Rozdział 19

402 50 8
                                    

   Nie chciał tam być. Nie z myślą, że on też tam jest. Zwłaszcza po tym, co mu powiedział. Niby miał rację. Był niezdecydowany, co do swoich uczuć. Sam już  nie wiedział, jak się czuł. Czuł się...jakiś taki pusty. Zamiast, więc zostać w szkole, wrócił do domu. Nie wiedział, jednak kogo może tam zastać.
Wchodząc do swojego domu, już na przedpokoju wyczuł obcy zapach. Coś było mocno nie tak. Zwłaszcza, że Kosmo spał w najdalszym kącie korytarza. Zazwyczaj pies dawał upust swojej radości, rzucając się na każdego. Tym razem nawet, na niego nie spojrzał. Był taki tylko i wyłącznie w obecności jednej osoby. Ale to niemożliwe, by...

-Oh Keith...-Chłopak zatrzymał się, w drzwiach do salonu, przez który musiał przejść, by dojść w kierunku schodów.

Wpatrywał się z wściekłością w kobietę, siedzącą na kanapie. Już dawno, nie słyszał brzmienia jej głosu. I nie spodziewał się jej, tego dnia.

-Keith...Nie przywitasz się, ze mną?-Spytała, patrząc na niego.

-Nie jestem, w nastroju-Powiedział, mijając ją.

-...Shiro powiedział mi, że znalazłeś sobie przyjaciela...-Uniosła delikatnie kąciki ust, do góry.

Nigdy się prawdziwie, nie uśmiechała.

-Nie stwarzaj pozorów, że cię to obchodzi...Nie było cię, od miesięcy odkąd tata umarł...Nie dbałaś o nas wcześniej i teraz też nie dbasz...Skończ się kłopoczyć-Odparował jej ostrym tonem.

Kobieta spojrzała, na niego smutnym wzrokiem. Wiedziała, że jej wina też w tym leży. Pomimo tego jej syn...Właśnie...Czego ona tak naprawdę, od niego oczekiwała? Westchnęła, podchodząc do niego. Brunetka położyła, dłoń na jego ramieniu. Zapatrzyła się, w jego oczy. Tak dawno go nie widziała. Bardzo się zmienił.

-Keith...Proszę...Ja wiem, że to moja wina, ale...-

-Nie! Daj mi spokój-Warknął, wyrywając się jej.

Pobiegł do swojego pokoju i trzasnął mocno drzwiami. W momencie, gdy to zrobił ich rodzinne zdjęcie spadło, ze ściany. Zaniepokojona odsunęła lekko kanapę i przyjrzała się przedmiotowi. Pojawiło się pęknięcie, tuż przy niej...Czy właśnie w ten sposób, postanowił wykreślić ją ze swojego życia?

>..<

Tymczasem Lance walczył, sam ze sobą. Bardzo chciał zapytać swoich przyjaciół o jedną rzecz. Jednak naprawdę nie miał pojęcia, jak zareagują. Nie chciał, by go wyśmiali. W końcu się przemógł. Z bijącym sercem, napisał na ich grupie:

Lancey:Czy ktoś, z was ma nr do Keith'a?? Boo powiedziałem mu coś niemiłego i bardzo chcę go przeprosić.. :(

Nie musiał długo czekać, na odpowiedź. Już po chwili, ją dostał.I to aż dwie. Na ekranie jego smartphone'a, wyświetlił się ich chat:

                                                                    Hunkilicious is online

  Pidgeon is online

Hunkilicious:Ja nie. Wybacz:( A po co ci?

Pidgeon:Matt może mieć. Zapytam go. Co mu powiedziałeś?

Lancey:Proszę! Ah...No...Powiedziałem, że szybko stał się jedną z najgorszych osób...On też był, dla mnie niemiły...Ale źle mi z tym:(

Pidgeon:Ez...czej, zapytam Matt'a.

Jak powiedziała tak zrobiła.

-Ej Matt!-Wydarła się, na cały dom.

Mimo że mieli, pokoje tuż obok siebie.To był ich sposób komunikacji ze sobą. Najczęstszy sposób.

-Czego?-Zawołał nie przerywając,  przeglądania memów, na tablecie.

-Maasz nr do Keith'a??

-Ta, a co?

-Lance potrzebuje.

-Ooo, sekundka i wyślę.

Uśmiechnęła się i podesłała nr na grupę.

Pidgeon:Wysłał(a) załącznik

Pidgeon:Boom!

Lance:O jeny...Dzięki ci wielkie! Kupię mu chipsy w szkole

Rudowłosa odłożyła, z zadowoleniem telefon.

-Ej Matt!

-Czego?

-Lance powiedział, że kupujesz mi chipsy!    

Strawberries and Cigarettes//Klance♣️Where stories live. Discover now