-Lolo, powiedz mi co ci się śniło - chwytam jej nadgarstki w momencie, gdy usiłuje chwycić dłońmi moją głowę, by porwać mnie do następnego pocałunku.

Dziewczyna wygląda na zdziwioną, nawet przestraszoną moim gestem. Dwa błyszczące szmaragdy napotykają mój wzrok, wpatrując się tak intensywnie, jakby w moich źrenicach kryły się odpowiedzi na wszystkie pytania świata. Nagle Lauren zaczyna chaotycznie potrząsać głową w odmowie i zanim zdążam cokolwiek zrobić, uwalnia swoje ręce, by któryś już raz owinąć je ciasno wokół mojej talii.

-Twoja - mówi jakby przedstawiała mi możliwe opcje, ale nie dawała prawa wyboru, prosto w moją szyję. Czuję jej piąstki zaciśnięte na moim ubraniu.

Dochodzi do mnie, że nic mi nie powie, więc postanawiam jej nie męczyć. Pochylam się nad łóżkiem w celu ułożenia jej wygodnie na materacu, gdyż jest uwieszona na mnie jak małpka. Naciągam na nas kołdrę, by dać mojemu aniołkowi jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa wynikające z bycia osłoniętą. Zrobię wszystko, by poczuła się bezpiecznie.

-Kocham cię - przeczesuję jej włosy. Jak to możliwe, że w tak beznadziejnej sytuacji one wciąż są tak idealne? Składam drobny pocałunek na czole Lo i w oczekiwaniu, aż dziewczyna zaśnie układam w głowie plan jak zacząć jutro rozmowę na ten temat.

***

-Camz - słyszę zagłuszony dźwięk. Jakby wydostawał się spod wody - Camzi - ktoś porusza moim ciałem.

Rozciągam się odrobinę, by rozluźnić mięśnie i dopiero, gdy wypuszczam oddech po ciężkiej nocy zbieram się na odwagę i otwieram oczy, narażając je przy tym na rażące promienie Słońca. Stwierdzam natomiast, że warto, kiedy moim oczom ukazuje się najpiękniejsza istotka jaką kiedykolwiek miałam zaszczyt obserwować. Uśmiecham się szeroko widząc jej urocze zaspane oczka. Układam dłoń na jej plecach i przyciągam ją do siebie tak, że leży wprost na mnie.

Nie chcę psuć jej poranka rozmową, która nas czeka. W całej niepewności, którą jestem teraz przepełniona wiem tylko tyle, że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. Wolę wyciągnąć ten temat na spokojnie, kiedy obie będziemy już po naszych dzisiejszych zajęciach.

-Ślicznie wyglądasz księżniczko.

-Ty też - cmoka mnie w policzek, co wywołuje mój chichot.

-Która jest godzina - pytam, bo pomimo świadomości, że nie spałam w nocy zbyt dużo, czuję się znacznie mniej wyspana niż wczoraj.

-Szósta.

-Jak to? Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie? - zrywam się do siadu, gdy nachodzi mnie pewna myśl - coś się stało? Czegoś potrzebujesz? Coś cię boli? - Lauren zasłania mi ręką usta, gdy dostrzega, że zamierzam rzucić kolejne pytanie.

-Wszystko dobrze, po prostu mówiłaś, że masz dzisiaj spotkanie z menadżerką o siódmej. Chyba zaspałaś. Chciałam cię obudzić, żebyś się nie spóźniła - czy wspominałam jak zachrypnięty jest jej głos po przebudzeniu. Samo słuchanie jak mówi daje mi przyjemność podobną do bycia przez nią dotykaną, chociaż to wciąż nie jest to samo.

Mój uśmiech się poszerza. Ależ ona jest kochana. Chcę widzieć ją taką częściej.

Patrzę w jej oczy i nie widzę strachu. Widzę czułość i miłość. Pochylam się nad nią i złączam nasze usta. W tym momencie mało obchodzi mnie fakt, że żadna z nas nie umyła jeszcze zębów. Jej wargi pieszczą moje własne, a w moim brzuchu wybucha rój motyli. Zjeżdżam prawą ręką w dół, aż docieram do jej nieprzeciętnych rozmiarów tyłka. Ściskam go w swojej dłoni, a z ust siedemnastolatki wydostaje się stłamszony jęk.

But my heart knowsWhere stories live. Discover now