24. Prawda boli ❧

54 5 0
                                    

Następny poranek zapowiadał się bardzo... nieciekawie. Ron chodził ewidentnie zły, Hermiona za to smutna. Tylko Harry i Ginny wyglądali normalnie, nawet może trochę bardziej uśmiechnięci niż zwykle? Ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze jest zawsze przeczucie kochającej matki, a skoro jedno dziecko ma "z głowy"...

- Mionko, mogłabyś mi pomóc? Tak się dziś jakoś źle czuję... – powiedziała pospiesznie po śniadaniu pani Weasley, co chyba jeszcze nigdy się nie zdarzyło, ale dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty nad tym rozmyślać.

- Oczywiście, proszę Pani. – i gdy reszta się rozeszła, zaczęła machać różdżką, by wszystko ogarnąć.

- Kochana, mogłybyśmy porozmawiać? Tylko... tak niedyskretnie. - dodała do wypowiedzi swój delikatny, niewymuszony uśmiech świadczący o powadze tematu.

- Jeśli będę umiała Pani odpowiedzieć, to oczywiście.

- Czy... ty i Ron... co jest między wami? Czy coś jest? Jest taki zaborczy, ale na pewno jego intencje są szczere. Powiedz mi proszę...

- Przyjaźnimy się. Ron jest naprawdę wspaniały, ale... zaborczy to mało powiedziane. Ja... myślałam, że pogodzi się z faktem, że z nim nie będę. Nie kocham go i nie pokocham inaczej jak brata. Ja... - nie była pewna na ile może sobie faktycznie pozwolić przy matce przyjaciela, ale właściwie i tak powiedziała już dużo, więc... - Mam kogoś... - westchnęła - ale zachowanie Ron'a bardzo mnie martwi. Właściwie nie martwi, a po prostu dobija.

- Rozumiem. Spróbuję z nim porozmawiać. Ale wiedz i pamiętaj, że skarbem jest mieć taką synową. Dla mnie będziesz jak córka.

- Dziękuję, pani Weasley. - przytuliła kobietę wzruszona; kochała tych ludzi jak własną rodzinę i miała nadzieję, że się to nigdy nie zmieni. 

**

Harry i Ginny wybrali się na spacer, pogoda dopisywała - słońce przyjemnie grzało, a wiatr dawał odetchnąć. Rozmawiali o pierdołach, ale cieszyli się z tego. Bardzo się to dla nich obojga liczyło.

-Ginny, jesteś wspaniałą dziewczyną.

-Oj tam, daj spokój. Wiesz jak czasem potrafię być okropna. – zaczęli się śmiać. W końcu chłopak wziął się na odwagę i przytulił ją do siebie. Nic nie powiedziała, tylko wtuliła się mocniej.

Jednak nie dane było im się nacieszyć tą chwilą normalności i wyjątkowości jednocześnie, gdyż przybiegł akurat Ron.

-Szukałem was.... No nie, nawet ty? Najlepszy przyjaciel teraz mi zabiera siostrę? Czy już świat oszalał?!

-Co Ci, Ron? My...

-Tak, widzę, co wy. Hermiona dalej kręci z tym dupkiem, a ty podwalasz mi się do siostry. Super!

-Wyluzuj, Ron. Chyba już jestem na tyle dorosła, że mogę wybrać, z kim się spotykać. Poza tym... a z resztą! Chodźmy. - dziewczyna ledwo powstrzymywała nerwy, złapała czarnowłosego za rękę i pociągnęła mocno - to nie moment na sprzeciwy. 

I zostawili tak Rona samego. Buzowało w nim na nowo. On nie może... on tak tego nie zostawi! Wrócił do domu, ale tam już czekała na niego mama.

-Ron, chcę z tobą porozmawiać.

**

Rozmowa nie należała do najkrótszych i najprzyjemniejszych, ale uspokoiła go przynajmniej, że Ginny jest w dobrych rękach. W sumie tyle to wiedział, ale to nadal zawadzało z tyłu głowy jak drzazga w ... palcu.

Tymczasem Draco właśnie szykował powóz, jedzenie, wszystkie potrzebne rzeczy i upewniał się, że wszelkie rezerwacje są pewne. Wszystko musi być dograne.

Samotni wśród tłumu / Hermiona GrangerWhere stories live. Discover now