√ Rozdział 19

2.2K 86 12
                                    

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Wyraźnie coś mnie dręczyło, lecz nie miałam pojęcia co. Zdenerwowana przewracaniem się z jednego boku na drugi, wstałam odrzucając kołdrę z ciała. Westchnęłam i zarzuciłam na siebie bluzę. Wyszłam po cichu z dormitorium. Było późno, więc zdziwiło mnie gdy usłyszałam hałas na korytarzu. Wychyliłam głowę, zauważając Profesora Snape. Byłam niemal pewna, że prowadził kogoś ze sobą. Ale kogo? I dlaczego o tak później porze?

Obserwowałam drzwi gabinetu Profesora Snape ponad dwadzieścia minut. Już miałam zrezygnować, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie. Wstrzymałam oddech by mnie nie zauważono. Moje zdziwienie było ogromne, gdy zauważyłam Harrego. Mimo, że było ciemno gołym okiem widziałam że jest przerażony i mocno spocony. Coś było nie tak. Gdy byłam pewna, że nikt nie wychodzi za nim, podeszłam szybko.

- Harry? - Zapytałam niepewnie. Chłopak odwrócił się przestraszony. - Przepraszam, nie chciałam ... - Nie dokończyłam, gdyż poczułam oplatające mnie ramiona. Zastygłam w bezruchu. Otrząsnęłam się po chwili i uniosłam ręce klepiąc chłopaka delikatnie po plecach. Coś się stało. Byłam pewna.

- Przepraszam. - Wyszeptał odsuwając się kilka kroków.

- W porządku. Dlaczego tutaj jesteś? - Zapytałam.

- Pan Weasley, on ... on został zaatakowany. Wąż, on ... go ... - Próbował wyjaśnić. Byłam przerażona ale próbowałam zachować spokój.

- Spokojnie Harry, na pewno już wszystko dobrze. Byłeś u Profesora Dumbledora? - Zapytałam spokojnie.

Potwierdził skinieniem głowy.

- Ale dlaczego jesteś ... - Urwałam bo zdecydowanie wiedziałam dlaczego tu był. Jego lekcje oklumencji.

- Znaleźli go ale jest w ciężkim stanie. - Wydyszał przerażony.

- Więc gdyby nie ty on by ... Prawdopodobnie ... - Nie chciało mi to przejść przez gardło. Harry jednak wyczuł o co chodziło.

- Nie, to wyglądało jakbym ... jakbym to ja ... był tym wężem. - Wyznał roztrzęsiony.

- Harry. - Dotknęłam jego ramienia. - Uratowałeś go. Jesteś bohaterem.

- Nie, ja ...

- Chodźmy na siódme piętro. - Przerwałam mu. - Pójdę z tobą.

Odprowadziłam Harrego do pokoju wspólnego. Czekał już tam Ron i reszta rodziny Weasley'ów. Sekundę później zjawiła się Hermiona.

- Ja już pójdę. Do zobaczenia jutro. - Niepewnie oddaliłam się niezauważona i wróciłam do lochów, do dormitorium.

Tej nocy niewiele spałam. Rano wyglądałam koszmarnie ale nie to było teraz ważne. Ubrałam się szybko i pospieszyłam do Wielkiej Sali. Miałam nadzieję zastać tam Harrego, Rona i Hermionę. Całe szczęście byli tam. Pomachałam im z daleka i usiadłam przy stole Slytherinu, obok Dracona.

- Cześć. - Przywitałam się, nalewając sobie herbaty do kubka.

- Nie spałaś? - Zapytał przyglądając się mojej twarzy.

- Nie mogłam spać. Źle się czuje. - Nie skłamałam. Po prostu zmieniłam trochę prawdę.

- Może powinnaś iść do skrzydła szpitalnego? - Zapytał, chyba się martwił.

- W porządku Draco, to nic takiego. - Uśmiechnęłam się lekko zabierając na talerz tosta. Zdecydowanie nie chciałam jeść. Chciałam wiedzieć jak czuje się Harry a przede wszystkim Pan Weasley. Jak to możliwe, że Harry widział całe to zajście. Boję się pomyśleć co by było, gdyby tego nie ... no właśnie co? Śnił o tym, to była jawa?

Siostra wroga     W TRAKCIE DUŻEJ KOREKTY! Where stories live. Discover now