Rozdział 22

716 32 0
                                    

Perspektywa Czkawki
Zostałem wodzem. Pyskacz pokazywał mi codziennie jakieś nowe zadania i mówił słowa mojego ojca na temat wodzowania. Zamieszkałem w moim starym domu. Mieszkam w nim razem z Beckiem. Ludzie jako wodza traktowali mnie byle jak. Miałem wrażenie ,że nadal myślą o dawnym Czkawce. Doszłem do wniosku ,że ludzie nigdy nie zapominają błędów i słabości. Nawet tych najdawniejszych. Trzeba przekonywać ich do siebie innymi czynami. Moje przemyślenia przerwał Beck:

- Hej! Do Czkawki ziemia! - krzyknął

- Co. Co?- odpowiedziałem trochę nie przytomnie

- Miałeś zrobić coś na śniadanie.- odrzekł

- Ah tak zapomniałem! Co chcesz zjeść?- zapytałem

- Wszystko mi jedno byle by szybko.- odpowiedział

- A gdzie się tak śpieszysz? - zapytałem przygotowując naleśniki

- Z przyjacielem.- odrzekł

- A któż jest tym przyjacielem?- zapytałem z ciekawością

- Nie ważne. - odpowiedział. Następnie zjadł szybko śniadanie i pobiegł do lasu. Zabierając ze sobą notes z węgielkiem. Zdałem sobie sprawę jaki on jest do mnie podobny. Nie tylko z wyglądu ,ale także z charakteru oraz zachowania. Do mojego domu weszła Astrid i powiedziała:

- Widziałam jak Beck biegnie do lasu . Nie sądzisz ,że jest jak twój klon? - stwierdziła

- Racja. Też tak się zachowywałem gdy byłem w jego wieku. - powiedziałem odkładając talerz na suszarkę.

- Opiekujesz się nim? - zapytała

- Tak. W końcu to mój brat. Teraz wybacz ,ale muszę zająć się obowiązkami wodza. - Odrzekłem

Perspektywa Astrid
Czkawka teraz ma bardzo dużo na głowie. Pomyślałam ,że mogłabym mu pomóc. Nie mam za dużo do roboty. Zajęłabym się Beckiem. A właśnie Beck! Poszłam do lasu by sprawdzić co u niego. Gdy zobaczyłam go z jakimś dziwnym smokiem ,którego nigdy nie widziałam osłupiała. Chciałam to dziwadło zaatakować ,ale wyjmując topór przypomniałam sobie ,że nie można walczyć mi ze smokiem. Gdy Beck mnie zobaczył osłupiał. Ja tylko powoli próbowałam do niego podejść to dziwadło zawarczało. Na początku się zdziwiłam. Ten ryk brzmiał jak nocnej furi , ale sam smok zupełnie jej nie przypominał. Był cały szary , miał ostry jak nóż ogon , a z kształtu przypominał nocną furię. Ocknęłam się z przemyśleń i powiedziałam do Becka:

- Beck chodź do mnie. - powiedziałam spokojnie

- Po co?- spytał

- Odsuń się od tego dziwaka.- odrzekłam 

- On nie jest żadnym dziwakiem! On ma imię!- odpowiedział nerwowo.

- Idziemy do osady! Ale już!- krzyknęłam do niego. 

- No ,ale...- powiedział

- JUŻ!- krzyknęłam przerywając mu jego wypowiedź.

- Pa Szpic! Do jutra! - krzyknął do smoka

- Jesteś dokładnie taki sam jak Czkawka!- krzyknęłam do niego z nerwów po jakimś czasie.

- Czyli jaki? - zapytał

- Też jak on szwendasz się po lesie , zaprzyjaźniasz się ze smokiem , też masz te same brązowe włosy , jesteś tak szczupły i słaby jaki on był w twoim wieku! - odrzekłam

-  Serio mam aż tyle z nim wspólnego? - zapytał

- Tak... Jesteście identyczni z wyjątkiem oczów... - odpowiedziałam myśląc o Czkawce.

- Czyli nie jestem jaki zły skoro ty się w nim zakochałaś , a on jest jak mój bliźniak. - stwierdził. Nic mu na to nie odpowiedziałam. On ma absolutnie rację. Zaczęłam myśleć już tylko o Czkawce i jaki jest wspaniały...

Pierwszy Smoczy Jeździec. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz