√ Rozdział 20

2.1K 89 8
                                    

Dzień wigilii Bożego Narodzenia zaczął się dla wszystkich wcześnie rano. Pani Weasley dla każdego miała mnóstwo zadań. Wydawało mi się to bardzo dobrym pomysłem. Razem, na pewno wszystko skończymy wcześniej. Razem z Ginny miałyśmy zadanie upiec mnóstwo pierników.

- Ile tego mamy zrobić? - Zapytała mamę Ginny, gdy wychodziła z kuchni.

- Najwięcej jak się da. - Uśmiechnęła się szeroko zamykając za sobą drzwi.

- Świetnie. - Mruknęła cicho.

- Nie martw się, będzie super. - Uśmiechnęłam się szczerze to dziewczyny. Bardzo spodobał mi się pomysł pieczenia pierniczków. Nigdy wcześniej tego nie robiłam.

- Robiłaś to wcześniej? - Zapytała zdziwiona?

- To mój pierwszy raz. - Odpowiedziałam robiąc po kolei wszystko to, co było zapisane w książce kucharskiej Pani Weasley.

- Wyglądasz jakbyś już to robiła. Ale to dobrze. - Uśmiechnęła się promiennie.

- Po prostu czytam dokładnie i to kilka razy by czegoś nie pomylić. - Wytłumaczyłam spokojnie.

Dziewczyna zgodziła się skinieniem głowy i również zabrała się za wyrabianie ciasta.

Kilkadziesiąt minut później w całej kuchni pachniało ogromną ilością pierników. Byłyśmy dumne z naszej pracy. Początkowo nie mogłyśmy znaleźć lukru do dekorowania ale całe szczęście z pomocą przyszła Molly. Ucieszyłam się, gdy mówiła żebym tak się do niej zwracała. Uwielbiałam całą rodzinę Weasley.

- Skoczę do łazienki. - Oznajmiła Ginny, w trakcie lukrowania.

- Mhm. - Mruknęłam, skupiona na wykonywaniu choinki na pierniku. Dziewczyna zaśmiała się wychodząc z kuchni.

Kilka minut później usłyszałam otwieranie drzwi. Byłam pewna, że wróciła Ginny ale zamiast niej do kuchni weszli Ron i Harry.

- Tu jesteś. Nie mogliśmy cię znaleźć. - Oznajmił Ron.

Nie odpowiedziałam zdecydowanie skupiona na swoim zadaniu. Absolutnie nie chciałam zepsuć ani jednego piernika.

- Gdzie Ginny? - Zapytał Harry.

- Poszła do toalety. - Odpowiedziałam zabierając się za kolejnego piernika. Teraz moim zadaniem była gwiazdka. Spojrzałam na chwilę na chłopców. - Skończyliście już swoje zadanie? - Spytałam zaskoczona.

- Zdecydowanie nie. - Przyznał Ron. - Chcieliśmy zrobić sobie przerwę i cię znaleźć. - Dodał cicho.

- Gorzej jak znajdzie nas tu twoja mama. Nie będzie przerwy do końca dnia. - Zaśmiałam się na słowa Harrego. - Jesteś brudna na policzku. - Odparł wskazując palcem miejsce gdzie miałam, jak się okazało lukier. Nie spodziewałam się niczego innego.

- Tutaj? - Zapytałam niepewnie. Ostrożnie szukałam miejsca palcem.

- Pomogę ci. - Odparł Harry podchodząc bliżej. Starł chusteczką lukier i spojrzał na mnie.

- Dziękuję. - Odpowiedziałam wracając do lukrowania. Poczułam się troszkę dziwnie, jakby inaczej ale nie zwróciłam na to uwagi. To normalna pomoc.

- O nie! Mama tu idzie. Szybko Harry! - Wykrzyczał nagle Ron. Chłopcy wybiegli szybko z kuchni, podczas gdy do środka weszła Ginny. Nie mogłam obyć się bez śmiechu.

- Dlaczego się śmiejesz? - Zapytała zakładając swój fartuch.

- Ron i Harry tutaj byli. Wybiegli szybko bo myśleli, że to twoja mama idzie. - Wytłumaczyłam przez śmiech.

- Nie wierzę. - Wybuchnęła śmiechem.

Ku mojemu zadowoleniu, bardzo dobrze dogadywałam się z Ginny. Była świetną rozmówczynią i tworzyła wspaniałą atmosferę. Zupełnie jak cała rodzina Weasley'ów.

Zegar wskazywał za piętnaście dwunastą, gdy dumne z siebie zakończyłyśmy swoją pracę. Posprzątanie zajęło nam mniej byśmy się tego spodziewały. Pierniczki świąteczne spakowałyśmy w uszykowane przez Panią Weasley pudełka. Gdy weszła do kuchni, kładłyśmy je do szafki.

- Jestem z was bardzo dumna dziewczynki. - Klasnęła zadowolona. - Możecie teraz odpocząć. Już się resztą zajmę. - Dodała z uśmiechem.

- Bardzo chętnie pomogę. - Przyznałam szczerze.

- Dziękuję kochanie, ale powinnaś odpocząć. Przygotujcie się na wieczór. - Uśmiechnęła się promiennie. Podobny uśmiech miała Ginny.

- Może przygotuje kompot? - Zaproponowałam nagle.

- Jeśli chcesz, bardzo proszę. - Odpowiedziała łagodnie.

Od kilku godzin wspólnie zajmowaliśmy kuchnie. Spodobało mi się przygotowaniu kolacji wigilijnej. Nie skończyło się na kompocie. Pani Weasley była zachwycona, że udało nam się tak szybko wszystko skończyć.

- Kompot jest przepyszny. - Zauważyła.

- Dziękuję. - Zarumieniłam się.

- Nauczyłaś się sama go robić? - Zapytała spokojnie.

- Mama mnie tego nauczyła. To jedyne dobre wspomnienie jakie posiadam. Wigilia, gdy byłam mała. - Wyznałam szczerze. Zrobiło mi się nagle smutno.

- Oh, kochanie. To na pewno dlatego tak lubisz święta. - Przyznała przytulając mnie do siebie. Byłam wdzięczna za ten gest. Potrzebna była mi taka osoba. Pani Weasley jest wspaniała. Miałam nadzieję, że Draco sobie radzi.

Przyszedł wieczór, a więc ulubiona pora większości domowników. Kilka godzin wcześniej wszyscy skończyli swoje zadania i zdecydowanie każdy był bardzo głodny. Jedzenia było mnóstwo. Każde miejsce przy stole było zajęte. Już od samego początku panowała cudowna atmosfera. Uśmiech nie chciał spłynąć z mojej twarzy. Mimo, że było mi trochę smutno z powodu Draco byłam naprawdę szczęśliwa. Pierwszy raz od dłuższego czasu. To najlepszy czas w moim życiu.

Kilkadziesiąt minut później wszyscy byli najedzeni. Przy stole z każdą minutą było coraz mniej osób. Trwałam przy nim, nie chcąc odchodzić. Czułam się cudownie. W końcu pozostała już tylko Pani Weasley z Panem Weasleyem i nasza trójka - Harry, Ron i ja.

- Chyba pójdę się położyć. Nie mogę doczekać się poranka. - Oznajmił Ron ziewając głośno. - Idę. - Dodał wstając z krzesła. - Dobranoc. - Pożegnał się i poczłapał do góry.

- Też już chyba powinniśmy iść. - Odparł Harry.

- Tak, myślę że powinniśmy. - Przyznałam rację chłopakowi. - Jak się czujesz? - Zapytałam, gdy szliśmy do swoich pokoi. Miałam nadzieję, że nie obudzę Ginny.

- Tutaj czuje się zupełnie inaczej. Jest wspaniale. - Uśmiechnął się. Czułam, że ten uśmiech jest szczery.

- Cieszę się. - Oznajmiłam wesoło. - To dobranoc. - Pożegnałam się wchodząc cicho do pokoju, który dzieliłam z Ginny. Dziewczyna spała zwrócona przodem do drzwi. Pospieszyłam na swoje łóżko i mocno okryłam się kołdrą. Uśmiech nawet teraz nie spełzł z mojej twarzy. Czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Zasnęłam bardzo szybko.


Siostra wroga     W TRAKCIE DUŻEJ KOREKTY! Where stories live. Discover now