|12|

914 44 45
                                    

Dzień zleciał głównie na organizacji obozu i przydzielania pracy. Wieczorem zrobiliśmy małe ognisko i przyglądaliśmy się farmie, to miejsce wydaje się być dość bezpieczne. Dokończyłem jedzenie i skierowałem się do busa. Mimo tego, że nic szczególnego dzisiaj nie zrobiłem to byłem zmęczony. Jakoś po 16 razem z tatą wymieniliśmy się namiotami, dlatego teraz na wieczór mam spokój. Zrobiłem posłanie i w końcu się położyłem. Było tak dobrze - cicho, spokojnie... do czasu, aż nie przyszła Amy. Cholera.

- Carl? Możemy porozmawiać? - zapytała.

- Nie.

- Proszę cie, zakończmy nareszcie tę całą spine. Mam tego dość! Nie możemy rozmawiać normalnie?!

- Nie! Nie możemy... a teraz daj mi spokój...

- Carl. - zaczęła się do mnie zbliżać.

AMY
- Carl. - zaczęłam.

- Powiedziałem NIE!

Podeszłam do niego i wyrwałam kołdrę. Zdenerwował się, ponieważ usiadł na materacu i spojrzał gniewnie.

- Odwal się i oddaj mi kołdrę. - warknął.

- Nie. Najpierw ze mną porozmawiasz.

- O czym? O tym, że jak cie potrzebowałem to latałaś za Thomasem? Nie liczyłem się wtedy dla ciebie... A brakowało mi kogoś kto mnie zrozumie! Uspokoi... powie, że wszystko będzie dobrze. A jedyne co słyszałem to kłótnie na temat zdrady matki i nowego dziecka! Byłem odrzucony, rozumiesz?! Ty! Jako moja najlepsza przyjaciółka - wcale mnie nie wspierałaś! Nic a nic!

Zaczęłam płakać, ma racje. To wszystko moja wina.

- A wiesz co powiem ci więcej?! Kochałem cię! Znamy się tyle lat! To było do przewidzenia, że w końcu ktoś się zakocha! Ale nieeeee, ty wybrałaś Thomasa, który i tak nie żyje! Ale jako wspaniały przyjaciel nie chciałem tego niszczyć, rozumiesz? Tylko się odciąłem. Zmieniłem się, bo miałem dość tego kim jestem. Zamiast jednej miłości wybrałem łatwe laski, żeby zapełniły mi jakoś czas. Zapraszałem kumpli których nienawidzę tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Przestałem czytać, grać i robić różne inne rzeczy które kochałem, tylko po to żeby się męczyć i nudzić. Żeby zrobić się wrednym gnojem i być w końcu twardy! I wiesz co? - wstał i zaczął się do mnie zbliżać.

Wystraszyłam się, bo plecami dotykałam już ściany busa, a Carl był dosłownie centymetry od mojej twarzy i patrzył z pogardą. Zbliżył się na tyle blisko, że czułam jego oddech. Prawie udusiłam się własnymi łzami.

- Nienawidzę cię. - powiedział do mnie i spojrzał w oczy.

Nic nie powiedziałam, tylko spuściłam głowę na dół, powoli osuwając się na ziemie. Ma racje... to moja wina.

Hate On Love |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz