Rozdział 30

1.1K 28 0
                                    

       Myślicie, że to co wydarzyło się tamtego wieczoru, było jedyną rzeczą, która mnie zadziwiła, a zarazem sprawiła, że poczułam się najszcześliwszą kobietą na świecie? Nie, to nie było wszystko.
       Wracając do domu, Shawn poprosił, abym założyła opaskę zakrywającą moje oczy. Prowadził mnie aż do samych drzwi.
- Nie zdejmuj jeszcze - oznajmił
- Okey.
Minęło kilka chwil, a pozwolił mi zdjąć opaskę. Rolety w mieszkaniu były pozasłaniane, a na podłodze leżało mnóstwo płatków czerwonych róż.
- Shawn, ty naprawdę to wszystko przygotowałeś?
- Tak, dla ciebie.
- Jeny, to wszystko jest takie piękne ...
- Poczekasz jeszcze chwilę? - zapytał
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnęłam się
      Shawn udał się do łazienki, a ja zaczęłam zbierać co niektóre płatki kwiatów, upajać się ich zapachem, a potem ponownie rozrzucać je po podłodze.
Minęło kilka minut a Shawn nie wracał.
- Kochanie, wszystko w porządku?
- Tak, ale mogłabyś mi pomóc, bo mój wózek coś się zaciął.
- Co? - zaczęłam się śmiać - Jak się zaciął?
- No normalnie, nie mogę się ruszyć.
      Jego głos był bardzo poważny, choć ja nadal nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Wino zdecydowanie zbyt szybko na mnie działało.
Otworzyłam drzwi. Mój entuzjazm od razu ustąpił miejsca szokowi. Shawn siedział na wózku ubrany w granatowy garnitur, śnieżnobiałą koszulę i czerwoną muszkę.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chyba już nic nie mogło mnie zdziwić tego wieczoru.
- Shawn, co ty znowu wymyśliłeś?
- Nic, po prostu ty tak pięknie wyglądasz, więc musiałem się jakoś przebrać.
- A co z twoim wózkiem?
- Wszystko okey, chyba się odblokował.
- Aha - parsknęłam
- Możemy już wyjść do pokoju.
- Tak, jasne - cofnęłam się i wyszłam z pomieszczenia, a wraz za mną Shawn.
- Czy ja ci kiedyś mówiłem, że masz seksowne pośladki? - zapytał
- No jakoś nie było okazji - powiedziałam wyniośle
- To teraz ci to mówię.
- A ktoś ci kiedyś mówił, że masz zboczone myśli?
- Nie, ale obstawiam, że dziś jest ten pierwszy raz.
- Dokładnie - odpowiedziałam
      Usiadłam na kanapie, a Shawn przyniósł mi kieliszek wina, tym razem białego.
- Słuchaj, byłaś w swoim pokoju?
- Nie, a co?
- To dobrze. Zostaw ten kieliszek i chodź.
       Położył moja dłoń na swoim barku i zaczął prowadzić do mojego królestwa. Trochę się ono zmieniło. Na szafach wisiały nasze wspólne zdjęcia i różowe balony. Nie mogło obyć się także bez płatków róż na moim łóżku, dokładnie całej gromady.
- Jezu, czy to już koniec niespodzianek na dziś ? Bo chyba nie przeżyje już kolejnej.
- To trochę się boję, ale przygotowałem coś jeszcze i musisz się postarać by przeżyć.
- No dobrze, postaram się. Dla ciebie.
- Mam dla ciebie prezent, ale musisz go wydobyć spod tej sterty płatków.
- Swoją drogą, skąd ty miałeś tyle róż?
- Jak to skąd? Wykupiłem wszystkie z sześciu różnych kwiaciarni.
- Oj, ty mój romantyku. No, dobrze, to zaczynam szukać.
       Zaczęłam rozrzucać płatki na wszystkie strony, a to na podłogę, a to w Shawna. Swoją drogą śmiesznie wyglądał kiedy kilka utknęło mu we włosach.
Nagle moim oczom ukazało się małe, czerwone pudełeczko.
- Ty chyba nie chcesz powiedzieć. ... - przerwałam
- Tak, chcę to powiedzieć. Wiem, że jesteśmy parą dopiero od jakiś dwóch godzin. Ale znamy się kilka lat i to mi wystarczy. Wystarczy, by wiedzieć, że chcę z tobą spędzić resztę życia. Wiem ile dla mnie poświęcasz i robisz to dlatego, że mnie kochasz. I ja też cię kocham. Nie uklęknę, bo nie mogę tego zrobić, ale liczę, że ci to nie przeszkadza. I teraz najważniejsze...
        Siedziałam na łóżku i czekałam na jego słowa.
- A więc, czy zostaniesz moja żoną?
       Pytanie, na które czeka prawie każda kobieta.
- Zanim odpowiem...- zaczęłam - to ty odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy jesteś w stanie pokochać siebie samego tak, jak ja ciebie pokochałam?
       Wiedziałam, że to był jego czuły punkt. Owszem, był zabawny i odważny. Na pierwszy rzut oka wydawał się wszystkim waleczny, ale ja go znałam. Zawsze było w nim coś czego nie akceptował, ale nie potrafił z tym walczyć.
- Czy twoja decyzja zależy od mojej odpowiedzi? - zapytał
- Nie - odpowiedziałam
- Tak, jestem gotowy to zrobić.
      Spojrzałam mu głęboko w oczy.
Nagle usłyszałam znajomy głos.
- No powiedz, w końcu, tak! - krzyknęła Lana
      Bez względu na to, co Shawn by odpowiedział, nie mogłam podjąć innej decyzji.
- Tak - powiedziałam
       Shawn uśmiechnął się. Widać było, że odetchnął z ulgą. Złapał moją dłoń i założył mi pierścionek.  Był piękny. Srebrny z jednym dużym diamentem i trzema mniejszymi, obsadzonymi wokół.
- Pocałuj ją! - krzyknął Cameron
      Podeszłam do niego bliżej. Oparłam się, a on złapał mnie za biodra. Poczułam smak jego ust. Były takie miękkie i słodkie, że aż nie chciałam się od niego odrywać. Niestety, ze względu na sytuację, musiałam.
- Myślę, że to, co mieliśmy, już wykonaliśmy, więc zostawiamy was samych. - powiedział Cam
- Czyli, to wszystko było zaplanowane? - zapytałam
- No a co ty myślałaś? Myślisz, że specjalnie bym cię wodą oblała. Poza tym wiecie jak mi było głupio, jak mówiłaś, że ci się nie układa z Shawnem, a ja wiedziałam, że on to robił specjalnie... - rzekła Lana
- Czyli nie obraziłeś się na mnie?
- Nie, skądże. To była część mojego planu. Musiałem to zrobić. Poza tym chciałem zobaczyć czy długo tak wytrzymasz i stwierdzam, że niezbyt długo.
- Przecież mnie znasz...
- No dobra, miło było, ale na nas już czas gołąbeczki, tylko grzecznie proszę się zachowywać - zagroził nam Cam
- No jasne. Wychodźcie, bo jesteśmy już tacy zmęczeni... - wypowiedziałam aktorsko.
- Narazie.
- Hej.
      No i zostaliśmy sami. Normalnie pewnie rzucilibyśmy się na siebie, jak to zazwyczaj dzieje się w filmach, ale niezbyt wiedzieliśmy jak się zachować .
- Yyy to może zacznijmy od wspólnego spania? - zaproponowałam - To znaczy ja nie chcę naciskać...
- Melissa, spokojnie. Możemy to zrobić.
- Po prostu, ja nie chcę żebyś sobie myślał, że ja...
- Skarbie, ja wiem o co ci chodzi.
- No, zgodzisz się ze mną, że przeskoczyliśmy... kilka stopni omijając niektóre.
- Wiem. Ale chyba sobie poradzimy.
- No to u kogo śpimy? - zapytałam ochoczo
- No nie wiem, zapraszasz mnie do siebie czy wolisz być zaproszona do mnie?
- Hm, no chyba cię jednak zaproszę, nie wyjdę wtedy na taką, co od razu wchodzi facetowi do łóżka.
- A ja wyjdę na takiego?
- Co wchodzi facetowi do łóżka?! No wiesz!
- Oj, ty mój kochany śmieszku, za to cię kocham Melissa.
- Dobra nie gadaj, tylko daj mi pościelić łóżko.
- No dobrze, ale szybko.
      Kiedy to robiłam czułam jego wzrok na sobie. Czułam, że mnie pragnie, ale chyba nie był na to gotowy.
- Wiem, że patrzysz na mój tyłek.
- Nieprawda - zaśmiał się
- No wiesz, może kiedyś ujrzysz go w całej okazałości...
      Zarumienił się, ale nic nie odpowiedział.
- Idę się przebrać, a tobie też bym to radziła. - rzekłam
- Ja to się ewentualnie mogę rozebrać. No chyba, że wolisz nie.
- Nie przeszkadza mi to.
      Ale szczerze, przeszkadzało. Wręcz krepowało. On zbyt silnie na mnie działał. Nawet gdy nie miał na sobie tylko koszulki, a co dopiero, gdy był obok mnie w samych bokserkach. No, ale w końcu był moim narzeczonym. Nieważne, że oficjalnie byliśmy parą od kilku godzin. Musieliśmy zachowywać się jak narzeczeni, ale mieć przy tym jakieś granice.
      Po tak długim czasie od wypadku, Shawn nauczył się już sam układać na łóżku. Mi zostało tylko położyć się u jego boku. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a rękę trzymałam na jego umięśnionym brzuchu. On objął mnie swoim ramieniem i pocałował mnie w głowę.
- Kocham cię Melisso Carter.
- Kocham cię Shawnie Mendesie.

###############################
I co? Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Zaczęło się robić dość poważnie. Trzymajcie kciuki za naszą parę 😊

Disability // S.M.Where stories live. Discover now