-Moją rekompensatą jest,  dla mnie twoje towarzystwo-Lance uśmiechnął się.

Keith poczuł, że się rumieni. Chłopak podszedł do automatu.

-Och, tylko taką z bitą śmietaną i wiórkami czekolady na wierzchu...O ile to, nie problem-Uśmiechnął się nieśmiało.

Już po chwili, Keith trzymał w dłoniach kubek z parującym napojem. W ciszy odczekał chwilę, aż czekolada ostygnie na tyle, by można ją było wypić. Był również pod wrażeniem tego, że wydał na niego ostatnie pieniądze.

-Smakuje ci?-Zagadnął chłopak, po dłuższej chwili ciszy.

-O tak...Bardzo dobra-Uśmiechnął się szczerze.

Lance dość długo, wpatrywał się w niego. Keith zaczerwienił się i chciał odwrócić głowę, ale Lance mu to udaremnił. Delikatnie złapał go za podbródek. Następnie kciukiem starł nieco bitej śmietany, z  kącików jego ust. Zrobił to, jednak dość szybko. Na tyle szybko, by Keith nie mógł zobaczyć jego rumieńcy i głupiego uśmieszku. Jednak i ten gest wywarł na Keithi'e pewne wrażenie. Sprawił, że chłopak całkiem się roztopił. Dosłownie i w przenośni. Czuł, że mógłby go polubić.

-Uh...Nie zamierzasz mnie pobić, czy coś?-Zapytał Lance, ciągle zaczerwieniony po uszy.

Prawie wybuchnął śmiechem, na te słowa. Gdyby to zrobił, zdemaskowałby się.''Może jednak, nie byłoby to takie złe...Mam już dość tego udawania...''.

-Chyba nie. Tak myślę-Odparł, wpatrując się w papierowy kubeczek.

-Ehehee...-Stracił, pewność siebie-Jak masz na imię? Jestem pewien, że widzę cię tu po raz pierwszy...

-Kei...Kelly-Powiedział pierwsze imię, które wpadło mu do głowy.

Chyba tak nazywała się, jedna z jego kuzynek.

-Ładnie. Wyjątkowe imię, dla wyjątkowej dziewczyny-Powiedział z lekkim uśmieszkiem.

-Ta...Można powiedzieć, że jestem nowa-Powiedział.

-No masz. A już sądziłem, że cię znam-Roześmiał się.

Keith przyłapał się na tym, że mu się przyglądał. Kiedy się śmiał, wyglądał dość uroczo. Prawie się zakrztusił, resztką czekolady.Takie słowo, nie powinno istnieć, w jego słowniku.

-W takim razie ja jestem-

-Lance-Powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język.

Zatkał dłonią usta i oblał się rumieńcem, oraz resztkami czekolady.

-Kuźwa-Zaklął, patrząc na swoje straty.

Lance wyglądał, na całkiem rozbawionego jego zachowaniem.

-Ładnie przeklinasz.

-Czasem jest to, po prostu konieczne-Wyszczerzył się nerwowo.

-Ta...A tak w ogóle, to skąd znasz moje imię?-Spytał ,z lekkim zainteresowaniem-Skoro, jesteś tu nowa...

-Eeem...

Dostrzegł, że idą ku nim Pidge z Hunki'em.''To moja szansa''

-M-muszę już lecieć-Mruknął, wziął swoją torbę i szybko stamtąd uciekł.

-Zaczekaj!

Wtopił się, w tłum kłębiących się na korytarzu uczniów. Wbiegł do męskiej łazienki.

-Nigdy...więcej...rozpuszczonych...włosów-Wysapał, nerwowo czesząc i spinając włosy w kitkę.

Jego serce mocno biło i to nie tylko z powodu zmęczenia, po biegu. Tak samo mocno biło, na widok pewnego niebieskookiego Latynosa. Spoglądając w lustro, czuł zażenowanie do samego siebie.

-Uh za dużo emocji, jak na jeden raz-Powiedział do siebie, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni bluzy.

Wszedł do najbliższej kabiny i zatrzasnął się w niej. Zapalił papierosa i usiadł na opuszczonej desce. Zaciągnął się i wypuścił dym nosem. Opuścił nisko głowę.

-W gruncie rzeczy...Jest całkiem fajny...Jeśli nie gada od rzeczy i nie jest irytujący-Stwierdził gapiąc się, na pomazane drzwi kabiny.

Napisy pokrywające je, miały jednoznaczny przekaz. Ich zadaniem było, kogoś skutecznie obrazić, lub po prostu zdenerwować. Wśród wielu odręcznie napisanych tekstów znalazł się jeden, który go zainteresował. Głosił on:''Pieprz się Kogane'' z małym podpisem J.G. Uśmiechnął się, pod nosem. Sięgnął jedną ręką do torby, szukając markera. Zębami ściągnął skuwkę i napisał:

-''Z przyjemnością, ale tylko z tobą Griffin<3''   



Strawberries and Cigarettes//Klance♣️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt