Rozdział 13

539 39 18
                                    

~ Eren ~

Otaczała mnie kojąca ciemność. Było mi dobrze... I ciepło. Poczułem jednak, że się wybudzam, dlatego niechętnie otworzyłem oczy. Znajdowałem się w pokoju kapitana. Rozejrzałem się zdezorientowany dookoła. Nie widziałem nigdzie kapitana, zamiast tego szafa była otwarta i jakaś klapa w suficie, z której zwisała swobodnie drabina. Dziwne, nigdy jej nie widziałem. Sądząc po dochodzących stamtąd dźwiękach, domyśliłem się, że właśnie tam musi być kapitan.

Zerkając w bok zobaczyłem jakieś zioła i napój, które leżały na etażerce. Po chwili zdałem sobie sprawę, że czuję miętowo - cytrynowy posmak, a dotykając się w okolicach szyi, poczułem opatrunek. W tym momencie do mnie dotarło, co się właściwie stało. Poczułem napływ złości, nie mogąc się pogodzić z tym, co mi zrobił Jean. Jak on mógł? Pamiętam tylko, że zostawił mnie samego, na twardym, zimnym kamieniu, a byłem zbyt wykończony, by cokolwiek powiedzieć, lub choćby się ruszyć. Czułem się upokorzony, pozostawiony na pastwę losu. Ciągle towarzyszył mi ból w okolicach odbytu. Całe szczęście kapitan... O nie - pomyślałem, bo dotarło do mnie, co to oznacza. Musiał mnie tam znaleźć w takim stanie. Czy on myśli, że się puściłem? Może jednak się domyślił, że to był gwałt? Westchnąłem zrezygnowany, czując nasilający się ból głowy. I jak ja mu spojrzę w oczy? Przespałem się z innym facetem, nie z mojej winy, ale i tak. Czuję, że najbliższa rozmowa z kapitanem będzie naprawdę ciężka. Akurat wtedy zobaczyłem, jak kapitan schodzi z drabinki. Wziąłem głęboki wdech. Będzie dobrze, po prostu powiem mu prawdę. Uwierzy mi, byłem tego pewien, lecz mimo to nie potrafiłem podnieść wzroku. Cholera, co jest ze mną nie tak...

~ Levi ~

Do moich uszu dotarło nagle głośne, przeciągłe westchnienie. Eren. Musiał się obudzić. Szybko dokończyłem robiony szew i podszedłem do dziury w "podłodze", by następnie zejść po drabince. Bez słowa podszedłem do niego, siadając obok. Wtedy jednak nie dałem mu dojść do słowa, choć i tak na mnie nie patrzył.

— Oczekuję wyjaśnień, choć pewnie się tego domyśliłeś — zacząłem, starając się brzmieć spokojnie. — Dobrze by było, gdybyś pamiętał oprawcę, o ile sam tego nie chciałeś... — Dzieciak pokręcił szybko głową, zaprzeczając, ale mi nie przerwał. Więc mówiłem dalej. — Wtedy poniósłby stosowną karę. Znaczy, za gwałt pewnie mógłbym go tylko zlać, ale podanie trucizny nie jest łagodnym wykroczeniem. Pewnie się na tym nie znasz, ale serijumna, czyli to, co zostało Ci podane, mogło Cię zabić. Całe szczęście dostałeś małą dawkę i tylko przez trzy-cztery dni, o ile twoja regeneracja zadziała, będziesz osłabiony, wliczając w to kłopoty z poruszaniem się i wszelkimi czynnościami. Nawet lekko większa dawka mogła dosłownie roztopić ci mięśnie. Nikomu nie życzyłbym czegoś takiego, bo człowiek jest wtedy całkowicie zależny od innych... I cóż, ja bym wolał już umrzeć, niż musieć przechodzić przez coś takiego. Ale odszedłem chyba od tematu. Zanim powiesz mi, co dokładnie się wydarzyło, o ile pamiętasz, bo serijuma może powodować też zaniki pamięci, powiadamiam Cię, że więcej nie puszczę cię nigdzie samego. Ktoś znów może spróbować cię zaatakować, Erwin już wie o tym wydarzeniu — wspomniałem. — Oraz że sprzątanie i wszelkie treningi masz odwołane. A z mojego pokoju to ty się nawet teraz nie ruszysz. W obecnej chwili nie masz na to szans, a w następnych cię powstrzymam. A pod prysznic pójdziemy, jak choć trochę odzyskasz siły. I nie do łaźni. Gdzieś indziej, ale to potem się już dowiesz. — Urwałem, zdając sobie sprawę, że chyba zbytnio się rozgadałem.

~ Eren ~

Słuchałem uważnie kapitana. Głos miał spokojny, nie widziałem, by jakkolwiek się denerwował tą sytuacją. Zdziwiłem się, w końcu gwałt to nie byle co, on zaś skupił się bardziej na tym, że podano mi serijumne. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałem, że w większej dawce mogło mi roztopić mięśnie, a nawet zabić. Dziękowałem w duchu, że Jean nie wstrzyknął mi więcej tego świństwa.

Wiatr w skrzydłach ||Riren||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz