Rozdział 28

1K 29 0
                                    

Po tym, co się między nami wydarzyło i po tym co wyznał mi Shawn, można założyć, że zostaliśmy parą i żyliśmy długo i szczęśliwie, ale niestety, życie to nie bajka. Shawn powiedział przecież, że swoim zachowaniem sprawdza czy mnie kocha, ale sądząc po jego późniejszym zachowaniu można było stwierdzić, że chyba nie pałał do mnie żadnymi głębszymi uczuciami. Nasze relacje znacznie oziębły. Ograniczały się do wzajemnej pomocy i krótkich rozmów na zdawkowe tematy. Do tego jeszcze, Shawn stał się bardzo tajemniczy, kiedy rozmawiał przez telefon, zamykał się w pokoju. Ogólnie przez całe dnie siedział przy zamkniętych drzwiach. Początkowo nie widziałam w tym nic dziwnego, ale kiedy mijały tygodnie, a nasze wspólne mieszkanie zaczęło wyglądać jak życie pokłóconych albo całkiem obcych sobie ludzi, doszłam do wniosku, że trzeba poważnie porozmawiać.
- Posłuchaj Shawn, nasza relacja nie może dłużej tak wyglądać ...
- Co masz na myśli?
- Jak to co? Nas. Owszem, powiedziałam ci, że cię kocham i liczyłam się z tym, że wiele się zmieni, ale nie myślałam, że aż tak wiele.
- Ale Melissa...
- Daj mi skończyć.
Potwierdził skinieniem głowy.
- Tak naprawdę, ja nigdy nie oczekiwałam od ciebie, żebyśmy byli razem, ale gdzieś... w głębi myślałam, że coś zrozumiesz, może oboje coś zrozumiemy. Po tym co się stało... dla ciebie to było sprawdzanie siebie, a dla mnie dawanie nadziei, którą po jakimś czasie mi odebrałeś. Ja nie wiem czy ty się mną bawisz, czy to ci sprawia sprzyjemność, że mnie zwodzisz ...
- Melissa, ja nie wiedziałem, że to wszystko tak wiele Cię kosztuje. Wiem, że nie powinien był cię całować, bo mogło ci to dać nadzieje, ale uwierz, dla mnie to też nie jest łatwe. Odkąd powiedziałaś mi prawdę, ciągle o tym myślę. Ja chciałbym spróbować. Naprawdę. Ale mam wewnętrzna blokadę ze względu na moją niepełnosprawność.
- Ale Shawn, ja ci to mówiłam setki razy. Mi to nie przeszkadza, że jeździsz na wózku.
- Nie rozumiesz, Melissa. Tu nie chodzi o wózek. A co jeśli nam się uda?
- No, to chyba dobrze.
- No, właśnie nie. Bo możemy sobie trochę pochodzić jako para, ale co dalej? Bycie razem to też wzajemna praca, założenie rodziny. Czy ty widzisz mnie w roli ojca?
- Szczerze? Jak najbardziej.
- A ja nie. A wiesz czemu? Bo ja nawet nie wiem czy będę kiedykolwiek mógł mieć dzieci.
- To jest akurat najmniejszy problem, to wszystko można sprawdzić.
- A ty nadal swoje. Nie rozumiesz, że życie ze mną to nie marzenia każdej kobiety.
- A skąd ty wiesz jakie ja mam marzenia?! - oburzyłam się - A może ja marzę by być z tobą bez względu na wszystko? Shawn, my żyjemy w XXI wieku, wszelkie problemy jesteśmy w stanie rozwiązać, ale ja widzę, że ty zwyczajnie tego nie chcesz. I okey, tylko nie wiem, co w takim razie zamierzasz.
- Myślę, że muszę to przemyśleć...
- Proszę, jak wymyślisz coś konkretnego, to wrócimy do tej rozmowy - wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Shawn jednak nie dał mi wyjść, złapał moją dłoń i pocałował ją. Spojrzałam na niego i wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Nie! Ja tak nie chcę. Zdecyduj się w końcu Shawn! Jak nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz, ale jeśli na starcie nas skreślasz, to lepiej powiedz mi o tym jak najszybciej!
Weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Pogubiłam się w tym wszystkim. Shawn. Pierwszy chłopak, który nauczył mnie kochać czyjeś wady, a nie tylko zalety. Chłopak, który potrafił mnie rozbawić w najtrudniejszych momentach. Ten, który zawsze był dla mnie motywacją i inspiracją. Niestety, człowiek, który kocha miewa złudne nadzieje. Ja także. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że coś jest niemożliwe, ale łudzisz się, że może się stanie.
Najgorsze są wieczory. I to ciągle myślenie, co by było gdyby. Ale wiesz przecież, że to "gdyby" nigdy się nie wydarzy. I to jest najtrudniejsze do zaakceptowania. A wiecie dlaczego? To przez nadzieję, w końcu ona umiera ostatnia. A może tak naprawdę wcale nie umiera? Może zaczyna akceptować pewne fakty? A może po prostu zaczynasz sobie uświadamiać, że nie chodzi o kogoś, a o samego siebie. Zaczynasz dostrzegać, że to ty nie pasujesz do relacji. Że byłbyś się w stanie dostosować, ale tak naprawdę, jesteś zupełnie inny. Może powinnam była pogodzić się z rzeczywistością i zrozumieć, że to wszystko nie ma prawa się udać? Tylko, że byłam zbyt słaba, by to zrobić.

############################
No i mamy problem. Chyba nici z wielkiej miłości :(

Disability // S.M.Where stories live. Discover now