Rozdział 5

913 25 8
                                    

Rok później

- Shawn szykuj się! Na dwunastą jesteśmy umówieni z naszą wedding designer na oglądanie sali - powiedziałam

- No już, zaraz będę gotowy - odpowiedział i wyszedł z pokoju w koszulce i bokserkach.

- Właśnie widzę. Czy my chociaż raz możemy się na coś nie spóźnić?

- Przecież zawsze możemy zwalić na moją nieporadność.
Pokiwałam głową na znak, że nie.

- Sorry, ale nikt z naszych bliskich już w to nie wierzy. Nie trzeba było pokazywać jak dobrze sobie radzisz - rzekłam ironicznie.

- Kurczę, nie mogłaś mnie powstrzymać... Oh, z kim ja się żenię?

- Jeszcze możesz się wycofać. Został nam rok do ślubu.

- Nie wycofałbym się za żadne skarby.

- Nawet za muffinki?

- Hm...to może jednak to przemyślę.

- Dobra koniec pogaduszek, ruszaj się, - ponagliłam go

Po około dwudziestu minutach jaśnie pan, był w końcu gotowy do wyjścia.  Czasem zachowywał się gorzej niż niejedna kobieta, ale i tak go za to kochałam.
Sala, którą zaproponowała nam nasza designerka Meggie, znajdowała się pół godziny drogi od Edynburga. Sama w sobie nie była jakaś nadzwyczajna, ale  okolica była naprawdę przepiękna. W pobliżu znajdowało się jezioro i las. Na dworze słychać było śpiew ptaków i szum wiatru. Można powiedzieć, iż klimat sprzyjał dobrej, weselnej zabawie.
- Jak wam się tutaj podoba? - zapytała

- No ja jestem zachwycona - odpowiedziałam

- Ja także - zgodził się ze mną.

- W takim razie przejdźmy do omówienia szczegółów - oznajmiła

Zaczęliśmy rozmawiać na temat ogólnego wystroju sali, motywu przewodniego, zaproszeń i innych mniej ważnych rzeczy.
      Co do samego ślubu, nie była to już tajna informacja. W krótkim czasie poszła w świat i cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród rodziny i naszych znajomych. Wiele osób bardzo nam kibicowało, więc ślub był tylko uwieńczeniem tego co razem przeszliśmy.

***
Do ślubu został tylko rok. Tylko, to nie pomyłka. Dla panny młodej czas leci w zastraszającym tempie. Był  najwyższy czas, aby zacząć szukać sukni ślubnej. Zaczynając tak szybkie poszukiwania, doskonale wiedziałam, że to nie będzie prosta sprawa i oczywiście, nie przeliczyłam się. Pierwsze wizyty w salonach mody ślubnej okazały się totalną porażką. Owszem przy wyborze sukni nie byłam zdana tylko na siebie, bo pomagały mi Nicole i Lana, ale czasem zamiast doradzać mi, to stanowczo coś odradzały.  

Po kilkunastu podejściach, które okazały się fiaskiem, byłyśmy zmuszone zrobi kolejne podejście. Nie ma przecież panny młodej, bez sukni ślubnej. Nie liczyłyśmy, oczywiście, na nic spektakularnego, ale coś jednak z tego wynikło.

- Dzień dobry, która z pań to panna młoda?

- Ja - odezwałam się

- W takim razie, czego pani oczekuje, czy szuka pani czegoś konkretnego?

- Szczerze, jestem otwarta na wszelkie pomysły, ale powiem pani szczerze, że jest to już nasz czternasty, może piętnasty salon i jak pani widzi nic nie znalazłyśmy. Po prostu muszę dostrzec to coś , rozumie pani.

- Oczywiście. To może zaproponuje pani na początek koronkową górę z długi rękawem i plisowany dół z wycięciem po boku.

- Dobrze.

Poszłam za ekspedientką, która zaprowadziła mnie do przymierzalni, w której celowo nie było luster, dlatego po ubraniu sukni wyszłam z niej i udałam się do lustra stojącego po środku salonu. Dziewczyny siedziały na kanapie obok.

- I jak się pani podoba?

Spojrzałam na dziewczyny, potem znowu w lustro.

- To nie to - odezwała się Nicole - Brak jakiegokolwiek zachwytu z twojej strony.

- Ona jest śliczna, ale jak dla mnie zbyt prosta - odpowiedziałam

- W takim razie szukamy czegoś bardziej zdobionego - oznajmiła sprzedawczyni

 Zrezygnowana wróciłam do przymierzalni. Ekspedientka długo nie wracała, ale w końcu się zjawiła.

- Znalazłam dla pani coś specjalnego. To jedyny egzemplarz w naszym salonie i powiem pani, że także w Edynburgu.

- No dobrze, ubierajmy! - rzekłam ochoczo

Stanęłam przed kotarą przymierzalni i wzięłam głęboki wdech. Odsunęłam zasłonę i ruszyłam w stronę moich doradczyń. 

- O boże... -zaczęła Nicole

Spojrzałam w lustro. 

Złożyłam ręce przy twarzy, a łzy zaczęły napływać mi do oczu.

- Ona...- nie mogłam się wysłowić - jest piękna! Co ja mówię? Przepiękna. 

- Czy to pani suknia? - zapytała sprzedawczyni

Popatrzyłam na dziewczyny.

- Jasne, że tak!

- Czy szukamy od razu welonu?

- Hm, myślę, że dobierzemy go kiedy wrócę po gotową suknię, bo może to trochę potrwać, a nie chcę niszczyć swojej ekscytacji.

- Nie ma problemu.

To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Udało mi się znaleźć moją wymarzoną suknię ślubną, więc miałam już jeden problem mniej na głowie.

- To co, stawiam wielkie ciacho w cukierni, za to, że ze mną wytrzymałyście.

- No, to musi być mega wielkie ciacho, żeby zrekompensować wszystkie te nieudane podejścia  - powiedziała Nicole

- Bierzcie, co chcecie, póki się nie rozmyślę.

***

 Usłyszałam dzwonek do drzwi,  ucząc się do jednego z ostatnich egzaminów. Nie chciałam sobie przerywać, ale usłyszałam znajomy głos.

- Siema, brachu!

- Siema, Cam ! - odpowiedział Shawn

- Hejka - odezwałam się, wychodząc z pokoju. - Co cię sprowadza?

- A co to, już do kolegi nie można wpaść?

- Nie no można, ale wiesz, specjalnie przyjechałeś tu z Edynburga?

- Kochanie mamy z Camem takie drobne sprawy do załatwienia - wtrącił Shawn

- Hm, a co ty taki tajemniczy? - zapytałam

- Dowiesz się w swoim czasie...

- No dobra, co najwyżej, ślubu nie będzie. - odwróciłam się i wróciłam do pokoju.

Nie mogłam jednak skupić się na nauce. To, co Shawn robił z Cameronem nie dawało mi spokoju. Wyszli gdzieś na cztery godziny, nie odbierali telefonów. To wszystko było strasznie podejrzane, nie chciałam wyjść jednak na jakąś niezrównoważoną czy obrażalską, więc po ich powrocie o nic nie pytałam. I tak właściwie zostało, aż do dnia ślubu...

################################
Chciałabym wam oznajmić, iż zbliżamy się powoli do końca, dlatego dzisiaj wpadają dwa rozdziały, a jutro pojawią się może dwa, może trzy rozdziały i w tygodniu będziemy już kończyć całą historię. Wyczekujcie cierpliwie!

Disability // S.M.Where stories live. Discover now