10. Barbara

901 44 12
                                    

Nastały święta, a wraz z świętami przerwa od szkoły. Dick wiedząc że będę sama, zaprosił mnie do siebie na święta. Zgodziłam się po dłuższych namowach. Bruce'owi kupiłam kapcie ze wzorem Batmana. Jak dla mnie to dla niego idealny prezent. Dla Dicka mam bluzę z znakiem rozpoznawczym Robina. Wiem, nienawidzę superbohaterów, ale po pierwsze: oni nie mogą tego wiedzieć, a po drugie, oni po prostu wielbią tych bohaterów. Bez sensu trochę, ale trudno. Alfredowi kupiłam fartuch z Batmanem i Robinem, oczywiście wszystko to rysunki. Nikomu nie udało się zrobić dobrego zdjęcia. Wszystkie, jak już były to rozmazane. Hah, mnie niema na żadnym! Kilka razy uchwycono mnie na nagraniu, ale na zdjęciu nie. Wrzuciłam jeszcze każdemu do prezentu ogromną czekoladę. Zapakowałam ładnie prezenty, związałam najróżniejszymi kokardkami i uśmiechnęłam się szeroko patrząc na moją pracę. Spojrzałam na zegarek od razu wstając gdy zobaczyłam jak jest późno. Za 20 minut miałam być u Dicka. Szybko przebrałam się czarne jeansy i założyłam białą przelegającą do ciała koszulkę i czerwony... Sweterek? Bardziej długie bolerko... No nie ważne jak to się nazywa. Założyłam ciepłą czarną kurtkę, szalik, czapkę i czarne buty. Schowałam prezenty do torby i zakładając ją i biorąc kluczyki od motoru zamknęłam mieszkanie. Zbiegłam po schodach na dół i wsiadłam na motor szybko odjeżdżając. Mijałam samochody jadąc zdecydowanie za szybko. W pewnym momencie gdy było czerwone światło, a ja jechałam dalej prawie przejechała mnie ciężarówka. Prawie robi wielką różnicę

Zaparkowałam kilka ulic od rezydencji Wayne'a. Mam jeszcze kilka minut więc mogę się przejść. Szybkim krokiem przemieszczałam się, już po chwili będąc na miejscu. Zapukałam w wielkie drewniane drzwi, a już po chwili otworzył mi Alfred

- niech panienka wejdzie

Powiedział uśmiechając się szeroko. Oddałam gest i weszłam do środka

- wow...

Powiedziałam rozglądając się. Wszędzie było pełno ozdób i dekoracji. Ściągnęłam kurtkę wieszając ją na wieszaku i weszłam do salonu

- Kat!

Usłyszałam ucieszony głos przyjaciela i już po chwili tkwiłam w jego żelaznym uścisku. Zaśmiałam się oddając przytulasa

- no już, bo mnie udusisz

Uśmiechnęłam się a chłopak z uśmiechem na twarzy odsunął się ode mnie. Zatopiłam się na chwilę w jego oczach, ale już po chwili odwróciłam wzrok speszona. Położyłam prezenty pod choinką i usiadłam obok Dicka. Zaczęliśmy rozmawiać na różne niepozorne tematy

- kolacja gotowa!

Usłyszeliśmy głos Alfreda i od razu wstaliśmy. Weszliśmy do kuchni zajmując swoje miejsca

- Alfredzie, usiądziesz z nami?

Zapytał Dick, widząc kierującego się do kuchni Alfreda

- co roku trzeba cię przekonywać, usiądź z nami choć raz

Powiedział Bruce z wielkim uśmiechem

- no dobrze...

Alfred uśmiechnął się siadając obok Bruce'a. Zaczęliśmy kolację rozmawiając na najróżniejsze tematy. Prowadziłam właśnie z Dickiem debatę, który bohater bardziej "pomaga" miastu. Po dłuższej chwili Bruce z Alfredem zaczęli przysłuchiwać się naszej rozmowie

- jak dla mnie Robin bardziej pomaga miastu

- niby czemu? To Batman robi więcej!

- ale on się trzyma bardziej na uboczu, Robin bardziej ingeruje w mniejsze sprawy. Batman to tylko za Jokerem by latał i wsadzał go to Arkham, a Robin pomaga i przy mniej ważnych sprawach, i przy bardziej. On w przeciwieństwie do Batmana ingeruje się w życie miasta

Jesteśmy Tacy Sami GraysonWhere stories live. Discover now