³ - ʀɪᴅᴇ ᴏʀ ᴅɪᴇ, ʀᴇᴍᴇᴍʙᴇʀ?

1.5K 202 123
                                    

↷ 니가 있어야 한다는 걸

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

— Nie mogę uwierzyć w to, że ontak po prostu mnie zlał

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.


— Nie mogę uwierzyć w to, że on
tak po prostu mnie zlał

Siedział właśnie ze swoim najlepszym przyjacielem Lucasem w kawiarni, gdzie przychodzili w każdy piątek, by coś zjeść.

Wciąż był wściekły na chłopaka za to, że ten tak po prostu zignorował go i nie dał się omotać jego bajeczkom i obiecankom.

Ten nowy uczeń był tym, co było mu potrzebne do znalezienia idealnego chłopaka i poruszy nawet piekło, byle tylko zdobyć to, co chce.

— No popatrz, jednak to zrobił i to w takim stylu, aż myślałem, że się popłacze ze śmiechu — Skomentował jego przyjaciel, wracając do jedzenia frytek, które zdawały się być bardziej ciekawsze od tego, co Mark miał mu do powiedzenia.

Fakt, przyjaźnili się już dość długo i jeden dla drugiego zrobił by wszystko, tylko po prostu Lucas nie rozumiał i po części nie chciał rozumieć jego zachowania.

Tego, jak traktował zakochany w nich osoby, będąc swego rodzaju potworem, żądnym coraz to nowszych ofiar i coraz to ciekawszych doświadczeń.

Nie komentował tego zbyt często, ignorując to, co było dla niego zbyt ciężkie do dyskusji z Lee.

Pobieżnie wiedział, dlaczego ten bawi się z całymi tymi liczbami i numerowaniem swoich chłopców, tylko, że mimo tego i tak coś mu nie grało.

Jako jeden z nielicznych wiedział, że jego zachowanie to tylko poza, mająca na celu zwrócenie uwagi innych osób.

Lubił być w centrum wydarzeń i wręcz kręciło go, gdy ludzie o nim plotkowali, przeważnie przedstawiając go w negatywnym świetle.

— Bardzo śmieszne, kretynie — Burknął, biorąc łyk swojego truskawkowego shake'a.

Nienawidził waniliowych, bo przyprawiały go o mdłości, a czekoladowy zaś zamawiało zbyt dużo osób, co zniechęcało automatycznie Marka.

Rzecz, którą kochały miliony, dla niego była zbyt prostacka i pospolita, będąc pozbawioną oryginalnego wydźwięku.

Dlatego stawiał na rozwiązania, które były inne, mniej tradycyjne i bardziej ryzykowne.

— Polecam się na przyszłość — Puścił mu oczko, uśmiechając się, na co Lee przewrócił tylko oczami i prychnął pod nosem.

Dla większości osób z ich szkoły Lucas był przystojnym, nieco głośnym i mało przystosowanym do życia wśród ludzi chłopakiem, za którym szaleli nawet nauczyciele.

Starał się być dla każdego miły, próbując się zaprzyjaźniać, by okazji wszędzie wplątując do rozmowy swój ulubiony girslband  - 'red velvet '.

Zawsze znajdował okazję, by o nich wspomnieć i zachwalać, jak to one są super utalentowane i mają przepiękne, taneczne piosenki.

W normalnych okolicznościach, każdy by go ignorował, bądź beształ za gadanie takich bezpodstawnych głupot, jednak wystarczył jeden jego uśmiech, by dosłownie każda laska w ich szkole stawała się wielką fanką girsbandu, byle tylko mogło ją to przybliżyć do chłopaka.

Sprawa zawsze zaczynała się komplikować z chwilą, gdy ten nie wykazywał większego zainteresowania, niż tego na tle koleżeńskim, zostawiając je ze złamanym sercem, gdzie wściekłe pisały o nim długie wiadomości na łazienkowych ścianach, gdzie zaraz obok Marka stał się ich stałym elementem.

Tak, jakby wszechświat chciał, by każdy odrzucony przez nich uczeń, wylewał swoje żale przy szkolnych ścianach, ubliżając im od najgorszych.

— Przestań żreć i zabieramy się do obmyślania planu, który pomoże mi wyrwać przystojnego nr.8 — Uśmiechnął się szeroko, ukazując równy rząd białych zębów w uśmiechu, który kochały dziesiątki osób, nie wiedząc nawet, jak bardzo sztuczny jest.

— A nie możesz dać sobie z nim spokój? Zobacz, twój starszy brat już od trzech lat ma tego samego chłopaka i są ze sobą szczęśliwi jak nigdy. Może ty też powinieneś, co?

— No mówię ci matole, że będę szczęśliwy, jak będę miał nr.8 przy sobie. Kogoś takiego, jak on mi potrzeba i gwarantuje ci, że go zdobędę. Czas skarbie, czas nas uratuje

— Cokolwiek — Wzruszył beznamiętnie ramionami — Wiesz, że ja i tak będę przy tobie, jakbyś jednak zrobił z siebie tego debila, przy wszystkich ludziach.

Przytaknął, nie mówiąc nic.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie ma szczęście, posiadając kogoś tak oryginalnego, jak Xuxi.

I może nie mówił mu tego zbyt często, ale bez niego nie byłby sobą i za to był mu wdzięczny.

Że nigdy go nie oceniał ani nie patrzył na niego z pogardą.

Po prostu był tam dla niego.

Słysząc dźwięk otwieranych drzwi do lokalu, przeniósł leniwie swoje spojrzenie, by za chwilę uśmiechnąć się lekko pod nosem.

Przed oczami miał stojącego niepewnie Jungwoo, który przyprowadził swojego uroczego kolegę, na którym mu zależało.

Nie zastanawiał się nawet dwa razy nad tym, co zamierzał teraz zrobić.

— Jungwoo, skarbie chodź usiąść sobie tutaj, koło mnie.








— Jungwoo, skarbie chodź usiąść sobie tutaj, koło mnie

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.
sicko mode | l.dh + l.mkحيث تعيش القصص. اكتشف الآن