Rozdział 26- Bezsilność

133 12 2
                                    

-A co z mamą?- zapytał,mocniej ściskając nasze zaplecione dłonie.
-To już nie będzie takie proste,nie uwolnie jej od Trygona.Muszę najpierw go zgładzić a wtedy mama będzie wolna.Obawiam się bardziej o jej męża a mojego ,,ojca,, jeśli można go tak nazwać.- mówiłam idąc po chodniku.
-Jak zamierzasz to zrobić,ja nie chcę aby to źle zabrzmiało ale Rae może ci się coś stać- powiedział chwytając się za tył głowy.
-Ja wiem ale Dick ja jej tak nie zostawie a poza tym póki go nie zgładzę on nie da mi spokoju.- mówiłam ciągnąc go w stronę ławki.
-Wiem,ale pamiętaj że ci pomożemy- mówił poważnie siadając na drewnianej ławce.
-Wiem o tym doskonale,fajnie tak mieć dwie osobowości- mówiłam patrząc na czarne conversy.
-Co masz na myśli?
-Raz mam na sobie pelerynę i jestem demonem a teraz mam trampki i koszulkę z nadrukiem i jestem zwykłą Rachel która powinna być teraz w szkole- zaśmiałam się patrząc na blade nogi.Miałam na sobie czarną koszulkę z napisem ,,dead,, i dżinsową spódnice z pionowo ustawionymi guzikami w tym samym kolorze, całość dopasowały czarne trampki.Tęsknię za ubieraniem się jak kiedyś.
-A no tak,ja tak żyje od dziesiątego roku życia- mówił nakładając czarne okulary przeciwsłoneczne.
-No tak,odwiedzasz go czasami?- zapytałam.
-Bruce'a?Czasami kiedy oboje mamy czas,ehh tęsknię czasami ale żyje się dalej.- kończąc wypowiedź chwycił mnie za blade udo co sprawiło że spaliłam buraka.
-Lubię jak twoje policzki się rumienią- spojrzał na mnie.
-E tam- odwróciłam głowę.
-A właśnie że tutaj- śmiejąc się złapał mnie za brodę i pocałował.Pocałunek przerwał nam dzwonek telefonu,to był Mike.
-Halo?- powiedziałam przykładając telefon do ucha.
-Spotkamy się?- powiedział obniżając głos.
-Amm, ten no a- zaczęłam się jąkać zerkając na Dicka.
-Czyli tak,dzisiaj o 18 przy strumyku.- powiedział a następnie się rozłączył.
-Kto to?- zapytał odgarniając włosy z czoła.
-Mike,chce się spotkać- powiedziałam niepewnie.
-Kiedy i o której- zapytał zerkając ma mnie.
-Dziś o 18.... pójdę przy okazji do taty, spędzę z nim czas.- kontynuowałam.
-Dobry pomysł, wracamy?- zapytał łapiąc mnie za zimną rękę.
-Tak,wracajmy- uśmiech wtargnął mi się na usta.

•••••••
Pakując czarny plecak myślałam o dzisiejszym wieczorze,czego odemnie chce?Pakując ostatnią rzecz jaką była czarna koszulka zasnęłam plecak.Podeszłam do lustra i przeczesałam moje fioletowe włosy.Czynność przerwało mi pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam odkładając szczotkę na białe biurko.
-Odwieźć cię?- zapytał uśmiechnięty.
-Miło z twojej strony- podeszłam do niego.
-Chodźmy- powiedział łapiąc mnie za dłoń.
Poszłam za chłopakiem, kierowaliśmy się w stronę czarnych kręconych schodów.Zeszliśmy do garażu Dicka.Pomieszczenie wypełnione metalową posadzką ,na ścianach wisiały narzędzia i urządzenia elektroniczne.Oczywiście nie dało się przeoczyć wielkiego....apropo co to jest?!
-Wsiadaj- powiedział podając mi czarny kask.
-Ładny kolor- powiedziałam chwytając za przedmiot.
-Haha- zaśmiał się zakładając kask i siadając na pojeździe.Również go założyłam i usiadłam okrakiem na siedzeniu.
-Złap się i trzymając się mocno- powiedział zamykając szybkę kasku.Ok pomyślałam i złapałam go mocno za brzuch.Ruszyliśmy przed siebie,czułam strach w podbrzuszu.Obrazy przede mną tak szybko się rozmywały że nie byłam ich w stanie zobaczyć.Chciałam mu powiedzieć aby zwolnił ale to na nic,nie usłyszy.Strach coraz bardziej mnie dotykał, zamknęłam oczy i przytuliłam się mocniej do chłopaka.Powoli strach mijał,czułam się przy nim bezpiecznie.Gdy poczułam że zwalnia otworzyłam powoli oczy.
-To chyba nie dla mnie- powiedziałam chwiejąc się schodząc z pojazdu.
-Haha też tak mówiłem- powiedział ściągając kask i uwalniając czarne jak heban włosy.
-Zaraz zwymiotuje- mówiłam łapiąc się o ogrodzenie.
-Haha spokojnie- zaśmiał się łapiąc mnie w talii.
-Bardzo śmieszne- na mojej twarzy pojawił się grymas.
-No nie bądź zła- powiedział dając mi buziaka w policzek który się zarumienił.
-Lubię jak się rumienisz- kontynuował łapiąc mnie za policzek i muskając go delikatnie palcem.Czułam jak zbliża się powoli do mnie, dzieliły nas milimetry.Chwycił mnie mocniej w talii a jego ręce powoli schodziły niżej.Złożył na moich ustach delikatny pocałunek a ja przedłużając wzmoniłam go.Kończąc przyjemność przegryzłam jego dolną wargę.

-Lubię taką Rachel- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
-Nie mogę się wciąż przyzwyczaić do tego imienia- odwróciłam wzrok.
-Jest piękne jak ty- wiercił dziurę w mojej twarzy swoim spojrzeniem.
-Dobra lecę- posiedziałam chwytając go za rękę.
-Będe tęsknił- powiedział teatralnie wycierając łzy.
-Głupek- zaśmiałam się.
-Pa - powiedział dając mi buziaka w policzek.
-Pa- odwzajemniam.

Otworzyłam delikatnie bramkę i usłyszałam to skrzypienie które tak mnie zawsze irytowało.
Idąc w stronę domu czułam pozytywną energię,tak bardzo za nim tęskniłam.Pociągajac za klamkę zdziwiłam się iż były zamknięte.Wyciągając pęk kluczy obejrzałam się i przekręciłam klucz w drzwiach.
Charakterystyczny zapach dotarł do mojego nosa.
-Wróciłam!- wykrzyczałam wchodząc po białych schodach.
Rzuciłam plecak na ziemię i położyłam się zmęczona na łóżku.Parzyłam w sufit i rozmyślałam o spotkaniu z Mike'm.Moje przemyślenia przerwał budzik przypominający o spotkaniu, wspominałam że jestem gapą?
Zerwałam się z łóżka i zaglądając do szafy wyjełam czarną bomberke z srebrnymi zamkami.Mieszkając w wieży mam bardzo mało ubrań zważywszy na częste akcje w których mam swój kostium.Patrząc do szafy odnalazłam tyle wspomnień, każde ubranie coś za sobą kryło.Chociażby czerwony sweterek z reniferem który dostałam na święta od taty.
-Rae skup się- powiedziałam do siebie wiedząc że już późno.
Zarzuciłam kurtkę, ubrałam trampki i chwytając torebkę wyszłam z domu.

Kierując się w stronę lasu czułam niepokój,no kurde gość który chciał mnie podarować Trygonowi teraz chce zemną ,,pogadać,, w lesie,ciemnym lesie.
Nie boje się, odczuwam bardziej wcześniej wspomniany niepokój.
Idąc po połamanych gałęziach i ususzonych liściach czułam piękny zapach lasu oraz słyszalny już szum strumyka.
Dobrze wiedziałam gdzie iść,znam tą drogę wręcz na pamięć.Spędzanie tu czasu było dla mnie codziennością.
Ujżałam znany mi widok kilku dużych kamieni porośniętych mechem a tuż obok krystalicznie czysty strumyk.
Usiadłam na jednym z nich,i patrzyłam na wodę czekając na Mike'a.
Usłyszałam czyiś ciężki chód,nie musiałam się zastawiać do kogo należał.
-Hej Raven- usłyszałam po chwili.
-Rachel- uśmiechnęłam się ironicznie.
-Pogadamy?- zapytał siadając naprzeciw mnie.
-Po to tu jestem- odpowiedziałam niechętnie.
-Słuchaj ja się zmieniłem ale to nie oznacza że masz nas wszystkich mieć w głębokim poważaniu- otworzyłam szerzej oczy na jego słowa.
-Co ty mówisz?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Raven- zaakcentował mocniej-Jeśli nie oddasz się Trygonowi wszyscy zginą, nie widzisz powagi sytuacji!- wstał a ja poczułam gęsią skórkę na plecach.
-Uspokuj się- wstałam i zaczęło się we mnie gotować.
-Nie muszę- powiedział, jego oczy zmieniły kolor na czerwony.
-Mike- zapytałam czy to napewno on łapiąc go za ramię.Chłopal strzepnął moją dłoń spojrzał na mnie z wrogością i powolnym ruchem wyjął rękę przed siebie otwierając dłoń.
-MIKE!- krzyczałam.

-Nunc relictae sunt vires, tamen hoc non est invidia, contemptus, ira- zaczął wypowiadać jakieś zaklęcie a ja czułam że opadam z sił.Nie,nie możesz się teraz poddać.......

×××××××
Zaklęcia to są wybrane zdania ,,na temat,, po łacinie.
Dziękuję za przeczytanie rozdziału( i tak tego nikt nie czyta) kocham każdego mojego czytelnika ❤️❤️❤️

Słowa-1117

Z poważaniem Satixx 🥀

•Fioletowy Kruk• {MŁODZI TYTANI}Where stories live. Discover now