√ Rozdział 7

4.1K 155 32
                                    

Następnego dnia wstałam bardzo niewyspana. Nie spałam zbyt dobrze a nic wydawała się krótsza, niż zwykle. Profesor Dumbledore poprosił bym zjawiła się w jego gabinecie dokładnie o godzinie dziewiątej po śniadaniu. Czułam, że wiem o co może chodzić ale głęboko wierzyłam, że to jednak co innego. Zaczynałam się bać. Przed spotkaniem poszłam na śniadanie, lecz trudno było mi cokolwiek przełknąć. Przy stole Gryffindoru czułam czyjeś spojrzenie na sobie. Uniosłam wzrok i spotkałam się ze wzrokiem Hermiony. Na pewno czuła, że coś jest nie w porządku. Posłałam jej nieśmiały uśmiech i napiłam się herbaty.

Gdy było już krótko przed dziewiąta, wstałam niechętnie i udałam się do gabinetu dyrektora. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam kilka razy w wielkie drzwi.

- Proszę. - Usłyszałam cicho.

Weszłam do gabinetu i tak jak przypuszczałam moim oczom ukazali się rodzice. Ich miny nie wskazywały nic dobrego. Profesor Dumbledore uśmiechał się jednak łagodnie. Niepewnie weszłam głębiej i spojrzałam na dyrektora.

- Rodzice chceli z tobą porozmawiać Melanio. - Rzekł dyrektor i się ulotnił.

Siedziałam cicho i nic nie mówiłam. Byłam bardzo zdenerwowana. Dłonie zacisnęłam w pięści i już zaczynały boleć mnie palce, gdy nagle ojciec przemówił.

- Dotarły do nas informacje, że zadajesz się z bandą Pottera. Co na to odpowiedź? - Zapytał niemalże krzycząc.

Nie odpowiadałam nic tylko milczałam. Nie chciałam mówić prawdy bo nie wiem jak by to się dla mnie skończyło ale nie chciałam kłamać. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

- No słucham!! - Krzyknął ponownie. Przymknęłam na chwilę powieki i podniosłam się.

Nie mogłam już wytrzymać nie będzie na mnie krzyczał. Musi się to w końcu skończyć.

- To prawda! - Powiedziałam spokojnie. Zauważyłam, że mama spojrzała na mnie z niepokojem. - W Slytherinie nie miałam nigdy przyjaciół! A teraz mam prawdziwych. Dla mnie nie liczy się, w którym domu są. To moi przyjaciele i zawsze nimi będą. Nie możesz zabronić mi się z nimi widywać. - Trudno było mi utrzymać pewny ton, gdy musiałam znosić okropne spojrzenie ojca.

- Jak śmiesz tak zwracać się do mnie?! Jesteś zupełnie taka jak oni! Jesteś hańbą dla naszej rodziny. - Oznajmił wściekłe.

- Lucjuszu jak tak możesz mówić?! Przecież to nasza córka!! - Krzyknęła wstrząśnięta mama.

- Ja już nie mam córki. - Powiedział tata i się teleportował.

Wybiegłam jak najszybciej z gabinetu i pobiegłam w stronę dormitorium. Chciałam się jak najszybciej dostać do lochów. Po moich policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez. Nie potrafiłam ich kontrolować. Wiedziałam, że ojciec ma potworny charakter ale nie sądziłam, że potraktuje tak własną córkę. Wybiegłam do pokoju wspólnego próbując zakryć twarz. Nie chciałam spotkać nikogo po drodze. Pech chciał jednak inaczej.

- Melania? - Usłyszałam ponad sobą. - Co się stało? - Uniosłam głowę go góry. W jego oczach ujrzałam jakby przez chwilę zmartwienie ale znikło tak szybko jak się pojawiło.

- Daj mi spokój Draco. Nie chcę rozmawiać. - Minęłam go w przejściu ale on złapał mnie za nadgarstek.

- Stój! Powiedz mi co się stało. Jeśli Potter coś ci zrobił ... - Zaczął ale mu przerwałam.

- Daj już spokój! Naprawdę myślisz, że mógłby coś zrobić czy tylko udajesz? - Zapytałam zmęczonym głosem. - Dobrze wiesz co się stało a udawanie, że jest inaczej jest jeszcze bardziej okropne. - Dodałam przygaszona. - Myślałam, że mnie wspierasz, w końcu jesteśmy rodzeństwem. Jest jednak zupełnie inaczej. - Wyrwałam swoją rękę i znikłam za drzwiami dormitorium. Rozpłakałam się na dobre. Usiadłam przy drzwiach, ukrywając twarz w dłoniach. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

- Przepraszam. Czy ojciec powiedział coś złego? - Nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nim rozmawiać. - Odpowiedź mi. - Dodał szeptem. Otworzyłam drzwi wpuszczając go do środka. Nie zrobiłam tego świadomie.
Wszedł szybko przyglądając mi się. - Powiedział coś złego? - Powtórzył pytanie.

- Czy ty naprawdę myślisz, że on byłby w stanie powiedzieć coś co nie będzie okropne? - Zapytałam z wyrzutem.

- Przepraszam cię. Gdy wrócimy do domu, na pewno wyjaśnię, że ... - Urwał na chwilę.

- Już nie mam po co tam wracać. - Wyjaśniłam krótko. Odwróciłam się na chwilę od niego.

- Dlaczego? - Zapytał zszokowany.

- Powiedział, że już nie ma córki. - Oznajmiłam bez żadnych emocji.

- Nie wiedziałem, że tak zareaguje. Myślałem ... myślałem, że po prostu powie ci, że masz się z nimi nie zadawać, że ...

- Myślałam, że dobrze wiesz, że nigdy nie był ze mnie dumny.
Zawadzałam mu bo nie potrafiłam nikogo obrazić i chwalić się jaką jesteśmy wspaniałą rodziną. - Wyznałam łamiącym się głosem. - Prawda jest taka, że nasza rodzina jest okropna i nikomu nie życzę podobnej. - Dodałam spokojniej.

- Będę tutaj z tobą. Nie potrzebujesz ojca. Będziesz miała mnie. - Powiedział łapiąc za moje ramię. Uniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz.

- Nie chcę byś był taki jak on. - Przyznałam smutno.

- Nie będę. Obiecuje ci to.

- Dlaczego więc jesteś? Obrażasz tak wielu ludzi. Uważasz się za lepszego, choć wcale nie jesteś lepszy od innych. Każdy jest wyjątkowy a my nigdy nie byliśmy bardziej wyjątkowi. - Wyjaśniłam spokojniej.

- Postaram się ... postaram się być lepszy. Jeśli naprawdę przypominam ojca, zmienię się. Obiecuję. - Zabrał swoją rękę i odwrócił się lekko. - Jeśli musisz zadawać się z Potterem i tą ... - Urwał na chwilę, jakby ugryzł się w język. - Granger, to trudno. Chcę byś była szczęśliwa. Jeśli z nimi jesteś to w porządku. - Dodał nieco ciszej.

- Draco, chcę byś wiedział, że nigdy nie będę taka jak ty. Nie lubię bycia Ślizgonką i nigdy nie będę chciała uczyć się czarnej magii. Mam nadzieję, że ty również. Bo wiem, że jesteś dobry ale ukrywasz to głęboko w sobie. - Wskazałam na jego serce a później złapałam za jego dłoń. - Nie winie cię za to, że powiedziałeś o tym rodzicom. Na pewno dowiedzieli by się od kogoś innego i również ty mógłbyś mieć kłopoty. Chcę tylko byś obiecał, że nie będziesz nic o mnie mówił ojcu. Nawet jeśli będzie cię o to prosił. Możesz to dla mnie zrobić?

- Zawsze wiedziałem, że nie pasujesz do Slytherinu. Jesteś zbyt dobra i odważna. Nie jestem dobry. Po prostu martwię się o ciebie bo jesteś moją siostrą. Ja nie chcę być dobry. - Odparł poważnie.

- To nie jest prawda. Czuje, że chcesz ale nie możesz się do tego przyznać. Draco, czy możesz mi obiecać? - Spytałam ponownie.

- Nie rozumiem dlaczego miałabyś nie wrócić już nigdy do domu ale dobrze, obiecuje. - Wyznał spoglądając na mnie. - Czy możesz mi wybaczyć moje zachowanie? - Zapytał niepewnie.

- Oczywiście. Tylko ty jesteś moją rodziną.

- A mama? - Spytał łagodnie.

- Dla jej bezpieczeństwa, nie mogę wysyłać jej listów. Jednak, gdy ją zobaczysz powtarzaj, że mocno ją kocham. - Wyjaśniłam krótko.

- Dobrze. Możesz chociaż mi powiedzieć czy oni naprawdę są dla ciebie ważni? - Zapytał niezrozumiale. Jednak doskonale wiedziałam, kogo miał na myśli.

- Tak, są wspaniali. - Odpowiedziałam uśmiechając się łagodnie.






Siostra wroga     W TRAKCIE DUŻEJ KOREKTY! Where stories live. Discover now