesoło.

- Chodź, zaprowadzę cię do łazienki.

Skinęłam głowa na znak, że rozumiem. Weszłam powoli przez drzwi i odłożyłam rzeczy na małą komodę. Zamknęłam drzwi i zdjęłam brudne ubrania. Chwile im się przyglądałam, były wręcz do wyrzucenia, całe podarte i brudne jak cholera. Bluzę Jamesa ułożyłam w kostkę obok świeżych ubrań. Weszłam do kabiny i po chwili czułam przyjemne ciepłe krople wody, które spadały na moją twarz i ciało. Tego mi brakowało. Woda gromadząca się w brodziku wyglądała raczej jakby ktoś wlał tutaj czarną farbę. Westchnęłam cicho i jeszcze chwile wygrzewałam się w wodzie. Umyłam się i zabrałam jeden z czystych ręczników pod komodą. Ubrałam się w wygodne spodnie i luźna bluzę. Zabrałam bluzę Jamesa i brudne ciuchy, przy okazji zakładając w końcu buty.

Usiadłam przy stole, gdzie Hershel podawał mi ciepłą herbatę z miętą.

- Dziękuje. - powiedziałam cicho i złapałam za ciepły kubek.

Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i wyszedł z kuchni. Wstałam tylko wyrzucić piżamę do kosza i spojrzałam za okno. Było tutaj tak pięknie. Farma sprawiała wrażenie normalnego życia, nie ma tu żadnych umarlaków. Nagle mój wzrok zatrzymał się na Ricku, który zaczął szarpać się z jakimś mężczyzną. Nie widziałam go wcześniej, był to pewnie ten typ, który siedział wtedy w kamperze i nie wyszedł. Wyszłam na chwile na taras i wtedy usłyszałam jego imię.

Hate On Love |Carl Grimes|Where stories live. Discover now