116

2.4K 134 46
                                    

Otwieram bagażnik, by wyciągnąć zakupy, które zrobiłyśmy z Lolo dla Maddie. Dziewczyna od dwóch dni leży cała obolała. Oczywiście w żadnym wypadku nie chciała się zgodzić na to żebyśmy jej pomagały, ale raczej nie miała nic do gadania, gdy Lauren zaczęła jej agrumentować dlaczego nie powinna być tak uparta. Ona cały czas z czymś nam pomaga, więc to było dość oczywiste, że w takiej sytuacji odwdzięczymy się tym samym. Poza tym Cody nie radzi sobie z wieloma rzeczami, a teraz, gdy jego starsza siostra nie jest w stanie zająć się chłopcem, ktoś musi.

-Tylko spróbuj chwycić tę siatkę, a będziesz dzisiaj spała sama - mówię ostrzegawczym tonem, gdy Lauren usiłuje podnieść jedną z reklamówek.

Cały czas jestem pod wrażeniem tego jak nic do niej nie dociera. Wszyscy na około powtarzają jej, że nie powinna podnosić ciężkich rzeczy, nie powinna wykonywać jakichś ciążkich czynność czy, że nie powinna się denerwować, a ona jakby nigdy w życiu tego nie słyszała próbuje robić wszystko czego nie powinna. Nie wiem jak mam do niej dotrzeć, dlatego kontroluję ją jak małe dziecko. Tylko cały czas nie wiem ile jeszcze razy musi dostać ochrzan, żeby wreszcie dostosowała się do zaleceń.

Nawet jej stres staram się niwelować jak tylko mogę, chociaż ostatnio jest to trochę bezskuteczne. Jednak ani trochę jej się nie dziwię. Najpierw wariatka, przez którą została zgwałcona nasyła jakichś gości, by pobili jej sąsiadkę tylko po to, by ją nastraszyć. Potem jakby tego było mało musi jechać na policję, żeby dostać informacje, które ci bandyci przekazali po ich zatrzymaniu, by ratować własne tyłki. A po wszystkim jak ją znam wiem, że cały czas analizuje wszystko czego się dowiedziała, co w żaden sposób nie pomaga w nie stresowaniu się.

-Camz, to wcale nie jest takie... - urywa, gdy zauważa moje mocno zirytowane spojrzenie. Odwraca się i odsuwa na bok, żebym mogła zamknąć bagażnik - próbowałam - mówi bardziej do siebie niż do mnie pod nosem, co wywołuje mały uśmiech na mojej twarzy.

Kiedy wszystkie siatki są wyciągnięte upewniam się, że zamknęłam samochód. Chowam kluczyki do kieszeni i biorę zakupy upewniając się, że pochylając się po nie całuję policzek swojej dziewczyny. Policzki szatynki przybierają delikatny odcień czerwieni, przez co wydaje się jeszcze bardziej urocza. Szybkim krokiem udajemy się do domu Maddie nie mówiąc prawie nic poza komplementem z mojej strony w kierunku Lauren na temat tego jak dobrze leżą jej spodnie. To komplement, prawda?

-Chcesz mi pomóc, to otwórz mi drzwi, księżniczko - zwracam się do zielonookiej, gdyż w przeciwnym razie będę musiała odstawić zakupy, otworzyć drzwi, podnieść zakupy z powrotem i dopiero wtedy wejść. Kto ma na to czas?

Lolo otwiera drzwi i przepuszcza mnie w nich, by od razu je za mną zamknąć. Dziękuję jej kolejnym buziakiem w policzek, a następnie udaję się do kuchni. Gdy odstawiam siatki na blat kuchenny, zielonooka wchodzi za mną do pomieszczenia.

-Maddie! Ja i mój prywatny tragarz zrobiliśmy ci zakupy! - Lauren krzyczy, by mieć pewność, że nasza sąsiadka ją usłyszy i nie będzie martwić się, że ktoś włamał jej się do domu. Spoglądam na osiemnastolatkę i jedynie unoszę brew na jej słowa.

-Nie jestem twoim prywatnym tragarzem - odzywam się po chwili układania zakupów w ciszy. Lauren unosi na mnie wzrok bez podnoszenia głowy ale i tak jestem w stanie odczytać z jej wyrazu twarzy, że prawdopodobnie to co właśnie powiedziałam w jej głowie jest największą głupotą.

-Jasne - odpowiada z fałszywym uśmiechem na co marszczę brwi. Kiedy dziewczyna to zauważa kontynuuje - nosisz za mnie wszystko. Mam na myśli wszystko. Mam wrażenie, że gdybym mogła zdjąć brzuch, to też byś go za mnie nosiła.

-Jesteś w ciąży, mały głupku. Dobrze wiesz co mówi twój lekarz. Przemęczanie się jest niezdrowe dla ciebie i dla dziecka. Nie chcę żeby któremuś z was coś się stało, bo ty postanowiłaś sobie, że ponosisz ciężkie rzeczy - odstawiam pomidory na ich miejsce i podchodzę do ukochanej chwytając jej dłonie w swoje zanim zdąży podnieść paczkę płatków kukurydzianych, po którą sięga - naprawdę mogę tyle za ciebie zrobić - odzywam się ponownie dużo łagodniejszym tonem, gdy moje oczy napotykają te dwa niesamowite szmaragdy - Lauren, zrozum. Kocham ciebie i kocham Audrey. Mocniej niż cokolwiek i kogokolwiek wcześniej. I może przesadzam z niektórymi rzeczami, ale jesteście dla mnie najważniejsze i z pewnością będę robić jeszcze wiele głupich, dziwnych i niepotrzebnych rzeczy tylko po to, by czuć, że jesteście bezpieczne i nic wam nie grozi, dlatego proszę cię, kochanie, nie upieraj się i pozwól mi cię wyręczać.

But my heart knowsWhere stories live. Discover now