72

3.2K 216 71
                                    

Dziewczyny wyszły jakieś pół godziny temu, a ja wciąż nie jestem w stanie zebrać się na coś innego niż patrzenie w ścianę najbardziej pustym wzrokiem świata.

Jestem w ciąży. Będę mamą.

Nie mogę sobie tego nawet wyobrazić. Mam tylko siedemnaście lat. Jak mam się opiekować dzieckiem, jeśli sama jestem dzieckiem? Nie potrafię po prostu sobie powiedzieć, że nie muszę się niczym przejmować, wszystko przyjdzie spontanicznie, będzie co ma być. Jestem świadoma tego jak wielką odpowiedzialnością jest opiekowanie się dzieckiem, dbanie, by niczego mu nie brakowało i wychowanie go na dobrego człowieka. Tak, to ostatnie z pewnością jest najtrudniejsze. Jak ja sobie z tym wszystkim poradzę? Jak skończę szkołę?

Jedna z niewielu rzeczy, których jestem pewna, to to, że aborcja nie wchodzi w grę. Nigdy nie rozumiałam kobiet, które przez gwałt zaszły w ciążę, a potem usuwały dziecko mówiąc, że nie czułyby się dobrze same ze sobą wiedząc, że urodziły dziecko kogoś, kto tak bardzo je skrzywdził. Jeśli nie potrafiłyby pokochać takiego dziecka, zawsze mogą je oddać do okna życia, czy czegoś podobnego. Jest wiele rozwiązań, ale jeśli kobieta mówi, że byłoby jej źle ze samą sobą gdyby urodziła to dziecko, ale nie miałaby problemu z jego zabiciem, to dla mnie coś ewidentnie jest nie tak. Nie rozumiem jak można z własnej woli zamienić myśl 'urodziłam dziecko gwałciciela' na 'jestem morderczynią, zabiłam własne dziecko'.

Drugą rzeczą, którą wiem na sto procent bez zbędnego zastanawiania się, jest to, że wychowam swoje dziecko i zrobię wszystko, aby było szczęśliwe. Naprawdę nie mogę sobie tego wyobrazić i pomimo tego, że w tym momencie targa mną masa negatywnych emocji, jestem pewna, że nie oddam dziecka. Czuję wszystkie emocje od smutku, przez pustkę, aż do paniki wewnętrznej.

Panika. Boję się. Czego się boję?

Życia bez Camili.

Przez te trzy miesiące odkąd się znamy, dziewczyna stała się moją oazą spokoju i bezpieczeństwa. Wszystko wydarzyło się tak szybko, ale ja ją kocham. I to kolejna rzecz, której jestem pewna. Kocham Camilę całym sercem i właśnie dlatego muszę zrobić to, co będzie dla niej najlepsze. Serce boli mnie na samą myśl o tym, że nie będę się już więcej budzić obok niej, ani zasypiać w jej ramionach. Że ten słodki malinowy zapach stanie się dla mnie obcy. Że zapewne w najbliższym czasie usłyszę od niej 'kocham cię' po raz ostatni. Chociaż popadam w całkowitą rozpacz, gdy myślę o tym co muszę zrobić... co powinnam zrobić, to właśnie w ten sposób postąpię.

Zamierzam zabrać się za działanie od razu i gdy wstaję, by zabrać swoje ubrania z szafy Camili, drzwi otwierają się. Do pokoju wchodzi moja piękna jeszcze dziewczyna, a moje spojrzenie od razu ląduje na jej cudownym uśmiechu.

-Skarbie, obiad jest gotowy. Zejdziesz na dół, czy przynieść ci tutaj? - dlaczego ona musi wszystko utrudniać? Nie mogłaby mnie bić, albo wyzywać?

-Camila, możemy... musimy, musimy porozmawiać - mój głos jest stanowczy przez co mimika twarzy brązowookiej zmienia się na bardziej poważną.

-O co chodzi Lo? - podchodzi do łóżka, zapewne, by usiąść obok mnie, ale przedwcześnie się podnoszę i staję przed nią w odległości około dwóch metrów - coś się stało?

Staram się jak tylko mogę nie pozwolić oczom się zaszklić na myśl o tym co ma zaraz nadejść. Zmartwiona mina brunetki również nie pomaga. Daje sobie chwilę, by mieć pewność, że kiedy wydam z siebie pierwszy dźwięk, mój głos mnie nie zdradzi.

-Ja... znaczy my... znaczy... - szlag - Camila, musimy się rozstać - mówię, patrząc jej prosto w oczy.

Oglądam jak wyraz jej twarzy ponownie ulega zmianie. Jedyne co mnie zastanawia, to czemu pokazuje ulgę i rozbawienie. Czy to było takie zabawne?

But my heart knowsWhere stories live. Discover now