-Słonce,księzyc,prawda-chlopak wrocil do normalnej,czlowieczej formy

-Brawo.-poklepalam go po plecach

Kiedy dojechalismy na miejsce czyli pod swiatynie po wyjsciu z pojazdu przywitaly nas berserkowie.

-Mamy towarzystwo-wyskoczyłam i zaczęlam walczyc za pomoca magii.  Walczylam jak tylko moglam jednak byli silni. Bardzo silni.

Nagle pojawila sie kobieta. Blondynka o  niezbyt zachwycajacej urodzie.

-Kim jestes?-zaskoczyla ja moja obecnosc. Tak mialo byc- albo wiesz co? Niewazne ! Zginiesz jak inni!-zasmiala sie szyderczo

-Zobaczymy-unioslam prowokujaco brew- Idzcie szukac Scotta!-rozkazalam

Zostalam ja, Derek i Braeden. Walczylismy calymi silami. Nagle uslyszalam krzyk. Meski krzyk-Derek. Zobaczylam jak upada z hukiem na ziemie. Krzyknęłam z rozpaczą.

-NIE!-rozpłakałam się.

Podbieglam do Dereka ale nie wyczulam bicia serca. Stwierdzilam ze on chcialby zebym walczyla. Chcialby abym pomogla przyjaciolom. Pobiegłam do swiatyni gdzie zastałam berserka i moich przyjaciol. No i Petera. Pobieglam na pomoc i gdy chcialam uderzyc Berserka uslyszalam Malie

-Rose! To Scott!

-Scott?-zmarszczylam brwi i podczas mojej nieuwagi oberwalam w glowe. Zakrecilo mi sie w niej i robiło mi sie ciemno przed oczami

Córko. Pamiętaj że pierwsza miłosć pozostaje na zawsze

Wspomnienie słow mojej zmarlej mamy uderzylo we mnie z ogromną siłą. Postanowilam zadziałać. Ostatnimi silami wstalam

-SCOTT!- krzyknelam. Ziemia zaczela sie trzęść. Zawiał silny. Bardzo silny wiatr.

Nagle chłopak zaczął odrywac zbroje. Po chwili zamiast bestii stal przede mną McCall. Podbieglam i go przytuliłam co odwzajemnil.

-Zawsze byles slaby-zasmial sie Peter gorzko-ale dzieki mnie osiagnales wszystko. Gdyby nie ja, bylbys dalej nastolatkiem. Zwyklym. Nic nie znaczacym. Nie potrzebnym nastolatkiem-zakoczyl

-Jestem Alfą dzieki samemu sobie. Nie musialem zabijac aby miec tą moc.

-Pomimo tego ze jestem beta. Nadal jestem silniejszy niz ty

-Wiec zaatakuj. Dalej. Atakuj-prowokował go McCall

Peter  nie czekajac dluzej rzucil sie na alfe. Zaczela sie walka. McCall oberwal pare razy i Peter mial przewage. Jednak gdy ten chcial zadac cios ostateczny McCall zlapal jego reke i powalil na ziemie

-Nigdy nie byles alfa-stana nad nim McCall a Peter zemdlal albo umarl. Sama nie wiem, ale nie obchodzi mnie to

Poczulam ze dzieje sie cos zlego. Wybieglam ze swiatyni i zobaczylam Dereka. Nie. Ja zobaczylam czarnego wilka z zapachem Hale. Wilk zawyl a ja sama poczulam jak moje nogi zmieniaja sie. Jak kosci sie lamia. Krzyknelam. Nie. Nie. Nie. Zaklecie Freya nie moze sie teraz przerwać. Jednak po chwili zamiast nóg miałam łapy. Czułam jak wyrósł mi ogon i uszy. Stałam tam już nie jako Rose, a jako biały , ogromny wilk.

Od razu rzuciłam się do ataku. Zaczynając od berserków ktorych ja jak i Derek powaliliśmy z ogromną latwością. Kiedy podchodzilismy w kierunku Kate pojawili się łowcy.

Chris zaczął mówić  tym że zniszczyła mu życie. Zabiła żone , ale przestałam słuchać. Ponieważ skupiłam się na tym by powrócić do normalnej formy. Kiedy stałam już jako czlowiek zorientowałam sie że już po wszystkim. Kate uciekła, berserkowie są wyeliminowani, a lista śmierci nieaktualna.

-Rose?-zaczął Liam

-Tak?

-Jak to się stało że ziemia się zatrzęsła

-I jakie są 4 stworzenia którymi jesteś?-dokończył Scott

-Kiedy byłam w Nowym Orleanie oprócz tego że jestem wiedźmą dowiedziałam się że jestem zmiennokształtną. Jednak to nie koniec tej historii. Freya, wiedźma którą poznałam odprawiła rytułał bym dowiedziała się kim byli moja matka i przodkowie. Deucalion jak już wiecie jest alfą, ale moja matka wywodziła się z silnego plemienia  zmiennokształtych. Każdy z plemienia dostawał inną cechę. Moja mama dostała umiejętność czarowania.Babka potrafiła zmieniać pogodę, a dziadek potrafił wchodzić ludziom do głowy. Ja natomiast mam władzę nad warunkami atmosferycznymi ale i zdolność czarowania. Jestem zmiennokształtną,czarownicą i nimfą no i oczywiście człowiekiem. Moja matka jednak umarła podczas porodu. Nie bylo dla niej szansy. Byłam za silnym dzieckiem. Moja moc zmiennokształtnego pojawiła sie po ugryzieniu.Między innymi dlatego moje rany goją się wolniej, a blizny nie znikają.Ewoluowałam od wilkołaka do zmiennoształtej, nimfą i wiedźmą jestem od zawsze ale moje moce pojawiły się dopiero po wyjeździe do Nowego Orleanu. Kiedyś opowiem wam dlaczego.

-Wiecie że to się dopiero zaczyna ? -staneliamy w jednym rzędzie.

-Nigdy nie będziemy żyć jak inni-wzruszyłam ramionami-ale nie będę tęsknić za normalnością. Bo mam was-przytuliliśmy się wszyscy.





Oficialnie moge uznać to opowiadanie za zakończone.

Bardzo dziękuje wszystkim za czytanie mojej powieści. Za wszystkie miłe komentarze i wyświetlenia no i gwiazdki. Postanowiłam o stworzeniu kolejnej częsci dlatego wyczekujcie bo pojawi się ona w przeciagu kilku tygodni.❤

She's return | TEEN WOLF   {ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now