Rozdział 12

545 39 15
                                    

~ Eren ~

Pierwsze, co poczułem po przebudzeniu, to rękę kapitana na moim ramieniu. Przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi, ale szybko sobie przypomniałem. Sprzątanie. O piątej rano. Przez następne dwa tygodnie. Zajebiście. Tak jak się wczoraj spodziewałem, nie miałem najmniejszej ochoty wstawać. Zamknąłem z powrotem oczy, mrucząc pod nosem:

- Jest jeszcze ciemno...

~ Levi ~

Rano obudziłem się jeszcze trochę przed czwartą, zupełnie wyspany i rozbudzony. Odsunąłem się powoli od Erena, zerkając uważnie na jego zamknięte oczy i spokojną twarz. Kilka minut później położyłem mu rękę na ramieniu, lekko nią poruszając. Był bardzo zaspany, kiedy na mnie spojrzał, a potem znów zamknął oczy.

— Owszem, jest ciemno, ale wystarczająco jasno, żebyś widział, co robisz. Więc wstawaj, albo zrzucę cię z tego łóżka i nie będzie już tak przyjemnie — zapowiedziałem całkowicie poważnie, patrząc w jego zamknięte oczy. — Więc wstawaj, dzieciaku.

~ Eren ~

Jęknąłem cicho, po czym dźwignąłem się na nogi, nie wiedząc, od czego zacząć. Gdzie są moje ubrania? - pomyślałem, po czym przypomniało mi się, że są w mojej celi. Westchnąłem, przecierając oczy.

- Czy naprawdę muszę iść na dół po ubrania? - marudziłem, bezsensownie włócząc się po pokoju.

Zajrzałem przez okno. Panowała niemal całkowita ciemność, jedynie pochodnie dawały trochę światła. Pewnie wszyscy jeszcze śpią - pomyślałem zazdroszcząc moim rówieśnikom, którzy mogą jeszcze poleżeć pod ciepłą pierzyną.

~ Levi ~

Ja wstałem przed nim dużo sprawniej i szybciej, ścieląc za nami łóżko jednym ruchem. Miałem to opanowane do perfekcji.

— Nie, nie musisz — powiedziałem ironicznie, choć podszedłem do szafy, nadal bez koszulki.

Wyjąłem największe ubrania, jakie tylko miałem, które mogły nadawać się do sprzątania. Wziąłem je i podszedłem do nierozbudzonego dzieciaka. Objąłem go w pasie, wciskając ciuchy w ręce.

— Ubierz to, bo obawiam się, że inaczej zabijesz się na schodach — mruknąłem tylko, odchodząc z powrotem do szafy.

Wybrałem teraz ubrania dla siebie i chusty. Założyłem koszulę i zupełnie nie przejmując jego obecnością, przebrałem spodnie. Byłem pewien, że nawet się nie odwrócił, by samemu zająć  się przebieraniem. Naprawdę wyglądał jak zombie. Cóż, świeże powietrze dobrze mu zrobi. Założyłem chusty, ale na razie tą na usta zostawiłem na szyi. Oparłem się o parapet, obserwując go uważnie.

— Możesz łaskawie się pośpieszyć? Im dłużej nam to zajmie, to tym krócej będziemy mogli przerabiać teorię. Bo przypominam, że nawet sztuczne skrzydła muszę jeszcze przygotować dla Ciebie, a to z godzinę mi zajmie.

~ Eren ~

Całe szczęście kapitan dał mi ubrania, dzięki czemu nie musiałem schodzić do swojej celi... Zresztą już nie jest moja, w końcu śpię z kapitanem, co mi się, nie ukrywam, bardzo podobało. Zacząłem się ubierać i kątem oka zobaczyłem, że kapitan Levi też to robi. Zanim się zorientowałem, stał przygotowany, opierając się o parapet i pośpieszając mnie. To nie tak, że się wolno przebierałem, po prostu kapitan robił to sprawniej. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Kiedy się już przebrałem, wyszliśmy na korytarz. Idąc, przypomniało mi się, że miałem się o coś zapytać.

- Czemu kapitan chce stworzyć sztuczne skrzydła? Nie może kapitan od razu zacząć od oryginału?

~ Levi ~

Wiatr w skrzydłach ||Riren||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz