Rozdział 3

2.1K 57 0
                                    

     Minęły trzy miesiące odkąd Shawn związał się z Dianą. Szczerze, pogodziłam się z tym. Oczywiście, że nie do końca, ale zaakceptowałam to. Nawet bardzo polubiłam Dianę. Chodziłyśmy razem na zakupy czy na siłownię. Kompletnie przestałam pałać do niej nienawiścią. Życie przecież toczyło się dalej, a ja swoje nowe miałam właśnie zacząć.

***
      Wszystkie rzeczy spoczywały już w kartonach i walizkach. Mój kuzyn miał przyjechać po mnie o czternastej, więc miałam jeszcze trzy godziny wolnego czasu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. W tamtym momencie wreszcie dotarło do mnie, że wyjeżdżam na studia. Miałam robić coś, o czym zawsze marzyłam. Uczelnia,którą wybrałam znajdowała się daleko od rodzinnego miasta, ale tego właśnie pragnęłam. Nie myślałam jednak, że tak trudno będzie mi się rozstać z Edynburgiem. Kiedy się coś mówi, wszystko wydaje się proste, ale w praktyce wcale to tak nie wygląda. Tak naprawdę, miałam być tam całkiem sama. Przez całe życie przywykłam do tego i umiałam sobie radzić, ale mimo to, wolałam mieć kogoś, na kim mogłam polegać. Pocieszał mnie fakt, że sporo moich znajomych także wybierało się na studia do Leeds i to, że mieszkając w akademiku można poznać wielu wspaniałych ludzi.
      Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk mojej mamy.
- Melissa, masz gościa!
Zdziwiłam się. Tak skupiłam się na swoich myślach, że musiałam nie usłyszeć dzwonka do drzwi. Do mojego pokoju weszła Lana, szczupła blondynka o chłodnej karnacji. Swoje długie włosy zawsze upinała w niezbyt eleganckiego koka. Zawsze mogłam na nią liczyć, chociaż ma bardzo trudny charakter. Może właśnie dlatego się przyjaźnimy. Bo jesteśmy całkiem inne.
- Hejka - przywitała się i podeszła, by mnie przytulić.
- Cześć - odpowiedziałam
- To co, to nasze ostatnie spotkanie? - zapytała ze smutkiem
- No nie wydaje mi się. Za trzy tygodnie przyjeżdżam tu znowu - uśmiechnęłam się szyderczo
- A już myślałam, że się ciebie pozbędę - zaśmiała się
- Nie tak prędko, kochana.
Po chwili ciszy odezwała się znowu.
- Pamiętasz co ci ostatnio mówiłam? - zapytała mnie
- Tak - westchnęłam
- I co?
- Co, co? Nic.
- Jak nic? Mam ci znowu mówić , że masz sobie, w końcu, dać  spokój z Shawnem? Na świecie żyje tylu fajnych chłopaków, a ty się uwzięłaś właśnie na niego. Rozumiem, że się przyjaźnicie, ale on ma dziewczynę i traktuje cię tylko jak przyjaciółkę.
- Dla ciebie to wszystko jest takie łatwe a ja go kocham, ale wiem, muszę dać mu wolność.
- Nieprawda! On jest wolny, to ty się męczysz w tym układzie.
- Wiem, masz rację, zawsze miałaś. To mnie wykańcza psychicznie. Udaje, że wszystko jest okej, a wcale tak nie jest. Tak jak powiedziałaś, on ma dziewczynę i ja też w końcu powinnam sobie kogoś znaleźć.
- Widzę, że zaczynasz mówić z sensem.
- Ta rozłąka dobrze mi zrobi.
- No ja mam nadzieję.
Na zegarze wybiła godzina trzynasta. Lana postanowiła zbierać się do domu. Pożegnałyśmy sie, po czym wróciłam do swojego pokoju. Po chwili weszła do niego moja mama.
- Melissa, na pewno spakowałaś wszystkie swoje rzeczy? - zapytała
     Widziałam że był to tylko pretekst do rozmowy.
- Tak mamo, wszystko mam - odpowiedziałam
Zauważyłam, że była jakaś smutna. Nie była raczej osobą, która chętnie okazywała uczucia, ale musiało być jej przykro, że wyjeżdżam. Rozumiałam ją. Byłam w końcu jej jedynym dzieckiem.
- Mamo, nie wyprowadzam się na zawsze, będę przecież przyjeżdżać - pocieszyłam ją
- Wiem, ale będzie mu brakować tego twojego, ciągłego gadania.
- Przecież cie to denerwuje.
- Ale przychodzą takie chwilę, w których na pewne rzeczy patrzy się zupełnie inaczej.
Po jakimś czasie wyszła z pokoju w kierunku kuchni. Chwilę nie trwało, a do drzwi zadzwonił mój kuzyn Ralph.
- Cześć - przywitał się
- Cześć - odpowiedziałam
Ralph był jednym z moich trzech kuzynów. Był ode mnie o dziesięć lat starszy, ale zawsze najlepiej się z nim dogadywałam. Wiedziałam, że jedynej kuzynce nigdy nie odmówi pomocy w przeprowadzce.
-Wszystkie rzeczy są w moim pokoju. Zabierz je, a ja pożegnam się z mamą.
Tak jak prosiłam, Ralph zaczął wynosić walizki i kartony do samochodu , a ja podeszłam do mamy stojącej w kuchni.
- Mamo, kocham cię bardzo.
- Ja ciebie też córeczko.
- Do zobaczenia za trzy tygodnie.
- Pa, kochanie.
Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach. Przed klatką czekał już Ralph, stojący przy samochodzie. Ostatni raz spojrzałam w okno mojego mieszkania, w którym stała moja mama. Pomachałam jej i wsiadłam do samochodu. Ruszyliśmy w stronę Leeds. Kiedy przejeżdżaliśmy przy domu Shawna kazałam Ralphowi zatrzymać się.
- Poczekaj na mnie. Muszę pożegnać się jeszcze z jedną osobą.
- No jasne, tylko nie przesadzaj z czułościami - zaśmiał się
- Czy ty myślisz, że to mój chłopak? - zapytałam
- No a nie?
Bardzo bym chciała, ale nie.
- Zdecydowanie nie. On jest zajęty, a my się tylko przyjaźnimy.
- Jak tam sobie chcesz.
Wysiadłam z auta, kierując się do drzwi domu Shawna.
Zapukałam i odczekałam moment. Po chwili drzwi otworzyła mi Diana. Nie ukrywam wolałam, aby był w tym momencie sam, no ale w końcu dobrze dogadywałam się z Dianą. Nigdy nie była zazdrosna o moją przyjaźń z Shawnem. Też mnie zaakceptowała.
- Cześć - powiedziała
- Hej, jest Shawn? Chciałam się z nim pożegnać.
- Tak, jest u siebie na górze. Idź do niego. Zostawię was samych. Pamiętaj ufam ci - zaśmiała się
- Jasne, mozesz być spokojna.
Niestety, raczej nie mogła.
Weszłam na górę. Drzwi do pokoju Shawna były otwarte.
- Hejka Shawn! - krzyknęłam
- Siema, co ty tu robisz?
- Przyszłam się pożegnać, dziś jadę do Leeds.
- O nie. Z kim ja będę rozmawiał o moich problemach z Dianą. Komu będę się zwierzał?
- Masz przecież kolegów. Raczej to oni powinni być od tego a nie ja - odpowiedziałam
Nie ja, ta, która go kochała i ciągle liczyła na to, że zerwie z Dianą dla niej.
- Oni nie chcą mnie słuchać, a poza tym ich porady są do dupy. Mówią, żebym z nią zerwał i już.
Najchętniej sama bym to zrobiła.
- Jakoś sobie poradzisz - popatrzyłam mu prosto w oczy
- Będę musiała lecieć, bo kuzyn na mnie czeka w aucie.
- No to, chodź do mnie - rozłożył ręce szeroko.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. On pocałował mnie w głowę i powiedział, że będzie tęsknił. Tak bardzo nie chciałam go wtedy puszczać. Czułam, że tracę kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie. Miałam nawet chęć powiedzieć mu, że go kocham, ale jak zwykle zabrakło mi odwagi. W końcu odsunęłam się od niego.
- Muszę już iść - oznajmiłam
- Trzymaj się tam i do zobaczenia.
- Ty też, pa.
Zeszłam po schodach, pożegnałam się z Dianą i wyszłam z domu.
Wsiadłam do auta i ruszyliśmy. Czekała nas co najmniej czterogodzinna podróż.
Przez prawie całą drogę rozmawiałam z Ralphem o starych, dobrych czasach. Wspominaliśmy wspólne wyjazdy nad morze, nad jezioro, zabawy na placu zabaw. Lata tak szybko mijały, a my obydwoje byliśmy już dorośli. Ralph zdążył założyć nawet rodzinę. Miał żonę i dwójkę dzieci. Pomyślałam sobie wtedy, że życie jest za krótkie na umartwianie się tym co było kiedyś. Trzeba żyć tym co jest tu i teraz.
Kiedy zaparkowaliśmy pod akademikiem, poprosiłam Ralpha, aby na mnie chwilę poczekał. Musiałam załatwić wszystkie formalności w recepcji. W zasadzie najważniejsze co miałam do zrobienia, załatwiłam już dużo wcześniej. Teraz wystarczyło tylko odebrać klucze i wnieść rzeczy. Po piętnastu minutach zaczęliśmy wnosić bagaże do środka. Mój pokój znajdował się na siódmym piętrze, piętnastopiętrowego budynku. Pokój posiadał dostęp do oddzielnej łazienki i małej kuchni. Bardzo mnie to cieszyło, bo niezbyt podobało mi się dzielenie jedną dużą łazienką z ludźmi z całego piętra. Moją współlokatorką miała być dziewczyna o imieniu Nicole. W recepcji dowiedziałam się, że będzie się wprowadzać dwa dni później. W sumie to dobrze, bo mogłam mieć trochę czasu na rozgoszczenie się w nowym miejscu.
Po wniesieniu ostatnich bagaży pożegnałam się z Ralphem.
- Tylko kuzynka, nie pij tutaj za dużo - zaśmiał się
- Oczywiście, będę pamiętać twoje złote rady.
Odprowadziłam go do samochodu i wróciłam do swojego pokoju.

#############################
Mamy 3 rozdział! No to Melissa chyba zaczyna nowe życie? A może nie?

   

Disability // S.M.Where stories live. Discover now