|14|

806 45 66
                                    

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Jamesa.

- Tooo... co takiego robiłaś w lesie? Sama? Bez... butów? - zapytał.

Matko, co wszyscy przyczepili się do tych butów? Ale fakt, wyglądałam jak sztywny. Brudna piżama, bose nogi, które były wręcz brązowe od ziemi i błota, potargane włosy i czerwone oczy od płaczu. Dodatkowo byłam cała wyziębiona.

- No... chciałam się przejść, bo nie mogłam zasnąć, ale po jakiś czasie zabłądziłam. Weszłam zbyt głęboko w las i krążyłam po nim szukając powrotu, no i wiesz... tak jakoś wyszło, że znaleźli mnie twoi rodzice. - powiedziałam co było w połowie prawdą.

- Rodzice? - zapytał zdziwiony. - Tylko była tam moja mama, Carol. Masz na myśli Daryla? Nie, nie! - zaśmiał się. - Mój ojciec nie żyje.

Wzdrygnęłam się, powiedział to z takim spokojem i bez żadnej troski.

- Przepraszam... nie widziałam... myślałam...

- Hej, wyluzuj! Nic się nie stało, poza tym nie przejmuj się. Mój ojciec był złym człowiekim do szpiku kości. Bił mnie i matkę, dlatego nareszcie mu się dostało. - stwierdził i spojrzał za okno.

Dopiero teraz bardziej mu się przyjrzałam. Był wysoki, przynajmniej o głowę wyższy ode mnie, przez co wyglądał na starszego. Krótkie brązowe włosy, które bardzo do niego pasowały a niektóre kosmyki włosów opadały mu lekko na czoło. Ciemne oczy, które dodawały mu uroku, ponieważ miały przebłyski zielonego. Mocno zarysowana szczęka i wystające jabłko Adama. Mogę bez zastanowienia stwierdzić, że jest przystojny, szczególnie z obecnego profilu.

James najwidoczniej zorientował się, że go obserwuje, ponieważ spojrzał się na mnie roześmiany pokazując przy tym jego białe, równe zęby. Dlaczego on tak dobrze wygląda?

- Co się tak patrzysz, co? - zapytał śmiejąc się.

- Co? Ach, przepraszam... zamyśliłam się. - spuściłam lekko głowę, nasz kontakt wzrokowy wpędzał mnie w zakłopotanie.

- Zamyśliłaś się patrząc na mnie? Aż tak dobrze i inteligentnie wyglądam? - zapytał dalej się śmiejąc i przybrał pozę „myśliciela", przez ci też zacząłem się śmiać.

Jeszcze chwile żartowaliśmy, aż zaczęłam robić się zmęczona.

- Ojej, czy ktoś tu robi się zmęczony? - zapytał.

- Szczerze mówiąc to trochę ta wędrówka po lesie mnie wymęczyła.

- Pewnie zmarzłaś. - stwierdził krótko, miał racje.

Wstał z siedzenia naprzeciwko mnie i podszedł do jakieś torby coś szukając. Wyciągnął z niej bluzę i podał mi ją. Zawahałam się lekko, ale zabrałam bluzę. James uśmiechnął się do mnie i poszedł do szafy, wyciągając dodatkowo koc.

- Trzymaj, jakby dalej było ci zimno to daj znać, jakoś zaradzę. - powiedział po czym znowu uśmiechnął się do mnie i poszedł na przód pojazdu. Kamper był dość duży, mimo tego, że zewnątrz na taki nie wyglądał.

Założyłam bluzę a resztę ciała przykryłam kocem, żeby się trochę rozgrzać. Chciałam się przespać, ale bluza Jamesa miała tak intensywny zapach... taki przyjemny. Mieszanka dezodorantu i ładnie pachnących perfum. Było to mega przyjemne... zamiast zasnąć znowu patrzyłam się przez okno myśląc nad tym, co takiego powiem rodzicom. Przecież nie mogę powiedzieć co stało z Carlem.

Jeszcze trochę biłam się z myślami, aż w końcu zasnęłam.

Hate On Love |Carl Grimes|Where stories live. Discover now