√ Rozdział 8

3.8K 136 9
                                    

Kolejny dzień był okropny. Czułam się bardzo źle a rozmowa z Draco nie przyniosła oczekiwanych skutków. Coś było nie tak. Jeśli Draco myślał, że jestem głupia i nie widzę, że również z nim coś się dzieje, muszę mu uświadomić, że widzę to gołym okiem. Bo nikt tak jak ja go nie zna. Zamyka się przed wszystkimi i staje się zupełnie nową osobą. Taką, której nawet jak nigdy nie poznałam.

Perspektywa Harrego Pottera
Martwiło mnie, że cały dzień nie widziałem się ani z Ronem, ani z Melanią. Hermiona pojawiła się tylko na chwilę, gdyż musiała pilnie spotkać się z Profesor McGonagall. Nie lubiłem być sam bo często pojawiała się myśl, że już zawsze będę sam. Nie cierpliwiłem się potwornie. W Pokoju Wspólnym pojawił się Ron.

- Gdzie byłeś? - Zapytałem spokojnie.

- Ja ... ten ... byłem się przejść bo no trochę mi się nudziło. - Próbował zabrzmieć stanowczo ale zupełnie mu się to nie udało.

- Nie kłam Ron. - Oznajmiłem mniej sympatycznie.

- Oh, no dobra! - Wykrzyknął nagle. Obróciłem się czy przypadkiem nikt nas nie podsłuchuje. - Trenowałem. - Wyrzucił z siebie.

- Trenowałeś? Ale dlaczego to ukrywasz? Przecież bym się ucieszył. - Wyznałem niezrozumiale.

- No bo się wstydzę. Bo nie umiem grać tak dobrze jak ty a chciałabym zapisać się do drużyny. Jeśli w ogóle coś z tego będzie. - Wyjaśnił ponuro.

- Na pewno jesteś dobry. Uwierz w siebie a to na pewno pomoże. - Dodałem klepiąc go delikatnie po ramieniu. - To dlatego tak często znikasz? - Zapytałem siadając na kanapie.

- No tak. - Przyznał siadając obok.

- Dobrze ci to szło, nawet Hermiona nie zauważyła, że często cię nie ma.

- Bo jest ciągle zajęta książkami. Nawet na śniadaniu ciągle je nosi przy sobie. Jeśli tak będzie ciągle siedziała z nosem w nich to się garba narobi. - Zaśmiał się krótko. Również się cicho zaśmiałem. Blizna nagle rozbolała mnie okropnie. Skrzywiłem się i przyłożyłem dłoń do czoła. Ron spojrzał na mnie zaniepokojony.

- Znowu? - Zapytał.

- Znowu. - Odpowiedziałem z grymasem. Chwilę później ból minął.

W Pokoju Wspólnym pojawiła się Hermiona.

- Cześć chłopaki, dlaczego nie odrabianie zadania? Musicie się przyłożyć od początku. Nie będę za was wszystkiego robiła. - Od razu zaczęła od marudzenia.

- Oh, już daj spokój. Za chwilę to zrobimy. - Ron zupełnie nie miał ochoty na odrabianie zadania.

- Wiecie co, idę się przejść. - Oznajmiłem nagle.

- Co? Harry a zadanie z eliksirów? - Krzyknęła za mną Hermiona.

- Później. - Odpowiedziałem odwracając się na chwilę. Wyszedłem przez dziurę pod portretem i skierowałem do biblioteki. Właśnie tam miałem nadzieję spotkać Melanie. Myliłem się, nie było jej tam. Kroki zaprowadziły mnie do lochów. Nie wiedziałem co tutaj robię ale zmusiłem się by iść dalej. Nie często tutaj bywam. Nie jest tu zdecydowanie przyjemnie ani ciepło. Rozglądałem się i nagle zderzyłem się z kimś.

- Potter?! Co tutaj robisz? - To głos Malfoya.

- Chciałem zobaczyć się z Melanią. - Odpowiedziałem spokojnie.

- Nie ma jej tutaj. Jest w bibliotece. - Skłamał.

- Nie ma jej w bibliotece, byłem tam. - Oznajmiłem pewnie.

- Daj już spokój. Jeśli będzie chciała to wyjdzie, proste nie? - Był wredny jak zawsze ale nie widziałem w jego oczach kpiny, która często nosił. Był zdecydowanie myślami, gdzie indziej.

- Możesz ją zawołać? - Zlekceważyłem jego uwagę.

- Oszalałaś Potter?! Mówiłem, że jak będzie chciała to wyjdzie. - Odpowiedział wściekłe i odszedł. Westchnąłem ciężko i również podreptałem korytarzem w kierunku wyjścia z lochów.








Siostra wroga     W TRAKCIE DUŻEJ KOREKTY! Where stories live. Discover now