⁷ - ꜱᴏ ᴍᴀʀᴋ ʟᴇᴇ... ᴛʜᴇʀᴇ'ꜱ ɴᴏ ᴡᴀy ᴏᴜᴛ ᴀɴyᴍᴏʀᴇ

940 152 58
                                    

니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Jego plan był prosty w założeniu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jego plan był prosty w założeniu.

Postara się, by Mark Lee się w nim zakochał, bez pamięci, by później zafundować mu zerwanie tak bolesne, by nigdy przez myśl nie przeszło mu zrobienie tego po raz kolejny.

Trudniejsze nieco było wykonanie tego.

Jego osoba go nieco irytowała i na sam widok chłopaka ciśnienie mu się podnosiło.

Coś w nim było, co nie pozwalało Donghyuckowi patrzeć na niego normalnie.

By najlepiej podejść do tematu, popytał kilka osób na ten temat.

Część mówiła, iż Mark jest czarujący, miły i romantyczny do boli.

Druga część uważała go za pozbawionego uczuć gnojka, który traktuje ludzi jak marionetki, wyrzucając je zaraz po tym, jak mu się znudzą.

Po usłyszeniu tych przydatnych informacji, zaczął powoli wkraczać w początkową fazę operacji "zniszczyć Marka Lee".

Z samego rana po przyjściu do szkoły, udał się do sekretariatu by dowiedzieć się o zajęciach dodatkowych na które uczęszczał chłopak.

Sekretarka nie chciała z początku nic mu powiedzieć, jednak wystarczył jeden słodki uśmiech i kilka komplementów, by dostał to, co chciał.

Obawiał się, tylko jednego  - że jego plan może się nie udać i Jungwoo dowie się co zamierza zrobić.

Nie mówił mu nic na ten temat, widząc, jak zakochany ten w nim jest.

Był tak zaślepiony swoimi uczuciami do niego, że nie dostrzegał jak bardzo Mark na to nie zasługiwał.

Nie doceniał tego, co robili dla niego jego chłopacy i jak dużo mu od siebie dawali.

Jego serce pozostawało nie wzruszone, gdy za każdym razem słyszał w swoją stronę kierowane słowa "kocham cię".

Był tak bardzo podobny do swojego brata, którego Haechan znał, jednak byli również kompletnie różni.

Podobieństwo fizyczne było jedyną wspólną u nich cechą.

Taeyong był spokojny, ułożony i zawsze uśmiechnięty.

Mark z kolei zawsze chodził z pogardliwym wzrokiem, ociekając pewnością siebie oraz dziwnym urokiem osobistym.

Jeśli miałby się zastanowić to nawet uśmiechy braci Lee były znacznie inne od siebie.

Ten należący do starszego był szczery i prawdziwy, podczas gdy uśmiech tego drugiego był w dużej części wymuszony i sztuczny.

Idąc korytarzem, próbując wyczytać przydatne informacje z kartki dostanej od sekretarki, nie zauważył nawet idącego przed nim chłopaka na którego wpadł z niemałym impetem.

— Jak leziesz do chol... — Zamierzał już zacząć wyzywać tą osobę od najgorszych, jednak widząc, że to obiekt jego teraźniejszego zainteresowania, szybko się uśmiechnął w jego kierunku, chowając kartkę za siebie, by ten jej nie widział.

— Donghyuck, czy nic ci nie jest? — Zapytał, przyglądając mu się uważnie, bez żadnego wyrazu wymalowanego na jego twarzy.

— Skądże, a tobie nic nie jest? Naprawdę nie chciałem na ciebie wpaść, zamyśliłem się — Zachichotał, starając się by jego ton głosu przypominał ten słodki, nieco naiwny, który używa Jungwoo w jego towarzystwie.

Niestety w jego wykonaniu brzmiało to co najmniej jak umierający opos na środku pustyni.

Nie uszło to również uwadze Marka, który popatrzył na niego pytającym wzrokiem.

— Coś nie tak? Dziwnie się zachowujesz jak na ciebie

— Jasne, czemu pytasz Markie? — Zapytał, akcentując jego imię trochę za bardzo.

— Po prostu zachowujesz się jak nie ty. Myślałem, że zaczniesz mnie wyzywać i nawet mnie czymś uderzysz, a tu nagle takie coś — Wzryszył ramionami, wciąż bacznie mu się przyglądając.

Zaczynało go już to męczyć, bo spojrzenie Lee było zbyt intensywne i dawało się wtedy odczuć jak bardzo przytłaczające potrafiło to być.

— Och skarbie, czasy się zmieniły najwidoczniej. Rozmawiałem ze znajomym i przekonał mnie do tego, by nie patrzeć na ciebie zbyt surowo, wiesz? — Miał już taką wprawę w kłamaniu w żywe oczy, że mógł nawet nie mrugnąć okiem i wciąż brzmiał by przekonująco.

Może te słowa były lekko naciągane, jednak na starszym od niego chłopaku zrobiły minimalne wrażenie.

— Skarbie, huh? Nie byłem na to zdecydowanie gotowy — Uśmiechnął się lekko, robiąc krok do przodu w jego stronę chcąc zapewne zastosować na nim jedną ze swoich sztuczek, jednak Donghyuck był szybszy.

Puszczając mu oczko, wyminął go i poszedł prosto na swoje zajęcia, które niedługo się zaczynały, zostawiając Lee samego na korytarzu, który nie spuszczał z niego wzroku, dopóki ten nie zniknął za dużymi, białymi drzwiami jednej z sal.









Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
sicko mode | l.dh + l.mkWhere stories live. Discover now