#3Rozdział-Posłaniec

724 47 3
                                    

Usiadłam na miękkim kocu otulającym łóżko oraz obserwowałam każdy ruch Mike'a.

- Ładny masz pokój-powiedział siadając na białym fotelu.
-Dziekuję-powiedziałam spoglądając na wyświetlacz telefonu.

Rozmawiałyśmy przez cały czas.Nie brakowało nam tematów do rozmów. Mieliśmy dużo wspólnego, słuchaliśmy tej samej muzyki, łączą nas te same poglądy i zainteresowania.Może znalazłam bratnią dusze a może to tylko złudzenie.

-Chyba się trochę zasiedziałem-powiedział patrząc na czarny telefon.
-Nie szkodzi- uśmiechnęłam się.

Odprowadziłam chłopaka na dół. Oparłam się o beżową ścianę i obserwowałam jak ubiera czarne glany.Sprawdził jeszcze godzinę w telefonie i podszedł do mnie i przytulił moje drobne ciało, brakowało mi czułości.Mimo że samotnym to nadal jestem człowiekiem.

- Dzięki że wpadłeś,fajnie było- posłałam mu czuły uśmiech trzymając ręce założone za siebie.
-Ja też dziękuję-złapał mnie z biodra i dał mi buziaka w policzek który natychmiast zalał się rumieńcem,po czym wyszedł.

Wyszłam do ogrodu.Idąc boso czułam jak pojedyńcze źdźbła trawy łaskoczą moje stopy.Usiadłam na drewnianej huśtawce i patrzyłam w niebo.Postanowiłam przejść się jeszcze do pobliskiego lasu.Ubrałam buty i wyruszyłam.

Pokonałam długi dystans w krótkim czasie, opłacało się chodzić na lekkoatletykę.Usiadłam na tym samym kamieniu co zawszę i patrzyłam w dal.Nie wiem co mnie skusiło ale postanowiłam sprawdzić czy coś potrafię. Wyciągnąłam rękę przed siebie i wypowiedziałam trzy słowa.

-Azarath Metrion Zinthos-wypowiedziałam zaklęcie i skierowałam rękę w strone kamieni.Jeden z nich pokrył się czarną chmurą i uniusł się.Byłam zdumiona i nie wiedziałam jak to jest możliwe.Gdy usłyszałam szelest w krzakach za mną rzuciłam kamieniem i zobaczyłam za sobą stojącego Mike'a.

-Co ty tutaj robisz?!-powiedziałam pesząc się.

-Może ty mi wytłumaczysz czego świadkiem właśnie byłem- odpowiedział pytaniem.

Nie wiedząc co zrobić uciekłam.Idąc czułam że on idzie za mną.

- Pozwól sobię pomóc-powiedział łapiąc mnie za ramię.
-Mi już nic nie pomoże,zrozum-wypowiedziałam w złości.
-Rev,twoje oczy-powiedział przerażony.

Spojrzałam na telefon,moje oczy zmieniły kolor na czerwony.To już nie byłam ja.Uciekałam przez ciemny las pogrążony we mgle.Nie odczuwałam strachu lecz adrenalinie.Doszłam do domu,jestem bezpieczna.Usiadłam na sofie i odetchnęłam z ulgą,znowu.

Przez okno wszedł jasny błysk światła a ja usłyszałam głośny huk dochodzący z ogrodu.Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam tego samego kolesia co wczoraj.Miałam dość,nikt nie będzie mnie śledził i obserwował.Ubrałam czarną bluzę do której kieszeni włożyłam średniej wielkości srebrny nóż. Otworzyłam drzwi i ruszyłam w stronę tego człowieka.Strach przeszywał mnie na wskroś.

-Hej! Czego chcesz?!-wykrzyczałam trzymając za rękojeść noża który nadal był w kieszeni bluzy.Męszczyna odwrócił się w moją stronę, niestety nie widziałam twarzy która była zasłonięta przez czarny kaptur.

-Rachel.....już czas- wypowiedział te trzy słowa i wyciągnął przed siebie rękę na której widniał tatuaż w kształcie księżyca.Otworzył pięść z której rozbłysło światło oślepiające mnie i upadłam.....

•••••••••••••••••••••
Hejcia Alienki 👽

Pozderki 💜

Słowa-445

•Fioletowy Kruk• {MŁODZI TYTANI}Where stories live. Discover now