Rozdział 7

1.6K 39 1
                                    

     Zbliżał się koniec roku. Akademik w tym okresie świecił pustkami. Każdy wyjeżdżał do swoich bliskich i znajomych, bo w końcu były święta, a zaraz po nich Sylwester. Ja też oczywiście, spedzałam ten wspaniały czas w moim ukochanym Edynburgu. Nie będę opowiadać, jak minęło mi Boże Narodzenie, bo było takie jak co roku. Prezenty, wspólna wieczerza i pasterka o północy. Nic nadzwyczajnego.
Za to Sylwester był naprawdę wystrzałowy. Razem z Laną planowałyśmy go już miesiąc wcześniej. Umówiłyśmy się, że spędzimy go na mega imprezie w naszym ulubionym klubie Black Day. Ten dzień miałyśmy spędzić tylko we dwie. Już od samego rana byłam podekscytowana całym wyjściem. Imprezy akademikowe były fajne, ale to nie było to samo.
     Moja mama nie była zbyt zadowolona z naszego pomysłu, ale byłam już dorosła i nie miałam zamiaru układać sobie planów według tego, co podobało się mojej mamie. Najlepiej byłoby gdybym została w domu i oglądała koncerty telewizyjne. Taki bierny imprezowicz. Owszem, rozumiałam ją, bo tyle przecież słyszy się o gwałtach czy pobiciach, ale gdyby nikt nigdy nie zaryzykował, to nie byłoby życia towarzyskiego.
- Melissa, tylko pamiętaj wszystko co pijesz, bierz zawsze ze sobą.
- Tak, mamo, pamiętam.
- A poza tym to nie pij za dużo.
- Jezu, czy ja ci wyglądam na alkoholiczkę? - zapytałam z podirytowaniem
- Nie, ale możesz się nią łatwo stać.
- Tak, już lęcę.
- Ty się nie śmiej. To jest poważny problem - jej głos także był w tym momencie poważny.
Machnęłam tylko ręką. Nie chciało mi się wdawać w tą dyskusję, bo mogła ona trwać w nieskończoność.
       Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam szukać odpowiednich ubrań. Wybrałam czerwona obcisłą sukienkę w pół uda, z długim rękawem i czarne klasyczne szpilki. Makijaż miała mi robić Lana. Była w tym bardzo dobra. Prowadziła nawet swojego bloga kosmetycznego. Umowiłam się z nią, że przyjdę do niej o dziewiętnastej. Impreza zaczynała się o dwudziestej pierwszej, więc miałyśmy co najmniej półtorej godziny na przygotowanie się.
Najpierw zaczęłyśmy od ubrania się w nasze sukienki, ja w swoją, o której już wcześniej wspomniałam, a Lana w czarną, rozkloszowaną, z koronkowym gorsetem. Stałyśmy przed lustrem, przyglądając się sobie.
- Ale my wyglądamy seksownie - powiedziała Lana - Chyba myślę, że dziś kogoś zaliczymy.
Ta to miała bujną wyobraźnię.
- Czy ty już coś piłaś beze mnie? - zapytałam
- Jak bym śmiała. Mówiłam całkiem poważnie. No co, jesteśmy młode, atrakcyjne, taki szybki numerek to nic złego.
- Jak chcesz się puszczać to proszę, ale ja nie mam zamiaru tego robić, a poza tym, nie mogę.
- Jak to nie możesz, przecież ty nie masz... - przerwała, po czym ja pokiwałam głową na znak, że mam chłopaka.
Lana oniemiała z wrażenia.
- O mój Boże! Czy ty właśnie powiedziałaś, że nie jesteś singielką?
- Zgadza się.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Nikt nie wie, oprócz Shawna.
- Aha czyli Shawn się dowiedział, a ja nie?
- Bo on nie zadaje pytań!
-Kim on jest, jak wygląda...- zaczęło się przesłuchanie.
- Ja nie wiem czy my zdążymy jak zacznę ci opowiadać - oznajmiłam
- Zdążymy, zdążymy, no już gadaj!
No i się wkopałam.
Opowiedziałam Lanie pokrótce jak się poznaliśmy, jak wygląda, ale oczywiście ona wypytywała o każdy szczegół.
- A jaki ma rozmiar buta?
- Nie wiem, skąd mam to wiedzieć! Najważniejsze, że jestem z nim szczęśliwa.
- Nie wiem czy powinnam pytać, ale co z Shawnem?
- A co ma być? Nic, dalej się przyjaźnimy.
- Wiesz, że nie o to chodzi.
- Ja kocham Emmanuela i chcę z nim być, a Shawn... - zastanowiłam się - Shawn to przeszłość.
- Jezu, podmienili cię tam czy co? Ja nie wierzę, że ty to powiedziałaś.
- Poprostu zmądrzałam.
Zaczęłyśmy się śmiać. Chwilę później zaczęłyśmy się przygotować, bo naprawdę mogłyśmy nie zdążyć na otwarcie imprezy. Lana zrobiła mi dość mocny makijaż, a u siebie postawiła bardziej na naturalność. Założyłyśmy drobną biżuterię, wypryskałyśmy się mocnymi perfumami i wyszłyśmy z domu około dwudziestej trzydzieści.
Z domu Lany do klubu było jakieś dwadzieścia minut drogi, więc zostało nam jeszcze dziesięć minut czasu ponad to. Idąc ciemna ulicą, co chwilę mijały nas przeróżne wozy uprzywilejowane. A to karetka, a to straż pożarna. Zapewne, musiał się wydarzyć jakiś duży wypadek. Okazało się, że miałyśmy rację. Wypadek miał miejsce kilka metrów od naszego klubu. Znając życie ktoś też wybierał się na imprezę i za bardzo mu się spieszyło albo był już pod wpływem alkoholu. W Leeds takie wypadki były na porządku dziennym. Pamiętam jak pewnego razu, wracając z Nicole z klubu, jakiś facet chciał nas podwieźć, ale widziałyśmy, że jest pijany. Poza tym i tak nie wsiadłybyśmy z kimś obcym do samochodu. Po jakimś czasie zobaczyłyśmy w internecie zdjęcia, że facet rozbił się o drzewo. Gdybyśmy wsiadły, tyle by było z naszej podwózki.
      Szczerze mówiąc, zawsze ciekawiły mnie takie wypadki. Lubiłam być świadkiem takich zdarzeń. Tego wieczoru nie mogło być inaczej.
- Lana, chodź podejdziemy bliżej.
- Przestań, bo za chwilę się spóźnimy.
- No, proszę - błagałam
- Jezu, chodź - zgodziła się
- Dziękuję.
Podeszłyśmy bliżej, ale oczywiście na tyle daleko, żeby  nikt nas nie zaczepiał czy byłyśmy świadkami i tak dalej.  Zobaczyłyśmy jakieś dwie dziewczyny z drobnymi ranami na twarzy, stojące na uboczu. Trzecia z nich leżała na noszach, zabierana przez zespół ratowników medycznych.
- E tam, nic ciekawego, zmywamy się - powiedziałam
- Aha - powiedziała bezwiednie.
     Przed klubem stał ochroniarz. Wysoki, muskularny blondyn. Mimo bardzo umięśnionego ciała był dość przystojny. Sprawdził nasze dokumenty i bez problemu wpuścił nas do środka. Z minuty na minutę pojawiało się coraz więcej ludzi, więc po zakupieniu pierwszych drinków usiadłyśmy na jednej z kanap, żeby zająć sobie miejsce. Z samej imprezy mało co pamiętałam. Pochłaniałam drinki jeden za drugim przez co, dość szybko się upiłam. Ale w końcu był Sylwester i nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
Z klubu wyszłyśmy około czwartej nad ranem. Ledwo stałyśmy na nogach.
- Kochanie - bełkotałam - Czy mogę nocować u ciebie, bo moja matka, nie ucieszyłaby się na mój teraźniejszy widok?
- Jasne, ale ja nie wiem jak my dojdziemy do domu. To nam zajmie z pół godziny.
- Trudno - machnęłam ręką - Idziemy.
Szłyśmy bez butów, kiwając się na wszystkie strony. Zapewne, każdy kto nas mijał, od razu zauważał, że byłyśmy pijane. Wchodząc do domu narobiłyśmy jak zwykle hałasu. Na szczęście, pokój Lany znajdował się na parterze, bo wchodzenie po schodach mogłoby się skończyć nienajlepiej. Rzuciłyśmy nasze rzeczy w kąt i położyłyśmy się na łóżku.  Nim się obejrzałyśmy, już spałyśmy.

#############################

Wiem, że jak narazie pewnie ubolewacie, że jest tu mało Shawna i przez jakies 3-4 rozdziały, moze tak jeszcze być, ale obiecuję, że później wszystko się rozkręci i będziecie zadowoleni.

Disability // S.M.Where stories live. Discover now