Rozdział 30

227 30 2
                                    

~ Levi ~

Ranek zdaje się dochodzić błyskawicznie. Budzę się razem ze słońcem, którego promienie już prześwitują przez liście. Podnoszę się do siadu i z lekkim uśmiechem rozglądam wokół. Wolę póki co nie otwierać siatki, w końcu nie wiadomo, jak to będzie z pobudką Erena. Zerkam teraz na niego i kładę mu dłoń na ramieniu.

— Wstawaj, niedługo wyruszamy — mówię spokojnie, zastanawiając, czy będę musiał zrobić coś więcej, aby go wybudzić. Inną ewentualnością, jeśli nie wstanie, będzie pójście samemu. Chociaż byłoby to trochę złośliwe z mojej strony, to tak naprawdę nic by się nie stało, gdybym zostawił mu wiadomość. W końcu nie wiadomo, co by sobie pomyślał, gdybym zniknął bez uprzedzenia.

~ Eren ~

Słyszę czyjś znajomy głos, a następnie czuję, że coś leży na moim ramieniu. Otwieram powoli oczy. Obok mnie siedzi kapitan, a my jesteśmy... Właśnie, gdzie my jesteśmy? Siadam gwałtownie i nagle zaczynamy się lekko kołysać. Drgam zaskoczony, zerkając na boki. Czy my jesteśmy... Na drzewie? Na jakimś gigantycznym liściu? Co jest... 

Rozglądam się uważniej dookoła. Wszystko wydaje się być takie inne, egzotyczne. Rośliny mają inne kształty i kolory... Nawet drzewo na którym jesteśmy jest dziwne.

- Kapitanie... Gdzie my jesteśmy? - pytam zaskoczony i przerażony zarazem.

~ Levi ~

Patrzę na niego lekko zaskoczony. Czemu podniósł się tak nagle? Spodziewałem się raczej opierania przed wstaniem, w końcu jest wcześnie. Marszczę lekko brwi, obserwując jego oczy. Ma dziwny wzrok. Taki zagubiony, lekko przestraszony. 

— Huh? — Teraz to ja patrzę na niego z zaskoczeniem. Skąd takie pytanie? — Na wyspie. To postój, zanim polecimy dalej. Ale przecież dobrze o tym wiesz, wczoraj cały dzień się bawiłeś z tutejszymi dzieciakami — mówię spokojnie. — Jeśli to ci się wydawało wcześniej snem, to cię informuję, że to prawda. Możesz się uspokoić — namawiam go, kładąc dłoń na jego ramieniu i lekko się uśmiechając. 

Cokolwiek spowodowało u niego taki... Stan, to na pewno nie mogę panikować i pobudzać jego obaw.

~ Eren ~

Co? Na wyspie? Na jakiej wyspie? I jakie ,,polecimy"? Nic nie rozumiem z tego, co mówi do mnie kapitan, ani nie wiem, kim są te dzieci. Przecież z nikim się nie bawiłem! Powinienem być w zamku w swojej celi i czekać, aż kapitan ją otworzy, ale jakimś cudem, nie wiadomo jak, znalazłem się tutaj! Co jest do cholery...

- Ja... Nie wiem o czym kapitan mówi - mówię lekko wystraszonym głosem. - To miejsce... Jak my się tutaj dostaliśmy? I od kiedy tu jesteśmy? 

Kompletnie nie pamiętam, co się działo przez ostatnie dni, a może nawet tygodnie. Chyba nigdy się nie czułem tak zagubiony jak teraz, a po minie kapitana wnioskuję, że coś jest ze mną nie tak.

~ Levi ~

Widzę jego zdezorientowaną minę i wzdycham cicho. Cholera, czyżby porobiło mu się coś z pamięcią? 

— Tylko spokojnie — mówię. 

Normalnie w takiej sytuacji, kiedy się boi, objąłbym go, ale nie wiem, ile pamięta. Może to nie obejmować naszych relacji, a nie chcę go niepotrzebnie kłopotać. 

— Zaraz ci wszystko wytłumaczę, dobra? — mówię. — Tylko powiedz mi ostatnią rzecz, jaką pamiętasz. Gdzie wtedy byłeś i jakie relacje nas wtedy łączyły — bardziej rozkazuję niż proszę. 

I choć bardzo bym chciał,  aby Eren pamiętał o naszym związku, to raczej tak nie jest. W końcu... Wtedy powinien rozumieć, o co chodzi w lataniu, a jego mimika wskazuje na coś zupełnie odwrotnego.

Wiatr w skrzydłach ||Riren||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz