|13|

845 42 56
                                    

Nie wiedziałam co zrobić. Carl wrócił na materac i wgapiał. Obserwował mój każdy ruch a ja byłam przerażona. Powiedziałam ciche „przepraszam" i wybiegłam z busa. Nie zwracałam nawet uwagi na to, że nie mam na sobie butów i jestem w samej piżamie.

Chodziłam po lesie dobre 3 godziny. Nie, nie dlatego, że mi się podobało. Zgubiłam się. Przerażał mnie fakt, że nie mam nawet przy sobie broni, chociaż kogo ja oszukuje - nawet bym się nie obroniła, nie dałabym rady bo się zwyczajnie boje.

Minęła kolejna godzina, zrezygnowała upadłam na ziemie i zaczęłam płakać. Jestem taka bezsilna, słaba i do dupy. Może w sumie to i lepiej jakby mnie coś zjadło? Chociaż nie, nie mogę zostawić rodziców. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk łamanej gałęzi. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam rozglądać. Byłam jeszcze bardziej przerażona a przez łzy ledwo co widziałam.

- Kim jesteś? - usłyszałam męski głos dobiegający zza moich pleców.

Bałam się odwrócić i dalej byłam w tej samej pozycji.

- To chyba trup, strzel i idziemy dalej. - tym razem odezwał się kobiecy głos.

- Nie! - odwróciłam się. - Nie strzelajcie, proszę...!

- Co ty tu robisz? I dlaczego nie masz butów? Masz grupę? Ugryźli cię? Jesteś ranna? - mężczyzna dalej zadawał pytania a ja coraz bardziej nie wiedziałam co powiedzieć.

- Emm... jestem Amy? Mam grupę... na farmie. Poszłam się trochę przejść i się zgubiłam...

- Poszłaś się przejść bez butów? - zapytał mężczyzna.

- Daryl, daj spokój z tymi butami! - krzyknęła do niego kobieta. - Akurat tam jedziemy, jest tam jeden z naszych ludzi. - powiedziała miło.

- Glenn? - zapytałam.

- A więc poznaliście się, świetnie! Masz szczęście, że cie znaleźliśmy. To Daryl, myślał, że jesteś sarną i wszedł do lasu, masz szczęście, że nie strzeliłeś! - znowu krzyknęła do mężczyzny. - A ja nazywam się Carol. Chodź, zabierzemy się razem.

Zawahałam się chwile, to trochę podejrzane, a co jeżeli to jacyś mordercy? Albo zrobią krzywdę moim rodzicom i reszcie? Ale wyglądają dość przyjaźnie... i widzą gdzie jest farma. Zgodziłam się.

Podeszliśmy do ich samochodu, był dość spory a z niego wysiedli jacyś ludzie.

- Kto to? - zapytał chłopak, wyglądał na trochę starszego ode mnie.

- To Amy, jest z farmy i zabłądziła. Jedzie z nami. - oznajmiła Carol. - To mój syn James.

Carol zaczęła mi przedstawiać resztę grupy. Wyglądali przyjaźnie, polubiłam ich - może za szybko? Była tam Andrea - ładna blondynka. Dale - straszy mężczyzna, opowiadał mi o swoim kamperze. T-Dog - ciemnoskóry mężczyzna, który ciągle uśmiechał się do mnie. I dodatkowo jedna osoba, która nie wyszła z pojazdu i nie mogłam zobaczyć kto to.

Zaprosili mnie do środka, w kamperze było tam ciepło... nareszcie mogłam się ogrzać. Daryl miał swój własny motor więc nie jechał z nami. Ja usiadłam na małej kanapie i zaczęłam obserwować drogę.

Hate On Love |Carl Grimes|Where stories live. Discover now