Rozdział 21

1.1K 35 0
                                    

       Wiadomość, że Shawn ze mną zamieszka bardzo podniosła mnie na duchu. Ale to wszystko nie było takie łatwe. Pani Mendes kompletnie nie popierała naszego pomysłu.
- No wy, chyba, do reszty oszaleliście! Ja mam go puścić samego do Leeds?! To chyba jakiś żart.
- Ale... - próbowałam wyjaśnić.
- Tak, to pewnie twój, głupi pomysł!
       Zabolało mnie to, ale miała rację, był głupi. Mimo to Shawn od raz stanął w mojej obronie.
- Nie obrażaj jej! To był mój pomysł!
- Wiesz co, synu, nie spodziewałabym się tego.
- Niby czego?
- Tego, że tak mnie potraktujesz. Godzinami siedzę w pracy. Później wracam do domu i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby niczego ci nie brakło.
- No to chyba powinno ci być na rękę. W takim razie, będziesz mieć w końcu święty spokój!
      Z każdym wypowiedzianym słowem, robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Musiałam jakoś ma to zareagować.
- Shawn, uspokój się! Przecież wiesz, że twoje mamie nie o to chodziło.
- Tak, poprostu chciała powiedzieć, że jestem dla niej ciężarem i lepiej, żeby mnie nie było - odpowiedział złośliwie
       Spojrzałam na panią Mendes. Widać, że było jej przykro i w sumie to się jej nie dziwię. Ale z drugiej strony, wiadomo, że Shawn wcale tak nie myślał, tylko powiedział to w chwili złości.
Posłałam mu znaczące spojrzenie, a on od razu wiedział, co robić.
- Dobrze mamo, przepraszam - odezwał się Shawn - Ja poprostu muszę nauczyć się być, chociaż częściowo, samodzielny. To nie jest stan przejściowy. Ja już taki będę do końca życia i muszę to zaakceptować i ty również.
- Wiem, Shawn. Ale po tym wszystkim, nie chcę, żeby ci się coś, kiedykolwiek jeszcze, stało.
- Gorzej, już chyba naprawdę, być nie może, a ograniczając mnie, wcale mi nie pomagasz.
       Po chwili namysłu pani Mendes odparła:
- Dobrze, zgadzam się. Nie powiem, wolałabym, żebyś zamieszkał gdzieś w Edynburgu, ale skoro chcesz zamieszkać z Mellisą w Leeds, to już twój wybór. Jesteś dorosły i muszę się z tym pogodzić.
- Dziękujęmy - odważyłam się coś powiedzieć.
      Pani Mendes wyraźnie chciała coś dodać, ale odruchowo się powstrzymała. Podejrzewam, że nie uwierzyła w to, że cały pomysł należał do Shawna, ale ostatecznie, starała się nie okazywać jakiś negatywnych uczuć wobec mojej osoby.

****
       Jeśli chodzi o sprawę samego mieszkania, to owszem, znalazłam je i bardzo mi się podobało, ale nie widziałam go wtedy na żywo, tylko na zdjęciach. Musiałam więc, przed podjęciem decyzji, skrupulatnie je obejrzeć i podjąć właściwą decyzję. Oczywiście, z Shawnem.
        Na samo spotkanie z właścicielem, jednak, chciałam udać się sama, ale Shawn bardzo się, co do tego upierał. To był mój pierwszy sprawdzian. Podróż pociągiem. Zapytacie, czy nie łatwiej było poprosić o podwiezienie moją mamę czy mamę Shawna niż tułać się po peronach i czekać na jakiś życzliwy gest ze strony drugiego człowieka? Tak, było łatwiej, ale w tym tkwi całe sedno sprawy. Z perspektywy czasu wiem, że jazda samochodem z osobą niepełnosprawną, nie jest wcale uciążliwa, kwestia przyzwyczajenia. Za to podróżowanie komunikacją publiczną z taką osobą, potrafi być trudne i to nawet bardzo.
Tak więc, można stwierdzić, że rzuciłam się, od razu, na głęboką wodę, ale wiedziałam, że jeśli uda mi się sprostać tym trudniejszym sytuacjom, to z tymi łatwiejszym na pewno sobie poradzę.
        W oczekiwaniu na pociąg byłam bardzo zdenerwowana, bo z reguły jestem człowiekiem, który lubi mieć wszystko zaplanowne, a patrząc na tamtą sytuację, mogło wydarzyć się, dosłownie, wszystko. Poza tym, sama przecież nie byłam w stanie przenieść Shawna razem z wózkiem do wagonu i musiałam liczyć na czyjąś dobrą wolę. Jak się jednak okazało, poznaliśmy bardzo miłego chłopaka, Logana, który również podróżował do Leeds, także pomógł nam zarówno wsiąść do, jak i wysiąść z, pociągu.
       Będąc już na miejscu, czekaliśmy na właściciela przed blokiem. W międzyczasie zadzwonił do nas, że spóźni się około trzydziestu minut, z racji, iż musiał zostać dłużej w pracy.
Wykorzystaliśmy ten czas i poszliśmy usiąść się na ławkę, do pobliskiego parku. Przez długi czas nikt nie wypowiedział ani jednego słowa. W zasadzie takie sytuacje miały miejsce coraz częściej. Niby oswoiliśmy się z tym wszystkim, ale nasze stosunki trochę się zmieniły. Można powiedzieć, że jako przyjaciele, oddalaliśmy się od siebie.
- Shawn, powiedz coś.
- Ale co mam mówić?
- Nie wiem, cokolwiek, nie lubię takiej niezręcznej ciszy.
- Ładną mamy dziś pogodę.
- Boże Shawn - warknełam i uderzyłam go w ramię.
- No miałem coś powiedzieć - uśmiechnął się
- Nie widzisz, że coś między nami, no wiesz... słabnie.
- Nie,wszystko jest okey.
- Nie jest. I to wszystko dlatego, że powiedziałam ci prawdę. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić.
- Nie powiem, zszokowało mnie to, ale to miłe, że tak o mnie myślisz.
- Shawn, czy ja ci mogę zadać jedno, ważne pytanie?
- Ty, możesz mi zadawać pytania zawsze.
- Nie wiem czy wiesz, ale miałam kiedyś drobny incydent z twoim kumplem Camem.
- Incydent? Czy wy? - zaniepokoił się
- Nie, nie! Nie o to chodzi. Nic nas nie łączyło - sprostowałam -Chodzi o to, że się z nim pokłóciłam, ale to nie jest istotne. On powiedział wtedy pewne słowa, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałam, ale od jakiegoś czasu, nie może mi to dać spokoju.
- Co powiedział?
- Że, kiedy wyjechałam, to się załamałeś. Ja oczywiście, nie wzięłam tego do siebie, bo przecież spotykaliśmy się i wszystko było w porządku, ale z perspektywy czasu nie wiem czy nie było w tym trochę prawdy.
- Może to za dużo powiedziane, że się załamałem, ale brakowało mi ciebie. Wiesz, my przecież znamy się bardzo długo. I zawsze uważałem cię za najlepszą przyjaciółkę, nawet lepszą niż Cam.
      To, co powiedział, było dla mnie bardzo ważne. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale Shawn tez czuł do mnie coś więcej. To nie była miłość, ale też nie przyjaźń. Coś takiego co jest, dosłownie, pomiędzy tymi dwoma stanami. I to mi wystarczało. Nie musieliśmy okrzykiwać się parą, żeby być razem. Wystarczyło tylko być najlepszymi przyjaciółmi, których łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń.
      Siedząc na ławeczce i rozmawiając, czas minął nam bardzo szybko. Właściciel wysłał nam SMS, że czeka już na klatce schodowej. Doszliśmy do niego i wspólnie pojechaliśmy windą na drugie piętro. Jak się okazało mieszkanie było bardzo ładne, przestronne i nowoczesne. Było też w większości umeblowane. Dodatkowy balkon, także był ogromnym plusem.
- I co państwo sądzą? - zapytał właściciel
- Bardzo nam się podoba - powiedział Shawn
- Tak, zgadzam się - oznajmiłam- Chodzi tylko o drobne zmiany...
- Jeśli chcieliby państwo zmienić trzeci pokój na dziecięcy, na przykład, to nie ma problemu.
      Spojrzeliśmy na siebie z Shawnem. Właściciel ewidentnie myślał, że jesteśmy parą i planujemy rodzinę, ale niestety, musieliśmy go wyprowadzić z błędu.
- Nie, wie pan, my nie jesteśmy razem, chodziło nam bardziej o dostosowanie łazienki do jego potrzeb.
-Oj, przepraszam bardzo. Oczywiście, nie będzie z tym problemu. W końcu trzeba pomagać drugiemu człowiekowi, a nie podkładać mu kłody pod nogi. Przepraszam, za trochę niefortunne określenie.
- Spokojnie, nic się nie stało - rzekł Shawn.
- No, to chyba jesteśmy zdecydowani - powiedziałam
Shawn potwierdził skinieniem głowy.
- Dobrze, to podpiszmy umowę i klucze są państwa.
      Oboje podpisaliśmy umowę najmu i po wyjściu właściciela zostaliśmy sami w mieszkaniu.
- No, Shawn. Zaczynamy nowe życie.
- Boję się - oznajmił drżącym głosem.
- Poradzimy sobie, zobaczysz.
- Chodź, usiądź - powiedział wskazując na swoje uda.
     Zrobiłam to i objęłam go swoim ramieniem.
- Nie martw się, całe życie przed nami - powiedziałam
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że mnie nie zostawiłaś i że nadal chcesz się ze mną przyjaźnić.
- Shawn, przecież ci to obiecałam. Nie mogłabym Cię zostawić. Dla ciebie rzuciłabym wszystko.
- Ale nie miewaj takich pomysłów okey? Zgodziłem się tu zamieszkać, ale pod warunkiem, że nie będziesz się skupiać tylko na mnie, ale też nauce i przede wszystkim, na sobie.
- Słowo prawniczki - podniosłam w górę dwa palce na znak przysięgi. - Dobra, koniec gadania, a więc klucze już mamy, także zostało nam, tylko, przewieźć wszystkie rzeczy tutaj i po prostu tu zamieszkać.
- Jak ty to robisz, że jesteś taka zorganizowana?
- Kwestia wprawy, Shawn. A teraz nie gadaj, bo naprawdę, musimy już iść. Nasz pociąg nie będzie nas czekał.
- Wiesz co ci powiem, zanim stąd wyjdziemy?
- Słucham.
- Wiem, że będziemy tutaj szczęśliwi.

Disability // S.M.Where stories live. Discover now