Rozdział 22

414 38 9
                                    

~ Eren ~

Otwierając oczy, zobaczyłem pierwsze promyki wschodzącego słońca wpadające do pokoju. Gdzie ja tak właściwie jestem? Rozejrzałem się zdezorientowany dookoła. Pierwsze co zobaczyłem, to kapitana śpiącego obok mnie. Wyglądał uroczo, choć było widać lekkie cienie pod jego oczami. Byliśmy w jego pokoju, ale coś było nie tak, miałem mętlik w głowie. Nie mogłem sobie przypomnieć co ostatnio robiłem. Pamiętałem tylko, że zamieniłem się w tytana, potem film mi się urwał. Niby kapitan mógł mnie od razu po tej akcji zabrać tutaj, ale w głowie miałem jakieś momenty, urwane wspomnienia, które mnie nękały. Co się do cholery ze mną ostatnio działo?

Chciałem jak najszybciej się wszystkiego dowiedzieć, jednak nie miałem serca budzić kapitana. Wyglądał, jakby się nie wysypiał przez ostatnie dni, dlatego wstałem z łóżka, uświadamiając sobie przy okazji, że jestem w ciuchach. Na szybko przebrałem się w strój do ćwiczeń i po cichu wyszedłem z pokoju. Chciałem pobiegać, trening zawsze oczyszcza mi umysł, a tego mi właśnie było trzeba. Może uda mi się uporządkować te urywki wspomnień krążące w mojej głowie. Wrócę, zanim kapitan się obudzi.

~ Levi ~

— Um... Eren... — mruknąłem cicho, powoli się wybudzając.

Sięgnąłem ręką przed siebie, tam, gdzie powinien spać dzieciak. Ale materac był zimny. Zmarszczyłem brwi, otwierając oczy. Nie było go. Gdzie poszedł? Może do łazienki... Ale wtedy jego miejsce powinno być jeszcze ciepłe.

Wstałem, krzywiąc się lekko przez ból w mięśniach. Westchnąłem głośno. Trudno, nie będę go szukał w takim stanie. Przede wszystkim przebrałem się w świeże ciuchy, a potem zacząłem serię rozciągania po szybkiej rozgrzewce. Zeszło mi na to z pół godziny, ale czułem się znacznie lepiej. Podszedłem do biurka, na którym wcześniej zostawiłem wszystkie pasy, a potem je założyłem. Miałem nadzieję, że nic mnie dziś nie zaskoczy, a przynajmniej, aby nie był to jakiś stwór. Biurko miałem zadziwiająco czyste, nie było tam żadnych papierów. Najwyraźniej Erwin niczego nie przyniósł tu pod moją nieobecność. Chyba trzeba by się zameldować... Ale miałem to w dupie.

Położyłem się znów do łóżka, nakrywając się kocem do pasa i obracając się na bok. Zamknąłem oczy, postanawiając się jeszcze przespać. Do śniadania miałem trochę czasu, choć nie byłem pewien, czy na nie pójdę.

~ Eren ~

Tak jak myślałem, bieganie i świeże powietrze pomogły mi uspokoić umysł i uporządkować pewne myśli. Przypomniały mi się również inne momenty, ale były one na tyle niewyraźne i mgliste, że nie potrafiłem stwierdzić, co robiłem w danym miejscu i jak tam trafiłem. Jestem za to niemal pewny, że kapitan był ciągle przy mnie, bo jego sylwetka jest praktycznie w każdym wspomnieniu. Musiał się mną wtedy zajmować, ale co mi dolegało? Nie mam pojęcia.

Po bieganiu poszedłem pod szybki prysznic, a z tego względu, że ciuchy miałem przepocone to zawinąłem tylko ręcznik na swoich biodrach i ruszyłem w stronę pokoju kapitana. On zaś nadal spał, choć zmienił pozycję. Leżał na boku i był przykryty kocem tylko do połowy. Widząc, jak uroczo śpi, nie powstrzymałem się i położyłem się za nim. Następnie przylgnąłem do niego ciasno od tyłu, a rękami objąłem go w tali. Swój nos położyłem przy jego szyi, chciałem czuć jego zapach. Był ciepły, oddychał regularnym rytmem... To wszystko było takie kojące i mówiło mi, że kapitan tu jest i żyje. Stęskniłem się za jego bliskością, choć domyślałem się, że przez ostatnie dni ciągle miałem kontakt fizyczny z kapitanem.

Odetchnąłem głęboko, bo może to i tylko przytulanie, ale czułem, że serce mi trochę przyspieszyło. Chyba nigdy nie byłem tak blisko kapitana, nie było praktycznie żadnej przerwy między naszymi ciałami. Dobrze grzaliśmy siebie nawzajem, więc zacząłem się zastanawiać, czy nie będzie nam za chwilę gorąco.

Wiatr w skrzydłach ||Riren||Where stories live. Discover now